ROZDZIAŁ 1

69 4 0
                                    

TW: bardzo wizualnie opisany atak epileptyczny, wypadek drogowy, omamy wzrokowe, krew, psychiczna przemoc w rodzinie

----------------------------------------------------------------

DWUDZIESTY CZWARTY LIPCA DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE, 19:40, NORTH KILL, PÓŁNOCY NOWY JORK, PEŁNIA

Wbrew wszelkim obawom, Harum Scarum nie okazało się- a przynajmniej nie na pierwszy rzut oka- aż takie złe. Na terenie obwoźnego show było pełno ludzi, dzieciaków, a nawet i rodziców z małymi dziećmi.

Cóż, w wakacje nie było w North Kill za dużo do roboty, więc pewnie była to dla nich nie lada atrakcją.

I to w dodatku bardzo czasochłonną.

- Ja to jej zazdroszczę - stwierdziła Kaylee, kiedy oglądali występ kobiety z gumy.

- Bo? - zapytał Caleb.

- No kurde, ona mogłaby sobie sama zapiąć sukienkę na plecach bez niczyjej pomocy! I to nogą! Wypas!

Ich ciotka, stojąca nieco za nimi ze skrzyżowanymi rękoma, parsknęła śmiechem, a chwilę potem dostrzegła kątem oka, że zbliża się do niej jakaś postać. Mężczyzna, koło pięćdziesiątki, niby ubrany po cywilnemu, ale z policyjnym kapeluszem i odznaką na piersi.

Stali tak sobie przez chwilę, obserwując dzieciaki- które na tamten moment zaczęły się zastanawiać czy pani z gumy byłaby w stanie tak samo, jak sukienkę założyć też swój trykot- zanim kobieta się odezwała.

- Nawet się nie przywitasz? - rzuciła z wyrzutem.

- Mógłbym to samo powiedzieć o tobie.

- Co ty tu robisz? Od kiedy koroner obstawia cygańskie show?

- Od kiedy tak mi kazali. Przynajmniej jedno z nas musi robić dobrze swoją robotę, a nie rozkładać nogi przed...

- Nie radzę.

Mężczyzna prychnął kpiąco.

- A czego się spodziewałaś? Mówiłem ci, jakie będą konsekwencję jeśli pójdziesz za Hacketta. I to, kurwa, jeszcze najstarszego i mojego, dobrego kumpla. Zdradziecka szm...

- To już nie jest twój kumpel - przerwała mu, oschle.

- A ty już nie jesteś moją córką.

- Ciociu! - zawołała Kaylee, a koroner zdawał się rozpłynąć w powietrzu, tak gwałtownie wycofał się i wmieszał w tłum. Kobieta jeszcze za nim spojrzała, kiedy podopieczni do niej podeszli.

Najwyraźniej musiała się zrobić blada na twarzy, sądząc po pytaniach Caleba, jakie nastąpiły chwilę później.

- Wszystko w porządku? Chcesz usiąść czy coś?

- W porządku - odparła, starając się żeby to zabrzmiało przekonująco. - O co chodziło?

- Nie widziałaś? - spytała Kaylee, współczująco - Ta pani się prawie na węzeł zawiązała!

- Co ty się tym tak jarasz? To było przerażające! Brr... - Caleb aż zadrżał. - Jakby w ogóle nie miała żadnych kości...

- Jakbyśmy dzisiaj nie gadali o śledzionach też byś się tym jarał. Założę się.

- O ile?

- No chyba cię...

- Ja wam tylko przypominam - Kobieta objęła dzieciaki ramionami. - że hazard jest nielegalny dla nieletnich.

- O Boże... - westchnął Caleb, ale zaraz potem razem z siostrą parsknęli śmiechem.

- To gdzie teraz? - spytała ich ciotka.

𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz