- Alinov – podałam swoje nazwisko mężczyźnie w smokingu, który stał na wejściu z długą listą gości.
Sprawdził, po czym kiwnął głową wskazując ręką ogromną salę po prawej stronie. Chwyciłam kieliszek szampana i rozejrzałam się zszokowana całym przepychem.
- Stark, nie żałuje pieniędzy na wystawne bale – mruknęłam.
- Znasz go. Musi błyszczeć w towarzystwie – usłyszałam w słuchawce Steve'a, a w tle parsknął Sam.
Zorientowałam się, że Wilson oraz Nat są również z nim kontrolując wszystko z siedziby.
- Steve, pamiętasz, że jesteś mi winny przysługę za oprowadzanie Barnes'a?
- Myślałem, że to już nieaktualne.
- Aktualne.
- W takim razie słucham.
- Jeżeli stanie się coś ze mną niedobrego, zabij mnie.
- Alinov! – krzyknęła Nat.
- Lila, bo zaraz do ciebie zejdę – odezwał się Bucky.
- Jesteś pewna? – zapytał jedynie Rogers.
- Tak. Jesteś mi to winien.
Poprawiłam swoją długą sukienkę, która luźno spływała po moim ciele dzięki, czemu nie było widać pasów z bronią na moich udach. Miałam ukrytych aż pięć lokalizatorów: w obu kolczykach, broszce na sukience, w łańcuszku od Barnes'a i jeden doczepiony w dole moich pleców. Miałam wrażenie, że przesadzają, ale zgodziłam się dla świętego spokoju. Ruszyłam w stronę baru bacznie przyglądając się gościom przebywającym na Sali. Natychmiast dostrzegłam mój cel. Niewysoki Latynos w czarnym garniturze, jakie nosiła większość obecnych mężczyzn. Nie wyróżniał się z tłumu.
- Widzę go – mruknęłam siadając przy barze.
- My też – odparł Steve, który miał podgląd na cały monitoring.
- Dwie niepokojąco wyglądające osoby na zewnątrz – odparł Bucky.
- Dla ciebie każdy dzisiaj jest niepokojący, nawet sprzątaczka – warknęłam. – Spierdol coś, Barnes, a utnę ci jaja.
- Chcesz ukarać siebie czy mnie? – zapytał, a ja wyczułam, że się uśmiecha. Wilson i Nat parsknęli.
- Fakt. Ale masz inne mniej przydatne części ciała do odcięcia – mruknęłam, chociaż w tej chwili żadna nie przychodziła mi do głowy.
- Czy mogę postawić, pani, drinka? – rozległ się za mną głos.
- Niech spierdala – burknął zazdrośnie Barnes, a ja powstrzymałam śmiech.
- Będzie mi bardzo miło – odparłam odwracając się przybierając najmilszy ton, jaki tylko potrafiłam, dodatkowo odsłaniając jedną nogę.
Mężczyzna zaraz zawołał barmana prosząc go a dwa martini, a ja w myślach przykładałam sobie do głowy glocka, bo to było wręcz żałosne.
- Jestem Kevin Smith – odparł podając dłoń. – Jestem dyrektorem niewielkiej galerii sztuki – przedstawił się.
- Lila Alinov, reprezentuję gospodarza, pana Starka – odparłam ściskając jego dłoń.
- Interesy? – zapytał.
- Zdecydowanie – starałam się używać jak najbardziej uwodzicielskiego tonu i przypominając sobie wszystkie lekcje na ten temat, jakie odbyłam w Czerwonym Pokoju. – Pan Stark chciałby rozpocząć budowę nowego biura, szuka odpowiednich ludzi, ale chętnie polecę, pana, gdy będzie wybierał obrazy do swoich posiadłości – uśmiechnęłam się dotykając jego dłoni.
CZYTASZ
Backstage Story
FanfictionLila Alinov należy do grupy Avengers prowadząc zwykłe życie agenta. Do momentu. Stary wróg powstaje z popiołów, a w unicestwieniu przeciwnika ma jej pomóc sam Bucky Barnes, który do niedawna był jeszcze zimowym żołnierzem. Czy uda im się połączyć si...