Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam tedwo co oczy. Wczoraj wróciłam późno bo do północy spędziłam czas z Mike'm. Dzisiaj podobno też mamy gdzieś iść ale źle się czuje więc może zostaniemy w domu.
-Ashley obudź się!- usłyszałam Jene
-Nie śpię- powiedziłam
-To się szykuj bo za pół godziny zaczynasz lekcje- powiedziała zamykając drzwi
Boże tak mi się nie chce iść do szkoły. Nie wyspałam się, boli mnie głowa i czuję jakbym nie mogła oddychać przez nos bo mam go zatkanego. Mogę nie iść no ale przez mój wypadek to frekwencja mi spadła i muszę chodzić. Wiem to głupie ale ja się staram abym miała powyżej dziewięćdziesięciu siedem, a aktualnie mam o dwa mniej. Może pochodzę ten tydzień, a kolejny nie.
Wczoraj byłam w szpitalu u Sofii i ona coraz gorzej się czuje i więcej śpi. Podobno nie zostało jej dużo czasu. Mam nadzieję, że ona jeszcze ten miesiąc pożyje albo do świąt ale lekarze sali jej miesiąc, a czas ten się kończy. Przecież jest wiele przypadków, że osoby które miały umrzeć przeżyły jeszcze z dwa miesiące. Mam nadzieję, że w przypadku Sofii również tak będzie.
Stoję po środku garderoby i się zastanawiam w co się ubrać. Za oknem jest zimno i zaczyna lekko padać deszcz. I po chuja ja wczoraj myłam włosy? Będę wyglądać jak kura i do tego pokra. Ostatecznie wybrałam szerokie spodnie do kostek w kolorze czarnym z kieszeniami po bokach oraz ciemno szarą bluzę z hello kitty na przedzie z kapturem. Wzięłam jeszcze nową bieliznę i skarbetki.
Kiedy znalazłam się w łazience przebrałam się i umyłam włosy. Miałam jeszcze dwadzieścia minut aby dotrzeć do szkoły. Usiadłam do toaletki i zaczęłam rysować kreski, zakryłam wory pod oczami, pomalowałam usta konturówką i szminką, kredką na linii wodnej oraz małe kreski w kącikach. Zrobiłam jeszcze brwi oraz pomalowałam rzęsy. To wszystko zajęło mi piętnaście minut. Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam założyć buty.
Weszłam szybko do mojego pojazdu i ruszyłam w stronę szkoły. Miałam jeszcze pięć minut aby dotrzeć do niej. Wsumie mogę się spóźnić bo nauczyciel, z którym mamy pierwszą lekcję to spóźnia się z dziesięćiniut. Zaparkowałam auto na parkingu i poszłam wolnym krokiem do szkoły. Było jeszcze kilka osób ale one zbierały się na lekcje. Zobaczyłam Amandę w dresie, nie pomalowaną oraz w koku. Co jak co ale bez makijażu jest ładniejsza. Nie miała na nic siły. Wyglądała jak wrak człowieka. Wiem co teraz zrobię będzie głupie ale na długiej porozmawiam z nią.
Wiem dokuczała i takie inne mi ale każdy człowiek zasługuje na drugą szansę. Weszłam do szkoły i skierowałam się do klasy. Wchodziły kilak osób więc się nie spóźniłam. Kiedy byłam już w klasie zajęłam miejsce obok brata i czekałam jeszcze pięć minut na nauczyciela.
Moje myśli znowu wróciły do Amandy. Wiem nie powinnam o niej myśleć ale ja mam tak, że nie ważne kto co mi zrobi i tak mu pomogę i wysłucham. Mam tak od dziecka. W domu dziecka tak samo było. Jeżeli osoba która mi dokuczała czujła się źle to mogła na mnie liczyć. I tak mi zostało, że wysłucham danej osoby mimo jakie mamy stosunki.
-No kto by pomyślał, że Ashley Cross się spóźni na lekcje- usłyszałam głos Andresa
-A ile ty się spóźniłeś- przewróciłam oczami
-Wredna- powiedział pod nosem
-I tak wiem, ze mnie kochasz- uśmiechnęłam się i zaczęłam zapisywać temat
-Pfff, a żebyś wiedziała- zaśmiał się i zaczął robić to co ja.
Była długa przerwa. Powiedziłam Andres'owi i dziewczyną, że nie jestem głodna. Ruszyłam szukać rudej dziewczyny. Mike nie ma bo musiał coś załatwić. Nie powiedział mi co. Przeraża mnie to, że coraz częściej chce spędzać czas i mniej mi mówi. Przestałam o nim myśleć gdy zobaczyłam dziewczynę. Była pogrążona w myślach więc mnie nie zauważyła. Usiadłam obok niej i wtedy spojrzła się na mnie.
CZYTASZ
W drodze do miłości
Genç KurguAshley od 4 lat jest w rodzinie Crossów i czuję się w niej jak w prawdziwej i nie wyobraża sobie innej rodziny. Na początku roku szkolnego Ashley dowiaduje się, że musza przeprowadzić się do Sydney przez nową pracę Toma i Jeny. Już pierwszego dnia...