~7~

489 8 0
                                    

Obudziłam się o szóstej czterdzieści. Powędrowałam do garderoby żeby wybrać ciuchy. Po piętnastu minutach wybrałam białe trochę szersze w nogawkach spodnie od garnituru damskiego,  czarny top i białą bluzę na zamek oraz nową bieliznę. Z tym poszłam do łazienki żeby wziąść prysznic.

Po dwudziestu minutach byłam w kuchni i robiłam sobie śniadanie. Dałam też Sabie jedzenie i picie. Na śniadanie zrobiłam sobie jajecznicę z boczkiem i świeżym szczypiorkiem oraz sok pomarańczowy.

Tom i Jena wrócą w poniedziałek wieczorem. Wsumie nie dziwię się że pojechali. Często tak jest wciągu tych trzech lat, a niedługo czterech bo drugiego października mam urodziny.

Kiedy zjadłam do końca śniadanie to wróciłam do pokoju żeby spakować potrzebne rzeczy do szkoły i zeszłam na dół.

Założyłam swoje czarne corversy i wyszłam z domu zamykając go uprzednio. Weszłam do auta i włączyłam się do ruchu drogowego.
Podjechałam po Sofię bo jej auto jest w naprawie. Zastanawiam się czy jest z innego kraju bo jej imię pisze się inaczej niż u nas. Po pięciu minutach byłam pod jej domem.

Jej dom był trochę mniejszy odemnie. Za trąbiłam i już po chwili się zjawiła blondyneczka. Była ubrana na czarno jedynie miła białe corversy, które kupiliśmy w piątek.

-Hej- powiedziała siadając na miejscu

-Hej. Jak tam ?- zapytałam jadąc do szkoły

-A dobrze. Nie mogę uwierzyć, że Mike przegrał- nie dowierzała

-No a jednak musisz uwierzyć bo to się stało- powiedziała uśmiechnąć się

-Cikawe czy będzie chciał rewanż- wzruszyła ramionami

-No to obojętnie tak naprawdę- powiedziałam z prawdą- mogę robić rewanże codziennie- powiedziała parkując na parkingu.

Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do szkoły. Kiedy przekroczyliśmy próg to widziałam jak niektóre osoby mówią coś między sobą ale mnie to nie obchodziło. Schowałam nie potrzebne narazie książki do szafki i z Sofią poszliśmy pod klasę od fizyki. Boże nie lubię tej baby.

Ogólnie mam dwie fizyki. Jedna to podstawowa z naszym wychowawcą, a druga rozszerzona z ta baba co mnie przyprowadziła do dyrektora.

Wszedłam do klasy i zajęłam ostatnią ławkę pod ścianą. Więc siedziałam tak z pięć minut i patrzyłam się na Sofie. Która co jakiś czas kątem oka patrzyła się na mnie.

-Dobra mów o co ci chodzi?- powiedziała kładąc telefon na ławce

-Zastanawiam się czy jesteś stąd bo nie pisze się twoje imię jak u mnie czy tutaj- powiedziałam odrazu

-Nie, nie jestem stąd tylko...no w sensie jestem stąd ale moi rodzice nie oni są z Polski i dlatego- wzruszyła ramionami i wróciła pisać z uśmiechem na twarzy.

-Dobra, a teraz ty gadaj z kim tak gadasz?- skrzyżowałam ręce na piersi

-Z David'em moim chłopakiem- ostatnie słowa powiedziała nieśmiało

-Czemu nie mówiłaś!? Gratulacje i powodzenia- powiedziałam- ale myślałam że coś czujesz do Evansa- zdziwiłam się

-Ty jesteś serio chora- stwierdziła- ja do niego nic nie czuję

-Yhym- mruknełam- ale i tak będę was trochę shipowac- powiedziałam kiedy baba weszła do klasy

-Boże daj mi siłę do niej- powiedziała z rękami w stylu modlitwy.

-Witam was- powiedziała wiedźma- sprawdziłam wasze kartkówki z piątku i powiem wam że okropnie wam poszło- westchnęła cięszko.

Zaczęła rozdawać każdemu i komentowała każda kartkówkę zostały tylko trzy. Moja, Sofi i Evansa.

W drodze do miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz