Wszystko dobrze Vincent? Cz 2.

248 11 2
                                    

Pov Hailie;
Weszliśmy do szpitala. Kazałam Vincentowi usiąść ale tego nie zrobił. Za to oparł się o ścianę, poprawił mankiety koszuli i założył ręce na piersi. ukrywając drżenie ich. Ja podeszłam do recepcji. Poprosiłam o wolnego lekarza. Recepcjonistka poprosiła do dane, Podałam jej dane Vincenta i swoje, Zapisała wszystko i zawołala lekarza. Odwróciłam się żeby spojrzeć na Vincenta,Ten właśnie zaciskał oczy, Jednocześnie próbujac głęboko oddychać. Trzymał się na serce. Podeszłam do niego i namówiłam go aby usiadł. Podtrzymałam go gdy szedł do krzesła. Usiadł ale cały czas trzymał się na klatkę piersiową, biorąc głębokie wdechy i zaciskając oczy. Po chwili przyszedł lekarz. Wytłumaczyłam co się dzieje i zaprosił Vincenta za badania.

- Pan Vincent Monet tak?

- Tak- wycedził Vincent

- Zapraszam za mną. Da pan radę iść czy lepiej wózek?

- Dam radę.

Vincent wstał i razem z lekarzem poszli w głąb korytarza. Widziałam jak Vincent się zatrzymuje i ręką opierda się o ścianę. Lekarz w tym czasie poszedł po wózek. Vincent usiadł na wózku i pojechali do jakiegoś gabinetu
Usiadłam na krześle w poczekalni i wyciągnęłam telefon. Zobaczyłam wiadomości na grupie rodzinnej. Były one do mnie i do Vincenta. Odpisałam że pojechałam z Vincentem do szpitala. I że Vincent jest na badaniach. Odrazu na grupie było milion pytań co się stało i w ogóle. Wyjaśniłam cała sytuację i powiedziałam że jak dowiem się więcej to napiszę. Po jakiś 20 minutach Vincent został zawieziony do wolnej sali. Miał zostać na obserwacji. Zapytałam lekarza co z Vincem.

- Dzień dobry.- Przywitałam się uprzejmie

- dzień dobry.

- Co z moim bratem?

- Pan Vincent ma chorobę wieńcową. Dobrze że przyjechaliście gdy choroba dopiero się zaczeła. Organizm pani brata  jest wycieńczony. Radził bym mu odpocząć.

- Ostatnio ma problemy z snem. Od tego się wszystko zaczęło

- Coś na to zaradzimy

- Dobrze, dziękuję

Wróciłam do brata. Vincent dostał jakieś leki na serce więc było trochę lepiej. Poinformowałam braci co z Vincentem i w którym szpitalu jestwsmy. Oraz żeby zabrali jakieś rzeczy Vincentowi. Porozmawiałam z Vincentem i opierdzieliłam go za to że nie chciał jechać do szpitala i że nic wcześniej nie mówił o tym. Vincent po chwili się podniósł i powoli wstał, podszedł do mnie i najpierw uniósł mój podbródek żeby spojrzała mu w oczy.

- Droga Hailie, przepraszam za to jak się zachowałem. Mogłem powiedzieć wcześniej że coś się dzieje. Z kolei dziś się tak nasiliły bóle serca. Dobrze że miałem ciebie przy sobie. Jeszcze raz przepraszam- powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
Po chwili zabrał palce z mojego podbródka i mnie przytulił. Również go obiełam i gdy się uspokoiłam to Vincent pocałował mnie w głowę i mnie puścił. Wcześniej upewniając się że nie będę już na niego krzyczeć. Wszyscy dobrze wiemy że Vincent nikomu nie daje na siebie podnieść głosu, nawet naszemu rodzeństwu. Teraz było jednorazowa sytuacji przy której dał na siebie nakrzyczeć bo wiedział że źle zrobił i należał mu się ochszan. Vince spowrotem się położył na łóżku i wyjął telefon.

- Pisałeś Aniji?

- Jeszcze nie. A ty nie dzwoniłas jak byłem na badaniach?

- nie. Napisałam tylko na grupie gdzie jest nasze rodzeństwo. I już jadą na 80%

- To zadzwonię do Aniji

- oki.

Vincent zadzwonił do swojej narzeczonej. Odrazu ją uspokajał i upominał żeby się nie denerwowała. Wytłumaczył wszystko i pod końcu podał jej adres szpitala. Zdecydowanym głosem nie znoszącym sprzeciwu powiedział "Anija nie prowadzisz samochodu. Nie wsiadaj za kierownicę zdenerwowana. Anija chyba mu przytakneła. Vincent też coś mówil żeby zadzwoniła do Willa lub Dylana to po nią podjadą. Pożegnal się z nią i zrobił jeszcze jedną rzecz na telefonie. Wykonał gdzieś telefon.

- Witam tu Vincent Monet- Przywitał się formalnym tonem

- Witam. W jakiej sprawie dzwonisz?

- Dzwonię poinformować że biorę urlop.

- Ponownie? Jak mniemam jakiś czas temu też brałeś urlop.

- Owszem miałam urlop jakiś czas temu. Ale teraz jest inna sytuacja.

- Jaka?

- Problemy zdrowotne, wylądowałem w szpitalu. Muszę wziąć urlop ponieważ nie jestem aktualnie zdolny do pracy.

- Dobrze. Poinformuje resztę w takim razie.

- dobrze, dziękuję.

- Do widzenia

Vincent już nic nie odpowiedział tylko się rozłączył. Ja siedziałam sobie na kanapie która była w sali. Gdy Vincent wydzwaniał to ja pisałam z Adrienem. Poinformował mnie że przejmie pracę Vincenta zaraz po powrocie. Odemnie dowiedział się odrazu ale po chwili zadzwonił do niego członek organizacji. Równiez poinformował go że Vincent Monet wział urlop.  Po 30 minutach zjechało się nasze rodzeństwo, Harisson i Martina. Will i Harisson przyjechali jako ostatni bo zgarnęli po drodze Aniję.  Odnaleźli salę i weszli do niej. Wszyscy odrazu 1000 pytań do Vincenta. Anija zdenerwowana chciała ochszanić Vincenta ale ją powstrzymałam.

- Kochana nie możesz się denerwować, on też nie. A ja już na niego nawrzeszczałam.

- No dobrze.

Udało mi się uchronić Vincenta przed ochszanem od Aniji ale nie od chłopaków. Który się oburzyli że Vincent nic nie mówił.

- Chłopacy!- krzyknęłam na braci

- co!- również Dylan krzyknął

- Vincent już dostał pożądny ochrzan, a pozatym nie może się denerwować i musi odpoczywać.

- Od kogo dostał ochrzan? Od ciebie?- zapytał Will.

- Tak odemnie. I wszyscy dobrze wiemy że mnie i Aniji posłucha najbardziej. A i wam by się nie upiekło za wrzeszczenie na Vinca a mi tak. - Powiedziałam spoglądając na Vincenta na co on lekko skinął głową. Will poszedł się dokładnie dopytać o Vincenta i o leki. Po 15 minutach wrócił z karteczką gdzie były wypisane leki. Will przeczytał nazwy i okazało się że te na serce bierze te same ale słabszą dawkę niż zapisali Vincentowi.

- Vincent będziesz musiał ograniczyć kawę i alkohol- powiedział Will

- I energetyki- dodałam

Resztę dnia spędziliśmy w szpitalu. Jakoś pod wieczór Dylan z Martiną zaproponowali że pojadą po coś do jedzenia. Dylan z Martiną opuścili szpital i pojechali. W tym czasie Vincent powoli wstał i poinformował nas że idzie do toalety. Shane stwierdził że idzie też. Więc we 2 poszli w stronę toalet. Vincent do tej pory się nie przebrał więc był w koszuli i spodniach garniturowych. Chłopacy jakoś długo nie wracali. Po chwili przybiegł do nas Shane. Dobrze że Anija wyszła do toalety

- Vincent!... On!.- krzyczał Shane

- co on? Co się stało?- zaoytałam

- trzymał się za serce i zemdlał po chwili.

- gdzie jest?-

- Tam.

Wybiegłam z sali i podbiegłam do Vince'a. Zaczełam nim trząść żeby się obudził. Po chwili się to udało. Vincent zdezorientowany nie wiedział co się dzieje.

- Co się stało?

- zemdlałeś

Will pomógl wstać Vincentowi i powoli poszedł z nim do sali a ja poszłam do lekarza. Ten po chwili przyszedł i zbadał Vincenta. Okazało się że to przez wycięczenie organizmu. Przenieśli Vincenta na inną sale tym razem z łazienką. Po tym jak Dylan z Martiną wrócili z jedzeniem. Wszyscy zjedliśmy i kazałam Vincentowi się przebrać i iść spać. Wykonał polecenie i przebrany i ogarnięty połozyl się na łóżku.

- Jedźcie do domu, jest już późno- powiedział Vincent

- Możecie mnie zostawić, muszę odpocząć.- dodał po chwili.
Oczywiście musiał nas namawiać żebysmy go zostawili po chyba 10 minutach na to przystanęliśmy. Zostawiliśmy brata w szpitalu i pojechaliśmy do domu. Wszyscy ogarnęli się do spania i poszli spać.

Rodzina Monet IG oraz Ich ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz