𝔾𝕌𝕀𝕃𝕋𝕐 ℙ𝕃𝔼𝔸𝕊𝕌ℝ𝔼

183 14 1
                                    

Codziennie myślałam o śmierci, nie mogłam przestać. Stało się to moim „guilty pleasure", które pozwalało skupić się na czymś innym niż codzienność. Myślałam więc jak, kiedy, gdzie, czy było to zapisane w gwiazdach, a może w starej wysłużonej księdze? Różne scenariusze, rezultat ten sam, koniec tego, upragniony znak stopu na drodze bez celu.

Jestem paradoksem ponieważ jako osoba wciąż myśląca o odejściu, upatrująca w zniknięciu wybawienia dla siebie i odciążenia innych, równocześnie lękam się tego, no właśnie, czego? Co tam jest? Czy będzie to spacer z deszczu pod rynnę, spojrzę na świat po raz kolejny, zamknięta w innym ciele? A może będzie wybór – kontynuuj lub poddaj?
- Wydaje mi się, że złotym środkiem w twoim przypadku będzie nie zbliżanie się do alkoholu. - Przy każdy wypowiedzianym przez Sophie słowie jej głowa podrygiwała, jak u plastikowego pieska samochodowego.
- Mhm... 

Powinnam omijać szerokim łukiem nie tylko alkohol. Do czorta z wszystkimi przedstawicielami płci męskiej, a zwłaszcza z tymi o ciemnych jak noc włosach i dzikim spojrzeniu.
- Musimy złożyć wniosek w urzędzie, żeby zmienili twoje imię na Abstynencja.
- Mhm...

Do diabła z jego twarzą wyjętą z magazynu i mocno odznaczającą się linią żuchwy. Czy pod koszulką alabastrowa skóra wciąż była poznaczona sińcami?
- Wyglądasz, jakbyś mnie nie słuchała.
- Mhm...

Czy jakikolwiek stworzenie ludzkie może tak intensywnie pachnieć cynamonem? Króliki pachną biszkoptami, ale on zdecydowanie nie przypominał królika.
- Dołączyłam do mormonów.
- Mhm...

Tak dobre całowanie powinno być karalne. Powinien mieć na szyi zawieszoną tabliczką ostrzegawczą „Nie zbliżaj się, grozi niezapomnianymi wrażeniami!".
- Jestem w ciąży.
- Mhm...

Sama byłam sobie winna. Poprzedniej nocy przez lekkomyślność i słabą głowę bezpowrotnie straciłam kawałek siebie, zostawiając go na jego wargach. Nie dokłada się do czynszu, powinnaś go eksmitować ze swojej głowy w trybie natychmiastowym. Bardzo chętnie, tylko jak?
- Myślisz o Evanie!
- Nie!
- Aha! Tu cię mam! - Wycelowała we mnie palec wskazujący, ściągając gniewnie brwi. - Wiesz co... - Zaczęła przechadzać się po mojej sypialni z założonymi za plecy rękami. - Nie krępuj się, porozglądam się trochę, a ty sobie myśl dalej o motylkach, ślinie i wzajemnej wymianie drobnoustrojów. Jestem święcie przekonana, że jego bakterie są na etapie wybierania członków parlamentu w twojej buzi. Nie przeszkadzaj sobie. - Zaszczebiotała ironicznie z przesadnym uśmiechem.
- Przestań tak trzepać tymi rzęsami, bo odlecisz. - Odgryzłam się. 

Uniosła wzrok, jakby prosiła o pomoc z góry.
- Panie, daj mi siłę. - Złożyła dłonie w geście modlitwy i podeszła do biurka. - Odnośnie odlotu, co to, kurwa, jest? - Śmiesznie zmarszczyła nos, podnosząc moją pracę z wczorajszych zajęć.
- Mieliśmy przedstawić plan, interpretacja dowolna. - Westchnęłam. 

Pamiętam, jak głupio się czułam, gdy inni zaczęli wykreślać plany mniej lub bardziej zaawansowane architektonicznie, inni przedstawiali siebie lub bliskich w konkretnych sytuacjach, na ślubach, upragnionych kucykach czy w wymarzonym aucie. Zrobiłam ze swojej kartki wachlarz, malując go przemiennie czarnym, symbolizującym beznadzieję i żółtym, czyli trochę mniejszą beznadzieją. Potraktowałam je jak schody, po których nieustannie wchodziłam. Niestety nie zmieniały się jak w Harrym Potterze, doskonale wiedziałam jaki stopień będzie następny, były niezmienne.
- Twoim planem jest założenie pasieki z pszczołami z Minecrafta?
- Mój ukochany robaczek ma zamiar odlecieć do Montrealu, więc muszę zapewnić sobie jakikolwiek substytut. - Poczułam się źle, gdy po jej twarzy przemknął cień smutku. - Przepraszam, nie miałam nic złego na myśli. Czasami gadam od rzeczy...
- I robisz głupoty. - Dodała po chwili. Przytaknęłam jej w milczeniu. - Skoro już wiemy, że twoje życie uczuciowe jest do bani jak ostatnie sezony „The 100", to może powiesz mi, jak ma się sytuacja w domu? Co z Ruby?

Scratches Beginning [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz