Rozdział 9.

197 11 1
                                    

Zaspanym spojrzeniem spoglądałam na mapę hrabstwa Brewster, które miało tak jednolity teren, że zlewało się w jedną wielką plamę skalistego podłoża z niewysokim i raczej ubogim krajobrazem zieleni. Wyznaczony punkt do granicy z Meksykiem miał jakieś 30 km, o czym zdążył już napomknąć Steve. Podniosłam na niego wzrok i przygryzłam wargę, bo cały czas w głowie miałam informację o posiadanym przez Hydrę notesie. Martwiłam się o Barnes'a na tyle, że cały ranek chodziłam niespokojna i w tej chwili pomysł rozdzielenia się był dla mnie idiotyczny.

- Może jednak nie powinniśmy się rozdzielać? – odezwałam się przerywając wywód Rogersa na temat uzbrojenia Hydry.

Jego obecność w ekipie była ogromnym atutem. Zawsze był na nie cholernie przygotowany, miał mnóstwo planów zapasowych i był na tyle genialnym strategiem, że plan A z reguły się sprawdzał. Obaj panowie spojrzeli na mnie zaskoczeni, bo od początku naszej podróży praktycznie się nie odzywałam.

- Chcesz teraz zmienić plan? – zapytał Steve spoglądając na mnie niepewnie, na co wzruszyłam ramionami.

- Może to wcale nie taki głupi pomysł – wymamrotałam szukając w głowie argumentu, którym mogłabym to poprzeć. Nie wiedziałam, czy Steve wie, że ja wiem o tym przeklętym notesie. W dodatku nawet przed sobą ciężko mi się było przyznać jak bardzo się bałam o Barnes'a.

- Nie mamy czasu na zmianę taktyki. Spotkamy się w głównym budynku maksymalnie po pół godzinie – wyjaśnił Rogers. Bucky cały czas milczał przyglądając się mi nieodgadnionym wzrokiem.

- W porządku – westchnęłam rozkładając się na kanapie.

- Przygotujcie się. Niedługo będziemy zaczynać – dodał, po czym skierował się do kokpitu pilota.

- Co się dzieje? – zapytał Bucky.

- Nic – odpowiedziałam unikając jego spojrzenia.

- Przecież widzę, że coś się dzieje. Miałaś jakieś wspomnienie? – zapytał zaniepokojony.

- Nie. Po prostu boję się – powiedziałam zgodnie z prawdą czując nieprzyjemny ucisk w klatce.

- Lila, nie pozwolimy by stała ci się krzywda – zapewnił mnie posyłając łagodny uśmiech.

- Boję się o ciebie – wyszeptałam ledwo słyszalnym szeptem.

Bucky uniósł brwi ku górze w niemym zaskoczeniu. Miałam tak mieszane uczucia wobec niego, że sama nie potrafiłam wyjaśnić, dlaczego tak bardzo mnie to gryzie w tej chwili. Przywiązywałam się w ekspresowym tempie do obecności członków naszej ekipy, dlatego nawet częściowa niepewność wobec Barnes'a nie powstrzymała mojej natury. Do niego również się przywiązałam i się martwiłam.

- Nie masz powodów do obaw. Będzie dobrze – odpowiedział, ale w jego głosie wyczułam nutkę niepewności.

Też się bał. Obaj się bali, dlatego Steve tak skrupulatnie planował tą misję. Wstałam ze swojego miejsca i skierowałam się do składu z bronią. Wetknęłam do ucha słuchawkę, założyłam kamizelkę kuloodporną i zaczęłam upychać broń po kieszeniach.

- Howard kiedyś mi powiedział, że Hydra nie zaatakuje mnie kieszonkowym nożem – rozległ się w moim uchu wesoły głos Steve'a, gdy upychałam kolejną brzytwę.

- I co? – uśmiechnęłam się próbując tchnąć w siebie odrobinę optymizmu i dobrego humoru.

- Zapytaj Barnes'a – odparł szczerząc się i zerknęłam na bruneta.

- Użyłem też bazuki – odparł rozkładając przy tym bezradnie ręce, co wywołało u mnie śmiech.

Podczas tamtej sytuacji przebywałam na misji w zachodniej Europie, więc ominęła mnie cała sprawa z Barnes'em i znałam ją jedynie z opowieści pozostałych.

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz