ROZDZIAŁ 21

19 3 0
                                    

TW: przemoc psychiczna w rodzinie, rana po odstrzeleniu palca, omamy słuchowe i wzrokiem
------------------------------------------------------------------

JESIEŃ DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE, 15:40, NORTH KILL, PÓŁNOCNY NOWY JORK.

Kiedy Travis wrócił do domu, Lenora jeszcze nie spała. Choć była wyczerpana fizycznie i psychicznie, emocje zwyczajnie nie pozwalały jej na błogie odpłynięcie w ramiona Morfeusza, gdzie mogła łudzić się, że to wszystko nie działo się naprawdę.

Kobieta jednak zdecydowała się udawać, że śpi, bo jeszcze nie przemyślała sobie dokładnie, jak chciała przeprowadzić rozmowę z mężem. Słyszała jak mężczyzna krząta się po domu, jak sam szykuje się do tego, żeby się położyć. Ba, nawet przyszedł do niej do sypialni. Musiał sobie wziąć krzesło, bo sierżant słyszała poruszanie mebli, a nawet skrzypienie drewna. Travis zajął miejsce tuż przed nią. Wiedziała, bo inaczej nie dałby rady dotknąć jej twarzy od frontu i odgadnąć jej włosów.

Westchnął ciężko i zabrał rękę, a później wydał z siebie taki dźwięk jakby dusił płacz. Lenora poczuła, jak przesuwa ręką po bluzie, w której spała, a później nagle ją odrywa. Kobieta domyśliła się dlaczego tak się stało. Że wyczuł szwy. Przecież miała je zrobione tak grubo i "po chamsku", że ciężko to było przeoczyć.

Policjantka cudem nie zareagowała, kiedy mąż jej te bluzę zadarł, a później wydał z siebie coś, co już definitywnie brzmiało jak zduszony płacz. I to taki nieumiejętnie zduszony.

— Przepraszam — szepnął i nawet gdyby powiedział coś więcej, to sierżant i tak by tego nie usłyszała, ponieważ wyczerpanie wzięło nad nią górę.

Kiedy się obudziła, było już grubo po południu, a Travis spał w rozłożonym fotelu. Lenora wstała i spróbowała się ogarnąć na tyle na ile się dało. Przechodząc korytarzem po wstawieniu wody na kawę zorientowała się, że przycisk automatycznej sekretarki podświetlał się na czerwono. Jako, że kobieta wychodząc z sypialni zamknęła drzwi, aby męża przez przypadek nie obudzić, nie wahała się i ów przycisk wcisnęła.

— Masz trzy nowe wiadomości od Constance Hackett — oznajmił robotyczny głos po czym rozległo się piknięcie sugerujące, że za chwilę maszyna zacznie te właśnie wiadomości puszczać.

Lenora bez zastanowienia kliknęła inny przycisk, nad którym namalowano symbol kosza na śmieci.

— Czy na pewno chcesz usunąć wszystkie..? — Kobieta nawet nie dała się komunikatowi w pełni "wypowiedzieć". Po prostu znów nacisnęła to samo co wcześniej.

— Dlaczego to zrobiłaś?! — Głos Travisa dotarł do jej uszu tak nagle, że mało nie podskoczyła.

Mężczyzna wręcz rzucił się do automatycznej sekretarki, próbując jakoś odzyskać dostęp do skasowanych wiadomości. Kiedy mu się to nie udało, ze złością uderzył pięścią w szafkę, na której wszystko stało. I sekretarka i wszystko inne co stało na meblu, podskoczyło.

— Cholera jasna — rzucił po czym ponowił pytanie — Dlaczego to zrobiłaś?! Co jak to było coś ważnego?!

— Niby co? — prychnęła Lenora — Kolejny wysryw na temat tego, jaką masz beznadziejną żonę, że ta cała sytuacja to jej wina i powinieneś się rozwieść?

— Nie wszystko się kręci wokół ciebie, do diabła! Poza tym ta awantura rano to była twoja wina!

Policjantkę zatkało.

— Co takiego? — wykrztusiła w końcu.

— Wiesz jaka jest moja matka! Dlaczego celowo ją prowokujesz?! Co ci się stało?!

𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz