autorka: hejka kochani.. Dawno mnie tu nie było i pewnie was też już nie ma ale w tym roku zaczęłam liceum i czas prywatny nie istniał mimo że było sporo wolnego więc dopiero teraz będę pisać a pewnie przez rok szkolny dużo nie napisze. Przepraszam za taką długa nie obecność ale mam nadzieję że rozumiecie 💗 miłego czytania
~~
Your pov.
Poszłam do łazienki na dole i zapukałaś.
— Channie! Wszystko w porządku?
Chan nie odpowiadał..
Zaczynałam coraz bardziej się bać. Czasami prysznic zagłusza mi głos Oliwii ale nie słyszę żeby woda się lała. Postanowiłam zaryzykować i wejść do środka. Otworzyłam drzwi specjalnym kluczem wrazie zatrzasnięcia.
Kiedy weszłam zobaczyłam Chan'a siedzącego pod ścianą, całego bladego, wyglądał jakby nie jadł od miesiąca.
— Mój Boże... Channie.. Co się stało.. Jesteś strasznie blady...
Chan nie był w stanie wydusić z siebie słowa..
— Proszę powiedz coś.. Mam dzwonić po karetkę? Channie... Odezwij się.. Nie rób mi tego...
— Y/N... Nie dzwoń po karetkę... Coś musiało mi zaszkodzić.. Chcę mi się wymiotować..
— Na pewno? Ale.. Czemu siedzisz pod ścianą..??
— Poprostu kiedy się wycierałem zakręciło mi się w głowie i już nie miałem siły wstać a na dodatek zachciało mi się wymiotować..
— R-rozumiem.. Ale to... Pomóc ci wstać, dać Ci miskę czy...
— Y/N'uś.... Jeśli możesz to przynieś mi szklankę gorącej wody a z resztą sobie poradzę, dobrze?
— Jasne, zaraz będę... Wrazie czego wołaj mnie...
Szybko pobiegłam do kuchni, ugotowałam wodę i zaniosłam ją Chris'owi.
Wchodząc do łazienki zobaczyłam Chan'a klęczącego przed toaletą, było mi go szkoda, musiał się biedak męczyć z wymiotowaniem..
Czemu to nie mi zaszkodziło...— Kochanie.. Przyniosłam Ci wodę.. Jeśli jeszcze czegoś potrzebujesz to mów, we wszystkim ci pomogę..
Skip time
Po godzinie Chan czuł się lepiej, leżał już w łóżku. Całe szczęście nie był już blady, nie kręciło mu się w głowie ani nie czuł że będzie wymiotować.
— Strasznie mnie wystraszyłeś... Bałam się wejść bo myślałam że zobaczę coś gorszego..
— Przepraszam że tak to wyszło ale nie miałem sił żeby cie wołać a telefon zostawiłem w pokoju. Mam nadzieję że już nigdy się to nie powtórzy... Przepraszam..
— Nie przepraszaj ale następnym razem weź chociaż telefon, nie chce cie stracić... Tylko... Co ci tak zaszkodziło.. Jedliśmy to samo, a mi nic nie jest.. Hmm..
— Nie wiem Y/N'uś ale to było koszmarne.. Od dziecka tak fatalnie się nie czułem... Mam nadzieję że ty tak nie będziesz miała...
— Ja też.. Ale.. Może już odejdźmy od tego tematu... Może w ogóle już idźmy spać, wyśpijmy się.
— Masz rację, idzmy spać.. Dobranoc Y/N'uś..
— Dobranoc Chris..
Oboje się w siebie wtuliliśmy i po chwili zasnęliśmy.
Całe szczęście dobrze nam się spało, żadne z nas nie miało koszmaru i się nie przebudzało.
Rano, gdy się obudziłam Chan jeszcze spał więc postanowiłam nie patrząc na zegarek pójść zrobić śniadanie, ale takie żeby było odpowiednie, patrząc na wczorajsze przeboje w łazience..
Oczywiście zanim zdążyłam cokolwiek zrobić zacięłam się nożem.
Chcąc iść do łazienki przemyć rane i opatrzyć wpadłam na Chan'a, brudząc mu jego białą piżamę.
— O jejku.. Przepraszam Kochanie... Nie dość że się rozcięłam to jeszcze ubrudziłam Ci koszulke.. Ajshh
— Spokojnie.. Koszulka to nie fortuna.. Co się stało?
— Chciałam zrobić śniadanie ale ledwo poszłam do kuchni a już sobie coś zrobiłam..
— Spokojnie, chodźmy to przemyć, skoro i tak już mam brudna koszulke to zawińmy Ci w nią rękę - Chan zdjął koszulkę - uwaga.. teraz może trochę zaboleć.
Chan owinal mi rękę koszulką, poszliśmy do łazienki a później chan mi to opatrzył.
— No to teraz już gotowe, nie za mocno? Boli?
— Jest dobrze, boli tylko rana. Dziękuję.
— Ojj coś widzę że ostatnio nie mamy szczęścia.. To ja zrobię śniadanko, dobrze?
— Tylko... Chciałam zrobić coś delikatnego żeby nie było tak jak wczoraj....
— Spokojnie, poradzę sobie, ty idź do pokoju i się połóż a ja przyjdę kiedy będzie gotowe
— Aaaa... Channie..? Mogę zostać żeby chociaż popatrzeć?
— Jasne, nie no tak.. Przecież. Jak chcesz to oczywiście haha
— To jakbyś coś chciał żebym Ci pomogła to-
— Y/N.. Ty sobie dziś odpoczniesz a ja będę Ci dziś pomagał we wszystkim. Nie możesz sobie na za dużo pozwalać bo rana się nie zagoi.
— No dobrze.. Ale i tak mogę Ci pomagać bo mam jeszcze druga rękę...
— No dobrze uparciuchu.. — puścił do mnie oczko, to było takie słodkie haha
Po około 20 minutach śniadanie było gotowe, Chan wszystko położył na stole i usiedliśmy żeby jeść.
Przy stole chwilkę rozmawialiśmy.
~~
autorka: dziś troszkę krótszy rozdział ale jutro postaram się zrobić ogólnie dwa także mam nadzieję że się podobało i życzę wam dobrej nocki 😘
CZYTASZ
Café man
RomanceJesteś Y/N. Masz 19 lat. Skończyłaś zespół szkół odzieżowych, fryzjerskich i kosmetycznych. Wyjeżdżasz z przyjaciółka i chłopakiem do Australii gdzie kiedyś mieszkałaś z rodziną. Wybrałaś Australię ze względu na miłe wspomnienia że swoim przyjaciele...