TW: wizualnie opisany i brutalny atak zwierzęcia na człowieka, krew, wizualne opisy obrażeń, wizualny opis postrzału zwierzęcia, wstrzyknięcie środka odurzającego bez zgody
------------------------------------------------------------------DWUDZIESTY CZWARTY LIPCA DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE 19:48, NORTH KILL PÓŁNOCY NOWY JORK, PEŁNIA
— Wybierz trzy karty — powiedziała melodyjnie Eliza, po rozłożeniu tarota na stole. — a ja wyjaśnię ci ich znaczenie.
Lenora ostrożnie wysunęła z talii trzy karty, a potem przesunęła je do wróżbitki. Starsza kobieta odwróciła pierwszą z nich.
Znajdował się na niej mężczyzna w czerwonym stroju średniowiecznego błazna. Na jednym z jego ramion siedział kruk, a na drugim mężczyzna trzymał wiadro z wodą ze znajdującej się w tle studni. Owo wiadro było dziurawe i zawartość się wylewała. To już samo w sobie było niepokojące, ale nie bardziej niż to upiorne drzewo z twarzą wykrzywioną w grymasie, wyrytą na pniu
— Głupiec... — rzekła Eliza — Ciekawe kto to taki? Każdy z nas potrafi rozpoznać głupca. Czyż nie? Niewinność i wolność? Albo lekkomyślność i ryzykanctwo. Spontaniczność. Działanie bez zastanowienia i adekwatne do niego konsekwencje. Pomyśl, Lenoro. Pomyśl i nie poparz się.
Policjantce przez głowę przeszły wszystkie możliwie scenariusze związane z ogniem. Aż się jej to dziwne wydało. Przecież była racjonalną osobą. Nie powinna się tym przejmować, prawda? To tylko słowa.
Wróżbitka odwróciła kolejną kartę.
Tym razem znajdowało się na niej więcej postaci, choć przeważały zwierzęce. Kruk w prawym górnym, lew w prawym dolnym i wilk w lewym dolnym rogu. W lewym górnym natomiast, wśród chmur, lewitował jakiś mężczyzna w białej todzę.
Niepokojąca wychudzony mężczyzna.
Każda z tych istot zdawała się pilnować jakiejś części zielonego, roślinnego wieńca, wewnątrz którego unosiła się kobieta. Blondwłosa kobieta, "ubrana" jedynie w szarfę. Trzymała coś w ręce, ale policjantka nie wiedziała, co to jest. Przypomniało obiekt między piórem ze stalówką, a strzałą z łuku.
— Świat — Tym razem Eliza nie tylko podała nazwę karty, ale też się uśmiechnęła.
— Ach, świat. Ścieżki podróżników często biegną prosto... Ale nie zawsze jest tak łatwo. Bywa, że krzyżują się one z innymi. Współczucie i gniew. Tam, dokąd idziesz, będziesz potrzebowała przyjaciół. Bo dopiero, gdy wpadamy w trzewia bestii, uświadomimy sobie, jak niebezpieczny jest świat.Bestia.
No tak, bestia to przecież słowo tak pojemne, że mogło odnosić się do kogokolwiek.
Lub czegokolwiek.
Policjantka poczuła się minimalnie lepiej, ale wciąż w napięciu patrzyła, jak Cyganka odwraca ostatnią kartę. Przedstawiała mężczyznę w stroju średniowiecznego króla- w płaszczu z gronostaja, jabłkiem i tym podobne- stojącego na grobie z ozdobną rzeźba w kształcie... No właśnie czego? Uskrzydlonego barana? Tak to właśnie wyglądało. Za to konkretnie dało się nazwać zwierzęta, znajdujące się powyżej.
Kruki. Pełno kruków.
— Cesarz — stwierdziła Eliza, a głos miała tym razem niepokojący. Władza, ojcostwo. Nic z tego nie jest wieczne, prawda? Potężni upadają, a ich mocarstwa wraz z nimi. Niech krwawią. Niech rozrywają się na strzępy. Niech giną.
Lenora poczuła się bardzo, ale to bardzo nieswojo, dlatego, że znalazła w myślach, aż dwie osoby i dwie historie, pod które mogła to podciągnąć.
CZYTASZ
𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵|
Fanfiction"Co Cię nie zabije, to wzmocni." było chyba jednym z największych kłamstw, jakie można wcisnąć człowiekowi. I Lenora Hackett wiedziała o tym, aż za dobrze. Wiedziała o tym dziesięć lat temu, kiedy ojciec wyrzucił ją z domu. Wiedziała o tym, sześć la...