𝔻𝔼𝕍𝕀𝕃 𝕀ℕ 𝕄𝕐 𝔹𝔼𝔻ℝ𝕆𝕆𝕄

114 11 0
                                    

Połowa serca mojego ojca leżała dwa metry pod ziemią

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Połowa serca mojego ojca leżała dwa metry pod ziemią.


Nie wiedział, że druga jego część również jest martwa, ale niepochowana.

Za to mojego serca już nie było.

Odeszło.

Zniknęło zaraz po tym, jak umarło.

Bilans tego konkretnego organu w naszym domu był więc ujemny.

Byliśmy duchami snującymi się między pomieszczeniami, żywymi trupami gnijącymi w łóżkach, wspomnieniem człowieczeństwa, cieniem życia.

Nabój miał 11,2 mm średnicy – wystarczająco, by bezpowrotnie zgasić moją siostrę i odebrać jej życie.

Niewybredny żart życia polegał na tym, że grób, w którym spoczęła Ruby powinien być głębszy, a nad jej trumną moja. Pocisk mógł powalić dorodnego jelenia, zamiast tego postanowił zatrzymać się w mojej klatce piersiowej i w największym przejawie swojego okrucieństwa pozwolić mi żyć.

Moją cholerną powinnością było w końcu umrzeć.

Zamiast tego co chwilę słyszałam „TO CUD". Według mnie była to kara za grzechy.

C – codzienna
U – udręka
D – duszy

Wstępne przesłuchanie miało miejsce jeszcze w szpitalu, zaraz po wybudzeniu. Funkcjonariusz wydawał się niepocieszony zanikiem pamięci, jaki miałam, zupełnie jakby to była moja wina. Jedyne, co miałam w głowie, to nieruchomy wyraz twarzy mojej siostry, ciężar jej ciała na moim, oraz moje krzywe odbicie tańczące na mokrym asfalcie, cieszące się upragnioną wolnością.

Istniało ładne określenie, jakim usprawiedliwił mnie lekarz – amnezja. Siedem liter, między którymi schował się przebieg tamtej nocy i szczegóły pomocne w kontekście śledztwa.
- To nic. - odparł wtedy tata, dając mi potrzebną przestrzeń na niepamiętanie.
Podobnie zareagował na wieść o kroczącym po horyzoncie nieukończeniu przeze mnie klasy. Nawet nie byłam w stanie stwierdzić, jak wielkie miałam zaległości, a co dopiero je nadrobić.
- To nic.
I znów.
- Wykryliśmy w krwi pańskiej córki obecność narkotyków.
- To nic.
Jednego dnia, gdy pomagał mi dojść do szpitalnej toalety, moja koszula podwinęła się przy schodzeniu z łóżka. Widok moich nóg pogłębił czarną dziurę w jego spojrzeniu, jednak jedyne, co powiedział, to pełne zrozumienia:
- To nic.
Gdy niedługo później poinformował mnie, że stracił pracę, z jego ust padło po raz kolejny wyeksploatowane już zapewnienie:
- To nic.
Gdybym tylko miała wystarczająco odwagi i siły, by powiedzieć „tato, nie chcę żyć", z pewnością usłyszałabym kolejne:
- To nic.
Może w przypływie śmiałości dodałby „ja też", ale mogłam tylko gdybać, ponieważ nie powiedziałam mu tego.

Nie dało się być bardziej złamanym niż on w tamtej chwili. Po powrocie do domu zastanawiałam się, czy ojciec w ogóle sypiał, ponieważ pierwszym i ostatnim, co widziałam w przeciągu dnia, był on siedzący w kuchni z odpalonym papierosem.
- Rodzice nie powinni chować swoich dzieci. - szeptał wtedy, nadając zdaniu wydźwięk modlitewny, ale nawet jeśli wierzył w jakiegokolwiek Boga, to nie było go tam.
Sama nie mogłam mieć żalu do żadnego Stwórcy, choć tak byłoby łatwiej, bardzo bym chciała, ale nie można obarczać winą czegoś, co nie istnieje.
Winna byłam wyłącznie ja, a potwierdzenia doszukiwałam się w spojrzeniu taty, ale nic tam nie znalazłam...

Scratches Beginning [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz