~23~

277 9 0
                                    

Leżałam na łóżku i patrzałam się na sufit tak od pół godziny. Dzisiaj do szkoły miałam na dziewiątą więc idealny piątek się zapowiada. Dzisiaj muszę iść na te zajęcia poetyckie. Zobaczę z kim jestem bo tydzień temu nie mogłam prze ten bal o którym nie chciałam pamiętać.

Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Przysmażyłam cztery kawałki chleba na patelni po obu stronach a później posmarowałam dżemem i do tego herbata miętowa z posmakiem cytrusów.

Zjadłam to w kilka minut. Miałam jeszcze pół godziny do szkoły. Weszłam do garderoby i zastanawiałam się w co się ubrać. Na dworze było zimniej niż wczoraj ale świeciło słońce mimo że za dwa tygodnie jest listopad. Ostatecznie wybrałam czarne leginsy, białe skarpetki, szarą bluzę Nike bez kaptura oraz Nike buty.

Kiedy się ubrałam usiadłam do toaletki zaczęłam się malować. Zrobiłam lekki makijaż. Nałożyłam korektor, trochę różu, roswietlacz w kącikach oczu oraz nosie, tusz do rzęs oraz kreski oraz rozpuszczone włosy. Założyłam naszyjnik który leżał na toaletce nawet nie wiem skąd go mam. Spakowałam jeszcze telefon do plecaka i ruszyłam w stronę szkoły moim dzieckiem.

Dzisiaj mam włef który miałam w wtorek a ja potrzebuję sportu. W poniedziałek wzięłam udział w wyścigach i oczywiście wygrałam, a w środę miałam niby trening ale się nie wyżyłam.

Już po chwili byłam już w szkole. Idąc do klasy każdy jakoś dziwnie się patrzał na mnie. Co nie widzieli mnie czy co? Westchnęłam ciężko i szłam dalej. Usiadłam do ławki gdzie po chwili zjawili się chłopaki. Sofi nie było bo źle się czuje od wtorku.

-Witaj Ash- powiedział Andres jak zawsze  z uśmiechem na twarzy

-Hejka hejka- oddałam uśmiech

Spojrzeli się na mnie obaj dziwnie. Kurwa o co nim chodzi. Jak nie inni to i oni.

-O co wam chodzi?- nie wytrzymałam- jak nie ludzie na korytarzu to i wy- machałam reką

-No bo wiesz co ty masz na sobie?- zapytał Evans siadając przedemną

-No nie wiem może ciuchy?- zapytałam głupio

-Kurwa mu chodzi o naszyjnik- na słowa Andresa sciagnełam brwi i spojrzałam się na naszyjnik

O co nim chodzi. Naszyjnik jak naszyjnik. Może trochę chłopski ale ładny. Nadal nie wiem skąd go mam.

-Nie rozumiem- pokreciłam głową-naszyjnik jak naszyjnik- wzruszyłam ramionami

-To nie jest normalny naszyjnik- powiedział Evans

-Bo niby czemu?- zapytałam patrząc się raz na niego a raz na drugiego

-Bo ten naszyjnik należy do Mike- powiedział Andres

Że co? Moje oczy były jak piłki od ping pong. Jak Mike ostatni raz u mnie był w wtorek. I jakim cudem tego nie widziałam? Jak do niego. Patrzę się na ten naszyjnik i go sprawdzam. Teraz on jest mi bardzo znajomy. Ale to nie może być prawda.

-No ale każdy może mieć taki- wzruszyłam ramionami

-Wcale, że nie- zaprzecza Andres

-Niby czemu?- patrzę się na chłopaka

-Ponieważ ten krzyż jest cały czarny, a obramowke ma czerwoną i stylu ma tekst- mówi poważnie

-I na dodatek ten naszyjnik jest po jego mamie- mówi po chwili Evans

Że co ? Po jego mamie? Przecież to jest nie możliwe. Nie wiem co teraz powiedzieć. Patrzę na jeden punkt na stoliku do puki nauczycielka wchodzi do klasy. Na dwóch lekcjach nie mogłam zwrócić uwagi na tematach.

W drodze do miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz