Vincent

692 8 0
                                    

Vincent pov:
Z Meksyku wyleciałem o 3.30. Ubrany byłem w jedyne dresy które wziąłem ze sobą. Lot trwał 4 godziny, podczas niego spałem. Monty ma mnie odebrać z lotniska o 8. Gdy się przebudziłem było chwilę po 6. Obsługa z samolotu podała mi śniadanie. Gdy już zjadłem napisałem do Monty' ego
-----------------------------------------------
*Wiadomości Vincenta z Monty'im.*
Vincent:
Około 8 będę lądował.
Monty:
Będe o 7.30
Vincent:
Okej.
Monty:
A jak tam lot?
Vincent:
Dobrze.
Monty:
Co porabiasz?
Vincent:
Spałem, przed chwilą się obudziłem. Ale zaraz pewnie pójde dalej spać.
Monty:
To miłych snów.
Vincent:
Dzięki.
-----------------------------------------------
Odłożyłem telefon i zasnąłem. Gdy się obudziłem zostało 30 minut do lądowania, więc poszedłem do łazienki. Poprawiłem włosy, i wróciłem na miejsce gdzie siedziałem. Spakowałem moje rzeczy które leżały na stoliku. Po paru minutach samolot wylądował. Napisałem Monty'emu że już wylądowałem, zabrałem rzeczy,pożegnałem się z  pilotem, obsłygą i opuściłem samolot. Na parkingu czekał na mnie Monty. Skierowałem się w stronę auta, Walizkę i torbe zapakowałem do bagażnika i sam wysiadłem do środka. Przywitałem się z Monty'm i pojechaliśmy do domu. Przed 9 byliśmy w domu, zaniosłem swoje bagaże do sypialni a jak już to zrobiłem udałem się do kuchni i zrobiłem sobie kawę. Gdy w spokoju piłem kawę po schodach zeszła Hailie.
- dzień dobry- przywitałem się
- O hejka. - Hailie przybiegła się do mnie przytulić, najpierw się mocno spiąłem ale szybko się rozluźniłem.
- Chłopcy ci dokuczali?
- Nie
- To jakaś zmiana
- Nie mieli kiedy. Bo Tony jest chory i leży w łóżku, Dylan siedzi z nim, a Shane wychodzi z kolegami, gra w gry, siedzi na siłowni itp.
- Rozumiem.
- Nie jesz śniadania?
- Zjadłem w samolocie. A ty zjadłaś?
- Jeszcze nie. Ale najpierw zobaczę czy chłopacy wstali to odrazu zrobię wszystkim.
- Dobrze.
- A też będziesz jadł?
- Jak mi nałożysz to zjem.
- Okej.
Hailie poszła na górę, po chwili w wróciła i zaczeła robić śniadanie dla wszystkich. Rozstawiła 5 talerzy na stole. I poszła powiedzieć że śniadanie gotowe. Po chwili wszyscy oprócz Willa który jest w szpitalu i Montiego siedzieliśmy przy stole.
- Tony jak się czujesz?
- Dobrze.
- brałeś dziś leki?
- Tak.
- A Dylan co ci się stało w nadgarstek?
- Skręcony.
- Dosyć mocno- dodał Tony.
- Byłeś w szpitalu?
- Tak byłem.
- Dobrze.  Lekarze mówili kiedy Will wychodzi?
- Will mi mówił że jak Tony będzie już zdrowy.- Powiedział Dylan
- To dobrze.
Zjedliśmy śniadanie i każdy rozszedł się po domu. Monty podczas śniadania powiedział że dziś mogę sobie zrobić wolne, skorzystałem z tego. Poszedłem do siebie do pokoju, rozpakowałem walizkę i torbe. Ubrania które nosiłem włożyłem do kosza na pranie, a nieużywane odłożyłem do garderoby. Zabrałem z tamtąd krótkie spodenki i sportowy t-shirt. Przebrałem się w obrania które wyjąłem z garderoby, wziąłem telefon oraz słuchawki i poszedłem na siłownie. Po 20 minutach rozgrzewki, przeszedłem do treningu. Mimo że mam 30 lat, kondycję mam bardzo dobrą, formę też. Na treningu robiłem: Brzuszki,pompki, martwy ciąg, podciąganie, trochę boksowałem i stałem na rękach. Cały trening z rozgrzewka zajął mi 2 godziny, z siłowni wyszedłem cały spocony. Wszedłem do siebie do pokoju, wziąłem dresy które miałem wcześniej ubrane i poszedłem pod prysznic. Przed 13 poszedłem zobaczyć do Tonego. Zapukałem do drzwi.
- Kto?
- Vincent.
- Wejdź.- wszedłem do środka
- Jak się czujesz?
- Dobrze, pytałeś już.
- Wiem że pytałem ale nie zaszkodzi jeszcze raz.
- Mhm.
- Leki wziąłeś?
- Jeszcze nie. Bo jak nikt mnie nie pilnuje to nie mam brać.
- To ja ci dam.
- Jak chcesz.
Podeszłem do szafki nocnej Tonego, zmierzyłem mu temperaturę.
- Ile?- zapytał
- 37°
Nabrałem cała strzykawkę syropu i wlałem jej zawartość Tonemu do ust. Potem podałem mu tabletki i butelkę wody. Wziął je bez problemu, chwilę rozmawialiśmy.
- Tony mogę się dowiedzieć, jakie problemy masz w szkole?
- Muszę?
- Nie ale i tak prędzej czy później sie dowiem.
- No dobra to ci powiem.
- to zamieniam się w słuch.
- No to jak wróciliśmy do szkoły po tym jak nas długo nie było, to ludzie zaczęli mnie wyzywać na początku mnie to nie ruszało. Ale jak zauważyli że mam na to wywalone zaczęli mnie popychać, zabierać rzeczy, przedrzeźniać, czasem nawet do mnie ktoś podszedł i bez powodu strzelił z liścia albo kopnął lub walnął z bara. A nauczyciele cały czas mnie i Shane biorą do tablicy i mamy robić wszystkie zadania na zmianę i jak zrobimy dobrze to nic się nie dzieje ale jak zrobimy źle to pała.
- Porozmawiam o tym z Dyrekcją.
- Dzięki, ale Monty już próbował.
- Montiego pewnie nie posłuchają. W Poniedziałek pojadę rano do szkoły i postaram się to załatwić.
- Okej.
- Shane mi coś mówił że Dylan jak wczoraj siedział u ciebie to krzyczał. Mogę wiedzieć dlaczego?
- Bo przypadkiem pociągnąłem go za nadgarstek, chciałem sięgnąć ortezę i tak wyszło.
- Ale nic poważnego mu nie zrobiłeś?
- Trochę mocniej skręcony nadgarstek.
- To dobrze.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i poszedłem do siebie. Obejrzałem film i poszedłem na obiad. Po obiedzie z Hailie, Dylanem i Shane'em pojechaliśmy do Willa. Gdy dojechaliśmy do szpitala skierowaliśmy się na salę Willa.
- Hej- przywitał się Will
- Cześć- przywitałem się
- Siemka, Siema, Hejka- przywitali się kolejno Shane,Dylan, Hailie.
- Vincent ty w dresach? Dobrze się czujesz?
- Tak dobrze się czuje. A co nie mogę chodzić w dresach?
- Możesz, ale zazwyczaj jak się gorzej czujesz to nosisz dresy.
- Dziś tak wyszło, że mam wolne. A dresy miałem ubrane jak wracałem i poprostu się nie przebrałem.
- Spoko. A jak Tony?
- Lepiej, gorączki już prawie nie ma.- powiedziałem
- Ale nadal ma katar, kaszel i boli go gardło.- dodał Dylan
- Jakoś pod wieczór do niego zadzwonię.
- Spoko- Shane.
- Jak Tony wyzdrowieje i Will wyjdzie z szpitala to lecimy do Taty?- zapytała Hailie
- Tak- odpowiedziałem
- A szkoła?- zapytała.
- Będziecie mieli wakacje wcześniej, załatwię żeby dali wam szybciej świadectwa i nagrody.
- Okej.
- Ojciec już się pewnie nie może doczekać aż przylecimy.- Will
- Pewnie tak.
Resztę dnia spędziliśmy w szpitalu. Około 21 wróciliśmy do willi. Rozeszliśmy się po domu. Poszedłem do siebie do pokoju, wykąpałem się i wogule. Położyłem się w łóżku i poszedłem spać.

//////// Dzisiaj takie krótsze, nie mam za wiele czasu. Jutro mam wycieczkę i może po drodze coś mi się uda napisać, ale nie obiecuje. Najprawdopodobniej następna część wleci za 2 dni.
Piszcie w komentarzach pomysły, aktualnie nie wiem o czym pisać.////////////////

Rodzina Monet IG oraz Ich ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz