𝕎ℍ𝕆 𝔻𝕀𝔻 𝕀𝕋 𝕋𝕆 𝕐𝕆𝕌

135 12 0
                                    

Teoretycznie nie powinienem, była to jedna z moich ulubionych kombinacji słów. Teoretycznie nie powinienem nie wierzyć słowom przyjaciela, zwłaszcza gdy tak bardzo angażował się w moją sprawę, że aż przekonał swojego ojca do przyśpieszenia postępowania. Teoretycznie nie powinienem zjawiać się w szkole, gdy byłem zawieszony w prawach ucznia, ale tak poradził mi Marcus. Teoretycznie nie powinienem zjawiać się w niedzielę cały nabuzowany w domu dziewczyny, uzbrojony w golarkę i potrzebę skonfrontowania obu wersji, z czego i tak nic nie wyszło przez tą cholerną herbatę.

WCZORAJ

- Idź tam jutro i dopytaj wychowawcy, co w takiej sytuacji. Możliwe, że szybciej wrócisz do obiegu. - polecił.
- No nie wiem, wszystko jest patykiem na wodzie pisane. - stwierdziłem, strzepując część żaru. - Jeszcze pogorszę sprawę.
- Nie pogorszysz, wejdź jak do siebie i powiedz, co i jak. - odparł uspokajająco. - Staruszek gadał z prokuratorem na co sobotniej herbatce. Sporo mnie to kosztowało, ale przekonałem go, żeby pchnęli sprawę. Jeśli się przyznasz, dostaniesz jakąś przymusową terapię i krótkie zawiasy, to chyba najlepsza z możliwych opcji.
- Ile cię to kosztowało? - zagadnąłem.
- Być może randkę lub kilka z jakąś porządną chrześcijanką i tuzin imprez firmowych z rolą brylującego pierworodnego. - mlasnął niechętnie.
Skrzywiłem się, ponieważ wiedziałem jak bardzo mój przyjaciel nienawidził życia, które miał i do którego starał się przekonać go ojciec. Uciekał od tego na każdy możliwy sposób.
- W gruncie rzeczy to nie tak dużo w zamian za skończenie twoich problemów. - skwitował, wzruszając ramionami.
- Moje problemy nigdy się nie skończą. - parsknąłem, klepiąc go w klatkę piersiową. - Dziękuję, Marcusie, nie zaprzepaszczę twojego poświęcenia.
- Ja myślę! Ostatnim na co mam ochotę, to klęczeć na grochu w kościele, mając u boku dziewczynę bez pamięci zakochaną w Trójcy Świętej.
- Lenistwo i zazdrość nie są czasem jednymi z grzechów głównych?
- Krótka jest droga od grzechu do priorytetu. - mruknął, spoglądając na zegarek. - Szlag. Muszę lecieć, jestem spóźniony.
- Jasne, lecisz sobie poużywać, zanim zamkną cię w seminarium?
- Pamiętaj, co mówiłem! Grzecznie i spokojnie. Powiedz, że to kwestia kilkunastu dni.
Skinąłem, żegnając się z nim. Odjechał spod mojego domu z piskiem opon.

TERAZ

Co chwilę odtwarzałem w głowie naszą wczorajszą rozmowę, upominając się w duchu, że najwidoczniej byłem tym gorszym przyjacielem, wątpiąc w niego i jego intencję. To wszystko musiało być zbiegiem okoliczności, cała ta sytuacja z nim i Carmen, bo przecież w przypadku niej i mnie tak właśnie było, czysty przypadek.

Pogoda nie sprzyjała jeździe na motocyklu, ale nie dbałem o to. Zaparkowałem ukochanego potwora na tylnym parkingu szkoły i dzierżąc kask niczym tarczę, skierowałem się na przód budynku do głównego wejścia.
Po krótkiej sprzeczce z woźnym stojącym na furcie, przekonałem go, żeby wpuścił mnie do środka.
Zrobił to niechętnie, łypiąc na mnie podejrzliwym okiem.

- Co? To ona? Cicha woda brzegi rwie... - stwierdził Trace, stojący nieopodal na korytarzu.
Ross pokazywał mu coś na telefonie. Miałem ochotę krzyknąć do nich i uciąć krótką pogawędkę, ale coś w zachowaniu Trace'a mówiło mi, że nie była to przyjemna rozmowa, poza tym śpieszyłem się, chciałem złapać wychowawcę zanim zaczną się zajęcia.
- Podobno znajomy mu wysłał.
- Lepiej żebyś tego nie rozsyłał. - powiedział ze zdenerwowaniem. - To nie w jego stylu, nie spodoba mu się to, jest cięty w tych tematach, gdybyś nie zauważył... Poza tym mówił, żeby dać jej spokój, nie mieszaj się do tego, Ross.
- Za późno, poszło w eter.
- Idiota...

Ich rozmowa niknęła w gąszczu innych konwersacji, nie byłem w stanie więcej usłyszeć. Niezauważony przez nich pomknąłem schodami w górę, na piętro. Obawiałem się tego, o czym mówili, ale nie miałem czasu na gdybanie. Przechodząc odpowiadałem pośpiesznie na powitania znajomych, zbijałem piątki w biegu i przymusowo śmiałem z rzeczy, których nawet nie byłem w stanie dosłyszeć przez huk w głowie. „Grzecznie i spokojnie', powtarzałem. Nie spierdol chociaż tego. Przelotnie spojrzałem na telefon, gdy jego wibracje stały się irytujące.

Scratches Beginning [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz