DWUDZIESTY ÓSMY KWIETNIA, 11:19, NORTH KILL, PÓŁNOCNY NOWY JORK.
Lenora była tak zestresowana tym, co widziała, że pochłonęła resztę śniadania praktycznie jednym gryzem. Na kawę nawet patrzeć nie chciała, zresztą naczynie z nią wciąż leżało zbite w ogrodzie. Zamiast tego Travis zaoferował jej czekoladę. Bo, jak się okazało, nie pojechał rano naskarżyć matce, tak jak sierżant myślała.
Tylko do sklepu. Tak po prostu, po ludzku, do sklepu, bo trzeba było zrobić zakupy po pierwsze, a po drugie- żeby jej kupić czekoladę.
Tak, jak kiedyś.
Tylko, że już nie było i nie miało być tak, jak kiedyś.
Nie czuła się na siłach, aby powiedzieć mu co się stało. Nie chciała tego przeżywać znowu.
Napisała mu to na kartce. I to też nie jakoś szczegółowo. Chociaż i tak wiedziałby kim jest Ona.
Tego także nie chciała czynić. Po prostu mężczyzna nie dawał za wygraną.
Obserwowała, jak jego wyraz twarzy zmieniła się stopniowo z każdym, następnym, przeczytanym zdaniem. Nawet się za głowę złapał, a w oczach zalśniły mu łzy.
Tak. Zdecydowanie nie powinna mu tego pokazywać. Pewnie gdyby nie przyłapał jej na napadzie to w ogóle by mu nie powiedziała, że do tego doszło.
Cholera, wszystko szło źle. Miała mu powiedzieć o rozwodzie, a nie... nie o tym wszystkim.
I jeszcze jej było głupio, że po tym wszystkim ją pocieszał.
- Tak bardzo mi przykro... - powiedział, kładąc dłoń na jej przedramieniu.
Nawet chciała ją strącić, ale nie mogła.
Nie w tamtym momencie.
Nie kiedy on cierpiał.
Boże... Boże, kiedy to się wszystko tak spierdoliło?
- Nie chciałem, żebyś... nigdy tego dla ciebie nie chciałem... - Głos Travisa wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na niego i serce się jej ścisnęło.
Podeszła do męża i przytuliła go, pozwalając by wypłakał się w jej ramię.
Kiedyś mu powie o rozwodzie.
Ale nie teraz. Nie.
- Kocham cię - usłyszała, przez co sama się rozpłakała, wiedząc, co mu serwuje życie i ona sama. - Jesteś najlepszym co mi się w życiu przydarzyło.
Wtedy to już przez łzy nie była w stanie wydusić nic, nawet odpowiedzi na to i czuła się podle.
W ogóle, nie tylko w tamtym momencie. Podle i parszywie.
Będzie się smażyć w piekle.
Ona już tam na nią czekała.
♤♤♤
DWUDZIESTY TRZECI SIERPNIA DWA TYSIĄCE DWADZIEŚCIA JEDEN, 04:15, NORTH KILL PÓŁNOCNY NOWY JORK, PEŁNIA
Jazda w nocy drogą dziewięćset dziewiętnaście nigdy wcześniej nie wydawała się drogą na wojnę, jak wtedy.
Travis prowadził. Lenora siedziała na fotelu pasażera. Między nimi znajdowała się broń na srebrne naboje, do której sierżant załadowała domowej roboty nabój z pierścieniem Elizy Vorez. Ryan i Laura siedzieli z tyłu. Kearney za policjantką.
Przez długą chwilę, w zasadzie przez blisko czterdzieści minut, wszyscy pogrążeni byli w zadumie i skupieniu. Dopiero niedoszła wychowawczyni przerwała milczenie:
CZYTASZ
𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵|
Fanfiction"Co Cię nie zabije, to wzmocni." było chyba jednym z największych kłamstw, jakie można wcisnąć człowiekowi. I Lenora Hackett wiedziała o tym, aż za dobrze. Wiedziała o tym dziesięć lat temu, kiedy ojciec wyrzucił ją z domu. Wiedziała o tym, sześć la...