Vincent Znowu jest chory

579 14 4
                                    

Dylan pov:
Szybkim krokiem wracałem z plaży bo mi kazali wracać, podobno Vince jest wkurwiony i miałem coś zrobić ale ja nie pamiętam co, pewnie jak wrócę to się dowiem. Po niecałych 15 minutach byłem przed domem, wszedłem do środka.
- Jestem!- krzyknąłem bo nikogo nie widziałem
- skoro jesteś to idź na górę.- powiedział Tata
- Po co?
- Przypomnij sobie co miałeś zrobić
- nie wiem.
- Idź na górę i do pokoju Willa on ci powie co miałeś zrobić.
- dobra idę.
Poszedłem do pokoju Willa, zapukałem do drzwi i usłyszałem zaproszenie.
- no w końcu, Jedziemy- powiedział Will
- Ale gdzie?
- Do szpitala geniuszu, na kontrolę.
- Ty masz tu kontrolę? I czemu akurat ja muszę cię zawieść?
- Załatwiłem z tamtym lekarzem i mam tu kontrolę. Tony i Shane już zdążyli wypić %,
A Vincent tak średnio się czuje.
- Dobra gdzie masz dokumenty?
- Na biurku.
- To ja je wezmę a ty bież kule i idziemy.
- Dobra.
Razem z Willem zeszliśmy na dół, wziąłem kluczyki od samochodu i poszliśmy do garażu. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala. Po 40 minutach byliśmy pod szpitalem. Wysiedliśmy zabrałem dokumenty Willa i poszliśmy do środka.
Udaliśmy się do jakiegoś lekarza, nie pamiętam jak się nazywał. Lekarz kazał zostać mi na korytarzu więc tak zrobiłem. Po 30 minut Will wrócił i mogliśmy jechać spowrotem. Po drodze do domu wjechaliśmy jeszcze do apteki bo jakieś tabletki na wszelki wypadek gdyby Vincenta rozłożyło, kupiłem Gripex, Rutinoscorbin, Acatar i jeszcze jakieś na przeziębienie, Na gardło i przeciwbólowe, bandaże, plastry i inne pierdoły.
Wróciłem do auta i pojechaliśmy do domu jechaliśmy prawie godzinę przez korki. Dojechaliśmy pod dom, zaparkowałem, zabraliśmy rzeczy i wysiedliśmy z auta. Weszliśmy do domu, w kuchni położyłem reklamówke z lekami i poszedłem do siebie.
Po drodze do pokoju stwierdziłem że zobaczę do Vinca, zapukałem do drzwi, usłyszałem zaproszenie i wszedłem do środka.
- Jak się czujesz? - zapytałem
- Źle.- przyłożyłem ręke do czoła Vincenta.
- Rozpalony jesteś. Coś cię boli?
- Głowa, gardło i w klatce piersiowej.
- to nie dobrze. Zaraz przyniosę ci leki i herbatę.
- Dzięki. Byłeś z Willem w szpitalu?
- Tak byłem, niedawno wróciliśmy.
Wyszedłem od brata i poszedłem do kuchni, zrobiłem herbatę i wziąłem 2 opakowania leków
Polopirynę i strepsils oraz Termometr. Wróciłem do Vinca, herbatę postawiłem na szafce nocnej i podałem mu tabletki. Zmierzyłem mu temperaturę miał 38.2° gorączki. Pogadałem z nim, a ten w tym czasie wypił cała herbatę.
- weź się prześpij. Może będzie trochę lepiej.
- Może tak.
- Obudzić cię na kolację?
- możesz
- dobra, to później przyjdę. Jak by coś to pisz.
- Okej.
Wyszedłem od Vinca, zaniosłem kubek do kuchni i poszedłem do swojego pokoju. Po jakimś czasie siedzenia w pokoju stwierdziłem że pójde na taras. Ubrałem kąpielówki, wziąłem ręcznik i wyszedłem. W basenie byli bliźniacy, Tata stał oparty o balustrade i palił cygaro, a Will siedział na kanapie i przeglądał coś na telefonie. Wskoczyłem do basenu i wygłupialiśmy się z Tonym i Shane'em. Po jakimś czasie Will zapytał
- Jak Vincent się czuje?
- średnio.
- A co mu jest bo nie mówił?
- Boli go głowa, gardło i w klatce. Dałem mu leki i herbatę.
- A teraz co robi?
- położył sie spać.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i nagle Tony wciągnął mnie pod wodę, trochę się napiłem wody z basenu ale szybko się odegrałem, również go podtopiłem, kątem oka widziałem śmiejącego się Shane. Gdy z Tonym skończyliśmy się podtapiać rzuciliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenie i w dwójkę ruszyliśmy na Shane. Lekko go podtopiliśmy i zaczęliśmy uciekać z basenu. Shane jednak stwierdził że nas nie goni tylko się śmiał więc wróciliśmy do basenu. Czas szybko zleciał i okazało się że siedzimy w basenie już 1,3 godziny, postanowiliśmy wyjść z basenu i się osuszyć. Wytarliśmy się i rozłożyliśmy się na leżakach. Po kilku minutach przyszedł mi SMS, sięgnąłem telefon i zobaczyłem wiadomość od Vinca
* Wiadomości Vincenta z Dylanem*
Vincent:
Zmierzysz mi temperaturę?
Dylan:
Zaraz przyjdę
Vincent:
Dzięki
Dylan:
Przynieść ci leki albo Herbatę?
Vincent:
Możesz przynieść
*Koniec wiadomości*
Poszedłem do kuchni zrobić herbatę i zabrać leki. Gdy herbata była gotowa poszedłem do Vinca. Postawiłem herbatę na szafce nocnej i zmierzyłem mu temperaturę. Termometr wskazywał 39.2°. Dałem bratu leki i ten pił herbatę.
- Lepiej się czujesz?- zapytałem
- Nie
- Nadal cię boli?
- Mhm
- Powiem tacie i Willowi jak się czujesz.
- Dobra, która godzina?
- 18:30.
- Dzięki.
- Może się wykąp i przebiesz w piżamę i tak nigdzie nie wyjdziesz.
- Nie mam siły wstać.
- Pomogę ci.
Pomogłem Vincentowi wstać i zaprowadziłem go do łazienki, dałem piżamę i czekałem aż się wykąpię. Po 20 minutach zaprowadziłem Vincenta spowrotem do łóżka,
- przykryj się- powiedziałem do Vincenta
nagle do pokoju wszedł Tony.
- o tu jesteś.- powiedział Tony
- no, chciałaś coś?- zapytałem
- Idziesz z nami na motor?
- nie wiem bo aktualnie zajmuje się Vincentem. - do tej pory Tony nie patrzył na Vincenta
- jak się czujesz? - tony zapytał Vincenta
- Źle
- co mu jest?- zapytał mnie
- Boli go gardło,głowa i w klatce. I gorączka 39.2°
- To nie dobrze.
- Dylan jak chcesz to idź na motor- powiedział Vincent
- Dobra, to powiem tacie żeby do ciebie zajżał.
- Mhm.
Zostawiłem Vinca i poszedłem się przebrać w kombinezon na motor. Wyszedłem od siebie z pokoju i poszedłem na dół poszukałem Tate i powiedziałem żeby zajżał do Vinca. Razem z Tonym, Shane'em i Hailie poszliśmy na motory. O 21 zadzwonił do mnie Will.
*Rozmowa Willa z Dylanem*
Dylan:
Halo?
Will:
Za 30 minut kolacja, wracajcie już.
Dylan:
Dobra, zaraz będziemy wracać.
Will:
Dobra, pa.
Dylan:
Nara
*Koniec rozmowy*
- Ejj wracamy!!!!- krzyknąłem do rodzeństwa
- Czemu? - zapytała Hailie
- Will dzwonił że za 30 minut kolacja i że mamy wracać.
- dobra to jedziemy.
Ruszyliśmy w drogę powrotną. Przed 21:30 wjechaliśmy do garażu. Poszliśmy do pokoji się po przebierać. Gdy miałem już iść na dół poszedłem jeszcze do Vincenta, wszedłem do środka.
- Zjesz kolację?- zapytałem
- nie
- napewno, bo mogę ci przynieść?
- nie chce, idę spać.
- to Dobranoc
Poszedłem na dół do jadalni. Usiadłem do stołu i wspólnie z tatą i Hailie czekaliśmy na resztę. Po chwili przyszli i zaczęliśmy jeść. Po kolacji stwierdziliśmy że zrobimy wieczór filmowy. Rozsiedliśmy się w salonie i wybraliśmy film, padło na Harrego Pottera. oglądaliśmy gdzieś do 3 w nocy. Potem poszliśmy wszyscy do swoich pokoji. Poszedłem pod prysznic i jak położyłem się na łóżku to prawie od razu zasnąłem.

Rodzina Monet IG oraz Ich ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz