Rozdział 6.

213 12 2
                                    

Otworzyłam oczy i bez problemu rozpoznałam szpitalne łóżko. Bruce właśnie zakładał czysty opatrunek na moje ramię, a Wanda siedziała na kolejnym łóżku z zatroskaną miną.

- Wszystko w porządku? – zapytała przyglądając się mojej twarzy, jakby próbując odczytać moje myśli, chociaż wiedziałam, że nie użyje wobec mnie swojej mocy.

- Tak, zrobiło mi się słabo w pewnym momencie – odparłam.

- Straciłaś sporo krwi. Na szczęście nie było infekcji. Podałem ci kroplówkę wzmacniającą – wyjaśniał Banner. – Za chwilę powinnaś poczuć się lepiej, a rana za kilka dni się zabliźni, o ile będziesz ją smarować.

- Super – mruknęłam spoglądając na kroplówkę, która prawie się kończyła.

- Co się stało? – zaciekawiła się Wanda.

- Cóż... Dostałam nożem – odparłam pomijając fakt, że sam Barnes to spowodował.

- Dotarły już akta z Michigan, jeśli jesteś zainteresowana ich przejrzeniem – dodała Maximoff.

- Daj jej przyjąć do końca kroplówkę, bo będzie gotowa się z nią wyrwać – powiedział Banner widząc jak próbuję wstać z łóżka.

- Nie mogę jej wziąć ze sobą? – uśmiechnęłam się do niego.

- 10 minut chyba wytrzymasz?

Przewróciłam oczami i spojrzałam na Wandę szukając w niej ratunku.

- Posiedzę tu z tobą – uśmiechnęła się pocieszająco. – Jak było z Barnes'em? Wszystko w porządku?

- Jest gorszy niż Steve. Ciągle się czepia, nie ma planu i w ogóle jest upierdliwy – odparłam opadając na poduszki.

- Czyli się dogadujecie – uśmiechnęła się Wanda.

- Bardzo – mruknęłam.

- Myślę, że z czasem się dogadacie. Jest po naszej stronie – pocieszyła mnie.

- Skąd wiesz, że jest po naszej stronie?

- Pozwolił mi się sprawdzić i naprawdę ma przykrą historię – zasmuciła się Wanda na to wspomnienie. – Dla mnie strata brata była bolesna, ale on stracił tak wiele.

- Każdy z nas stracił wiele – odparłam.

- I każdy z nas tutaj dostał drugą szansę – odezwał się Bruce wyciągając igłę z mojego przedramienia. – No dobra. Jutro przyjdź zmienić opatrunek.

- Dzięki, Bruce. Jak zawsze jesteś wspaniały – uśmiechnęłam się do niego i wstałam z łóżka. – To gdzie są te dokumenty?

- W pokoju obok Sali konferencyjnej. Fury przeznaczył to pomieszczenie, żebyście mogli tam pracować – wyjaśniała, gdy kierowałyśmy się do windy.

- Fury uważa, że to będzie aż tyle się ciągnąć? – zdziwiłam się.

- Uważa, że działania Hydry nie ograniczają się tylko do USA. Chce rozpracować ich do końca.

Pokiwałam głową. Szłyśmy w ciszy do mojej nowej pracowni, gdy dotarły do mnie głosy rozmowy. Zatrzymałam się nasłuchując, a Wanda spojrzała na mnie zdziwiona.

- Powinieneś ją odsunąć od tego zadania – rozległ się pewny głos Bucky'ego.

- Nie interesują mnie wasze prywatne porachunki – odparł Tony.

- Nie chcę by coś jej się stało. To nie jest prywatny porachunek – wyjaśnił Barnes.

- Przesadzasz. Jest agentką. Radziła sobie, gdy ciebie tu nie było i będzie radzić sobie, gdy tu jesteś. Chyba że jest coś, o czym nie wiemy?

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz