Cz.3

482 10 0
                                    

Will pov:
Wstałem z fotela i poszedłem do siebie po telefon. Razem z Hailie zeszliśmy do salonu gdzie poczekaliśmy na jak się okazało Tonego. W 3 skierowaliśmy się do wyjścia, zamknąłem drzwi na klucz i wsiadłem do samochodu Tonego. Ruszyliśmy do szpitala, nie mam pojęcia ile czasu minęło od wyjazdu z rezydencji bo odleciałem myślami. Gdy się ocknąłem zaparkowaliśmy pod szpitalem. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do szpitala po chwili znaleźliśmy Dylana i Shane.
- O jesteście! - Zawołał Shane
- Co w Vincentem?- zapytałem
- Ma badania.
- Okej.
- A z tobą Will wszystko dobrze?- zapytał Tony
- Tak, czemu pytasz?- Usiadłem na jednym z krzeseł i patrzyłem na podłogę.
- Jakiś nieobecny jesteś.
- Mam za dużo myśli w głowie- mruknąłem
- Wiesz że możesz nam się wygadać?- zapytał Shane
- wiem.
- W końcu masz 5 rodzeństwa.- na te słowa podniosłem głowę z uśmiechem na twarzy.
- I odrazu lepiej- powiedziała Hailie.
Rozmawialiśmy i śmialiśmy się aż ujżeliśmy że Vincent wraca z badań. Zerwaliśmy się na nogi i gdy lekarz jechał z Vincem do sali podążaliśmy za nim. Z przodu szedłem ja, za mną Shane z Hailie u boku bo nie było z nami Sonnego, a za nimi Tony z Dylanem. Taką grupą czekaliśmy przed salą, po chwili pielęgniarka przekazała że możemy wejść do środka. Weszliśmy i rozsiedliśmy się w sali. Z nikąd w drzwiach pojawił się Lekarz.
- Dzień dobry- przywitał się
- Dzień dobry- odpowiedzieliśmy.
- Panie William mogę prosić?
- Tak już idę.
- Mogę z wami?- zapytał Tony
- Tak.- odpowiedział lekarz
W trójkę poszliśmy do gabinetu tego lekarza. W środku usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy aż ten zacznie mówić ale to się nie stało się ją zacząłem.
- Co jest z naszym bratem?- zapytałem
- O tym chciałem rozmawiać.
- Kurwa człowieku mów- Odezwał się Tony
- Tony!- upomniałem go.
- Wasz brat się głodzi.
- Ostatnio mało je.- wtrącił się Tony
- A te Omdlenia?- zapytałem
- W jego organizmie brakuje Witamin i minerałów, Z tąd te Omdlenia.
- Rozumiem. Czy Vincent zostaje na obserwacji czy może jechać do domu?
- Przed chwilą podaliśmy kroplówkę. Gdy się skończy dostanie wypis.
- Okej. A ile mniej więcej będzie to trwało?
- Do Godziny.
- Dobrze.
- Mam jedno pytanie.- Powiedział Tony
- Tak?
- Czy Vincent może teraz normalnie jeść. Chodzi mi że teraz.
- Tak. Odemnie to tyle, jesteście wolni.
- Dziękujemy, Dowidzenia
- Dowidzenia.
Wyszliśmy z gabinetu i poszliśmy na salę. Ledwo weszliśmy a tam już Dylan się pyta
- I co z Vincentem?
- Jest zdrowy.- Powiedziałem
- Ma niedobór witamin i minerałów i dlatego zemdlał.- powiedział Tony
- Czyli możemy jechać do domu?- wypalił Dylan
- Jak sie kroplówka skończy to dostanie wypis.
- Okej.
- To gdzieś za godzinę się skończy.- powiedział Tony wskazując brodą na kroplówkę.
- jesteście głodni?- zapytał Dylan
- Tak- powiedziała malutka
- Też. - Reszta razem ze mną przyznała że jest głodna. Tylko Vincent nic nie powiedział.
- Vincent jesteś głodny? - zapytałem
- Nie
- Jadłeś coś dzisiaj?
- Nie.
- To teraz zjesz.
- Muszę?
- Tak i nie ma dyskusji.
- No dobra.
- To co jemy?- wtrącił się Dylan
- a co jest najbliżej?
- McDonald's i Sushi
- To jedz po Sushi
- Czyli dla wszystkich wziąść?-
- Tak.
Dylan opuścił szpital i pojechał po sushi. Specjalnie nie kazałem mu jechać po McDonald's bo wiedziałem że Vincent uwielbia Sushi i nie będzie szukał wymówki, żeby nie zjeść. Po 30 minutach wrócił Dylan, rozdał nam sushi. Wzięliśmy się za jedzenie. Tak jak myślałem Vincent zjadł wszystko. Minęło 20 minut i kroplówka się skończyła. Przyszła pielęgniarka która odłączyła kroplówkę i wyszła. Po 5 minutach przyszedł lekarz, podał Vincentowi wypis, coś tam powiedział i wyszedł. Zaczęliśmy się zbierać. Po chwili siedzieliśmy w samochodach. Vincent i Tony siedzieli z przodu zaś ja z Hailie rozsiedliśmy się na tylniej kanapie. Malutka wtuliła sie we mnie i tak siedzieliśmy do końca drogi. Z aucie głównie panowała cisza. Dojechaliśmy do domu jako 2, wysiadłem z samochodu i zawołałem Dylana. Ten podszedł i wspólnie z Tonym pomogli Vincentowi. Weszliśmy do domu, chłopacy zaprowadzili Vincenta do pokoju i gdzieś poszli. Ja również poszedłem do swojego pokoju. Gdy tam byłem zadzwoniłem do Ojca.
- Cześć Will
- Hej,
- coś się stało?
- Nie jestem pewien czy polecimy do ciebie.
- Dlaczego?
- Przed chwilą wróciliśmy z szpitala.
- Któremu coś się stało?
- Vincentowi
- co z nim?
- Jest zdrowy, ale ma niedobór witamin i minerałów.
- A co się stało że pojechaliście do szpitala?
- Poszedłem do Vincenta i był blady. Po chwili zemdlał, przyszedł Tony zaczął go cucić ja zadzwoniłem na pogotowie. Chwila minęła i Vincent się obudził ale to tylko na chwilę bo odleciał znowu. Potem przyjechało pogotowie, wypytali nas o Vincenta, zbadali go i zabrali. W szpitalu wzięli na badania, nic nie wykryli oprócz tech niedoborów i że się głodzi. Podali kroplówkę i mógł wyjść.
- Co on z sobą robi?- powiedział z niedowierzaniem.
- Sam nie wiem.
- postarajcie się z nim porozmawiać o tym.
- Tato wiesz że on tylko ciebie posłucha.
- Może posłucha Hailie. Każdy z was jej posłucha.
- Racja. Owinęła nas sobie wokół palca
- No właśnie. Jak przylecicie to z nim porozmawiam.
- Dobrze
- Jak wam się uda to zadzwoń.
- Zadzwonię.
- okej. A ty jak się trzymasz?
- Dobrze.
- A noga?
- Boli, jadę na przeciwbólowych.
- Tylko nie bierz za dużo.
- Staram się brać mało. Bo te od lekarza są za mocne i mam mroczki przed oczami jak wezmę za dużo.
- Mówiłeś o tym komuś?
- Nie, puki co jest dobrze.
- Willy powiec o tym komuś żeby potem nie byli zdziwieni.
- Powiem,
- Jak coś by się działo to dzwońcie. Muszę kończyć.
- Dobra, pa.
Rozłączyłem się i położyłem na łóżku. Leżałem przez jakiś czas aż poczułem ból głowy. Po 20 minutach zasnąłem, nie wiem ile spałem bo obudził mnie Shane.
- Will wstawaj- mówił szturchając mnie
- Co?
- Wstawaj kolacja jest.
- Zaraz przyjdę.
- Okej. A tak wogule to dobrze się czujesz?
- Tak, tylko głowa mnie boli
- pokaż się.- Usiadłem na łóżku. Twarzą do Shane. Ten przyłożył mi ręke do czoła.
- Nie masz gorączki.- Dodał po chwili. Ukryłem oczy w dłoniach ponieważ miałem mroczki przed oczami.
- Co ci? - zapytał Shane
- Mam mroczki przed oczami od przeciwbólowych.
- Ile ich dzisiaj wziąłeś?
- 3
- To nie dużo.
- mhm.- Po chwili mroczki ustały i podniosłem głowę.
- Już?
- Tak. Podasz mi kule?
- Gdzie są?
- Gdzieś tu leżą.
- Dobra mam.
Shane podał mi kule i wyszliśmy z pokoju, skierowaliśmy się na dół. Zachaczajac o pokój Vincenta.
- Vincent kolacja.
- Muszę?
- Tak.
Vincent wstał z łóżka i w 3 skierowaliśmy się do jadalni. Usiedliśmy przy stole i zaczekaliśmy na Dylana, Tonego i Hailie. Gdy przyszli zabraliśmy się do jedzenia. Podczas kolacji zapytałem.
- Vince coś się zmieniło czy lecimy jutro do Ojca?
- Nic się nie zmieniło.
- Wszyscy są spakowani?- zapytał Vincent- Wszyscy przytakneli głową.
- To tak jutro lecimy do Tajlandii do Taty. O 3 pobudka. 3:30 Wyjeżdzamy na lotnisko.
Po kolacji rozeszliśmy się do pokoi. Poszedłem się wykąpać i przyszykować do snu. Gdy to zrobiłem położyłem się na łóżku po 15 minutach zasnąłem.

Rodzina Monet IG oraz Ich ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz