Dobrze zrobiłem, wracając do domu przyjaciela.
- Prędzej Atlantę odnajdziesz.... w tym cholernym stawie... niż te przeklęte... ryby, Trace. - sapałem urywanie, wyciągając go z wody.
Od kilku godzin usilnie próbował znaleźć choć kilka, rezultaty jego poszukiwań były, jak można się domyśleć, niezbyt pocieszające. Wynik prezentował się następująco – Staw: 1, Trace: 0.
Leżeliśmy na brzegu, łapiąc nerwowe oddechy. Na jego dłoniach brudnych od mułu uwydatniły się i tak na co dzień mocno wystające żyły, co świadczyło o sporym zmęczeniu. Był wyczerpany, nie tylko ze względu na narkotyki, przemarznięty i najprawdopodobniej przytłoczony myślą, że chcąc zapłacić za wszystkie szkody, jakie zostały poczynione tej nocy będzie musiał się zadłużyć na kolejne 30 lat, jednak nie to było najgorsze.
- Zabije mnie. - szepnął do siebie. - Niedługo powinni wrócić, więc ciesz się ostatnimi chwilami ze mną.
- Jakoś to ogramy...
- Auto jest porysowane, zarzygane. Nie miałem odwagi klasyfikować pozostałych wydzielin na tapicerce i pace.
- Może zdążymy...
- Najważniejsza kolekcja w życiu mojego ojca jest na dnie stawu. Pokoleniowa waza Turner'ów została stłuczona. Jak wytłumaczę matce bełty w ścianie i bełt odmiennego rodzaju, żołądkowego, pod pokrywą pianina? Ojciec każe mi to czyścić własną szczoteczką, a potem umyć nią zęby za niesłowność: „Nie musicie się martwić, nie puszczę domu z dymem, obiecuję."
- Nie puściłeś z dymem. - zauważyłem.
Umilkłem pod naporem jego morderczego spojrzenia i docierającego do nas powoli zapachu poprzedzonego hukiem. Jakiś niedobitek z imprezy stwierdził, że świetnym pomysłem będzie przywiązanie wypchanego szopa, którego wziął za Rocket'a ze Strażników Galaktyki, do fajerwerki i puszczenie przez otwarte okno, żeby mógł wrócić z powrotem do kosmosu. Niestety poczynił błędne obliczenia, a krzywo ustawiona fajerwerka szybko zmieniła się w pocisk zapalający. Salon płonął.Nie spodziewałem się, że zostanę przywitany ciosem z partyzanta w potylicę. Niemiłe powitanie po powrocie do domu było normą, czasami mniej lub bardziej zaskakiwało, jak dzisiaj. Zatoczyłem się przed wejściem do sypialni. Musiałem oprzeć cały ciężar ciała na barku, który dociskałem do ściany. Za mało snu, zbyt wiele godzin na nogach. W innych okolicznościach być może nie doznałbym takiego zamroczenia, ale było jak było, więc jedyne, co mi pozostało to walka z czarną mgiełką przed oczyma.
CZYTASZ
Scratches Beginning [ZAKOŃCZONE]
Novela JuvenilJego ból był piękny, jak niezrozumiane dzieło sztuki. Pochłonęłam go, chowając głęboko przed światem. Rozebrał mnie z cierpienia, jakby niczego więcej nie pragnął. Wygładziliśmy wszystkie raniące krawędzie nieświadomi tego, że pojawią się kolejne i...