~28~

246 9 2
                                    

Obudziły mnie jakieś hałasy na dole domu. Spojrzałam się na zegarek i była druga w nocy. Hałasy były coraz głośniejsze. Saba się obudził i zleciał na dół szczekając. Nagle ustala cisza. Usłyszałam ciężkie kroki, które są coraz bliżej. Szybko wzięłam telefon i pobiegłam do garderoby.

Kurwa, kurwa gdzie się schować? Nagle przypomniałam sobie, że w picie jest schowek. Bez namysłu schowałam tam się i czekałam gdy ta osoba sobie pójdzie. Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają i kroki są głośne.

-Ashley gdzie jesteś?- usłyszałam jego głos.

Nie mogłam się ruszyć nie dlatego, że było mało miejsca, a ponieważ to on się włamał do domu i prawdo podobnie zrobił coś psowi.

-I tak wiesz, że nie uciekniesz- powiedziałam jak siada na pufie

Zakryłam usta i nos ręką aby nie wydać z siebie jakiegoś dźwięku. Czekałam. Czekałam kiedy pójdzie.

-I tak cię znajdę- powiedział i wyszedł

Poczekałam chwilę i wyszłam z kryjówki. Mogłam wziąść świerże powietrze. Włączyłam telefon i zamiast na policję zadzwoniłam do Mike. Bo sam mówił jeden telefon i będzie.

Wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha. Czekałam gdy odbierze. Były już pięć sygnałów, a ja gdy chciałam rozłączyć się usłyszałam jego głos.

-Halo?- zapytał prubujac przekrzyczec muzykę

-Mike...przyjedź- powiedziałam

-Nie mam czasu- powiedział, a ja poczułam w chuj ogromny ból w środku

-No ale Mike...- nie dokończyłam bo chłopak zakończył połączenie.

Patrzyłam się na ekran telefonu do puki się nie wyłączył. Obiecał, że jeden mój telefon i przyjedzie. Obiecał mi, a teraz mówi to. Zaczęły leczec mi łzy. Weszlam do pokoju i wzięłam jeden z większych pucharów. Podeszłam do okna i drzwi na balkon ale zamknięte były. Co za chuj. Mogłam wybić szybę ale jakbym skoczyła to i tak by mnie dorwał no był nogi połamała.

Zeszłam na dół i w salonie zoabczyłam Sabe, a do okoła jego krew. Zaczęłam szybko oddychać i podbiegłam do niego. Uklękłam przed niem.

-Nie...nie to nie możliwe- dotkelam jego futra, które było całe czerwone drżącymi rękami.

Saba już nie oddycha. On on zabił mojego psa. Usłyszałam kroki za sobą. Wzięłam puchar do ręki i schowałam się za fotel.

-Byłeś ładnym pieskiem ale twoja pani już nie jest taka- powiedział do zwłok psa

Zakryłam zakrwiona ręką usta. Łzy tak mocno mi leciały, że nie warto było je ścierać. Usłyszałam jak idzie w moją stronę. Przestałam oddychac gdy usiadł na fotelu.

-Ashley!- wydarł się aż podskoczyłam- wiem, że jesteś w domu bo wszystko zamknęłam!- znowu wydarł się- a jak byś chciała okna wybić to wiedz, że nie dasz rady bo są cholernie grube!- i ponownie.

Usłyszałam jak wstaje i kieruje się nad basen. Wyszłam za fotela i wbiegłam na schody. Gdy byłam w połowie usłyszałam go.

-Ty jesteś suko- jak opętana wbiegłam do pokoju i zamknęłam drzwi ale nie zdarzylam.

Mężczyzna otowrzył szeroko drzwi i wszedł do środka. Podniosłam ręce z pucharem z zamiarem go uderzeniem ale nie dałam rady ponieważ odskoczył i wyrwał mi moją broń popychając mnie na podłodze.

Na czwórka poszłam do drzwi ale nie dał mi nawet postawić za próg ręki ponieważ wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko.

-Maks proszę nie rób mi nic- mówiłam płacząc

W drodze do miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz