ROZDZIAŁ 24

27 4 0
                                    

TW: atak zwierzęcia na człowieka, śmierć człowieka poprzez rozerwanie korpusu na żywca, opisy masakrowanego ciała i pożerania go, opis rany od pułapki na zwierzynę, psychiczna i fizyczna przemoc w rodzinie
------------------------------------------------------------------

DWUDZIESTY SZÓSTY KWIETNIA, 20:00 NORTH KILL, PÓŁNOCNY NOWY JORK, PEŁNIA

Lenora wykonała dużego susa nad jakimś wystającym korzeniem i w tym samym czasie, kilka stóp od niej, bestia Kaylee zrobiła to samo. Musiała na nią jednak zawarczeć, żeby cofnęła się. Lider zawsze biegnie z przodu. Niżsi rangą nie mogą.

Zamiast niej, ofuknęłą ją jednak bestia Caleba. I to dosłownie ofuknęła, bo sprzedał jej tylko coś na kształ pojedynczego, przeciągłego bulgotu. Lenora warknęła na oboje. Raz krótko, tak dla zasady, aby się opanowały. Zapuścili się bowiem najgłębiej w las, jak do tej pory i liczyła, że jeżeli w pełni się skupią to coś odnajdą.

Albo kogoś.

Zwodnicze śpiewy Jej zbijały sierżant z tropu, średnio raz na trzydzieści stóp. Wilkołaki musiały przynajmniej być w pełnej gotowości.

A myśląc o tym, kobieta zanurkowała pod jakimś zwalonym pniem, który całkowicie blokował jej ścieżkę. Bestia Chrisa przeskoczyła tuż nad tym i zaraz została oszczekana przez pozostałe, ale nie zareagowała. Wręcz przeciwnie, przyspieszyła

I to bardzo.

Lenora wydobyła z siebie pełno najbardziej agresywnych warknięć, jakie dała radę i bestia zatrzymała się po czym odpowiedziała jej tym samym, szczerząc zęby.

O co chodziło? Czyżby samcowi nie spodobało się to, że samica nimi dowodziła i zamierzał ją właśnie w tym momencie o tym uświadomić?

Pozostałe dwa wilkołaki ustawiły się po bokach Lenory, warcząc gardłowo. Sama kobieta nie chciała dawać potworowi żadnych sygnałów, które mogły go skłonić do ataku, ale z drugiej strony nie należało pokazać mu też takich, co sygnalizowały by jej poddanie.

Tylko, że oba ze sobą kontrastowały.

Zawyła ile sił w płucach. Caleb i Kaylee odpowiedzieli tym samym. Chris nie.

O co mu do diabła chodziło?

Rodzeństwo przez ułamek chwili zaczęło intensywnie węszyć, nim znów wróciło do warczenia na swojego ojca.

I wtedy sierżant to zobaczyła.

W drucianym ogrodzeniu, oddzielającym prywatny teren rodziny Hackett od państwowego lasu, była albo dziura, albo celowe przecięcie. Metalową siatkę ktoś odgiął i przelazł na drugą stronę, żeby zrobić sobie tam obozowisko. Stał tam dwuosobowy namiot, nielegalne miejsce na ognisko i ruszt z jakimś garnuszkiem. W ciemności i gęstości roślinności dało się spostrzec tylko co rusz krzesany ogień. Najwyraźniej komuś się skończyły zapałki, paliwo w zapalniczce, albo w ogóle czegoś z tego zapomniał.

O nie.

Kurwa no nie.

Ludzie. Obcy ludzie. Tutaj, teraz, nielegalnie.

Wepchnięci prosto w paszczę wilkołaków.

- Pomocy! - krzyknęła Lenora za siebie w las, mając nadzieję, że wszyscy jej towarzysze zdążą na miejsce przybyć zanim rozpęta się piekło.

Tym jednak zaalarmowała nie tylko swoją rodzinę i człowieka przy ognisku, ale także i bestię Chrisa,
która to ruszyła w jej kierunku. Zdążyła ją zadrasnąć srebrnym nożem nim Kaylee z Calebem rzucili się na niego. Zrobiła się straszliwa kotłowanina, dało się słyszeć odgłosy biegu po lesie i trzaski radia. Korzystając z okazji, sierżant rzuciła się pędem w kierunku namiotu. Musiała zdążyć przed...

𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz