ROZDZIAŁ 4

37 4 0
                                    

TW: krew, obrażenia, niepokojące przesłuchanie policyjne, psychiczna przemoc w rodzinie
------------------------------------------------------------------

DWUDZIESTY CZWARTY LIPCA DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE  20:52, NORTH KILL PÓŁNOCY NOWY JORK, PEŁNIA

Choć w swojej pracy, wiceszeryf Travis Hackett, widział wiele i wiele stresujących sytuacji dane mu było przeżyć, to fakt, że od kilku godzin nie miał kontaktu z własną żoną- która de facto miała pod opieką trójkę dzieci w tym dwójkę cudzych- sprawiał, że nie był w stanie utrzymać nerwów na wodzy.

Zresztą nie tylko on był tak bardzo zdenerwowany. W tym samym stanie był Chris, który nie mógł się skontaktować z Kaylee i Calebem.

— Dalej poza zasięgiem — powiedział, odkładając telefon od ucha chyba po raz setny. — Wilkes się odzywał?

Travis pokręcił głową. Naprawdę był zdesperowany i tylko dlatego zdecydował się skontaktować z teściem, który miał obstawiać całe to cygańskie show. Miał szczęście, że mężczyzna w ogóle odebrał.
Gdyby tak się nie stało, pewnie trzeba by było dzwonić do szeryfa.

— Co tam się u diabła stało? — mruknął Chris — W czarną dziurę wpadli? Żeby wszystkie telefony były odcięte? Tam przecież jest linia.

— Nie linia tylko jeden słup i to pewnie ostro zajechany po tym przez tłum. Dzwoniłeś do znajomych dzieciaków? — zapytał policjant, chodząc od okna do okna.

— Wszyscy wyjechali. No poza moimi wychowawcami, ale oni akurat siedzą w obozie.

— O kurwa.

— Co?

— Radiowóz — powiedział Travis, wciąż stojąc przy oknie.

To mogło znaczyć wiele złego.

Mężczyzna nie czekał aż ktoś z wozu wysiądzie i podejdzie do drzwi, tylko sam wypadł na zewnątrz. Chris pobiegł w ślad za nim.

Koroner opuścił pojazd jako pierwszy, od strony kierowcy, po czym podszedł do tylnych drzwi. Na widok braci Hackett, jego mina zrobiła się wyjątkowo zaniepokojona.

— To nie będzie piękny widok — przyznał, po czym otworzył wejście do wozu.

Pierwsze ze środka wypadły dzieciaki. Całe przerażone, zapłakane...

— Czy to jest krew?! — wyrwało się Chrisowi, kiedy nastolatki wtuliły się w niego.

Koroner nic nie zdążył nic odpowiedzieć, bo Lenora wysiadła z auta. Travis mało nie zemdlał na jej widok. Ona też była od stóp do głów umorusana w czymś czerwonym. Jej jasne włosy wyglądały jakby je przefarbowała, a twarz miała biała, jak kreda.

— Jezus Maria — wykrztusił policjant, dopadając do kobiety o gorączkowo jej sie przyglądając. — Nic ci nie jest?

— Nie wiem — powiedziała, kompletnie zdezorientowanym tonem.

— Jesteś ranna? Coś cię boli?

— Jest w szoku — wtrącił koroner, a Travis spojrzał na niego spode łba. — Jak oni wszyscy.

— Nie ciebie pytałem — warknął wiceszeryf.

— Chodźcie do środka — rzekł dyplomatycznie Chris — musimy was doprowadzić do porządku i wyjaśnimy wszystko...

Tak właśnie postąpiono i już chwilę później- korzystając z tego, że w domu były w sumie aż trzy łazienki- poszkodowani się do nich udali. I choć koroner chciał już coś zacząć wyjaśniać, to Travis z Chrisem mu na to nie pozwolili.

𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz