TW: bardzo wizualnie opisana przemiana człowieka w zwierzę, wizualnie opisany zły stan ludzkiego zdrowia, krew, omamy wzrokowe, masowa panika
------------------------------------------------------------------DWUDZIESTY CZWARTY LIPCA DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE 20:00, NORTH KILL PÓŁNOCY NOWY JORK, PEŁNIA
Kilka chwil po tym jak Lenora opuściła namiot Elizy- ta zjawiła się wśród zebranych tłumów i zajęła miejsce przy tym czymś, zakrytym tkaniną, gdzie znajdował się Silas- Wilczy Chłopiec. Była inaczej ubrana. Prawdę mówiąc, jeśli ktoś miałby sobie wyobrazić stereotypowy, romski strój to pewnie wyglądałby właśnie tak. Może, za wyjątkiem tej dziwnej, skórzanej torebki na pasku, przewieszonym przez ramię.
Przynajmniej Lenora była tego zdania.
Atmosfera zagęściła się. Ludzie byli zainteresowani tą częścią spektaklu, której wcześniej nie dane im było ujrzeć i momentalnie ustawili się w takim miejscu, żeby widzieć, co się będzie dziać. Rodzice brali dzieci na barana, albo na ręce i przepychali się do przodu. Nastolatkowie podobnie. Lenora stanęła z Calebem i Kaylee z boku, żeby przez przypadek ktoś na nich wszystkich nie wpadł.
Jakież było zdziwienie zebranych, kiedy Eliza wyciągnęła rękę w kierunku policjantki oraz towarzyszącej jej młodzieży.
— Podejdźcie bliżej, przyjaciele. Śmiało. — powiedziała.
Zdumiona funkcjonariuszka nie wiedziała, jak się zachować. Byli w trójkę- jako członkowie rodziny Hackett- rozpoznawalni w North Kill, a o ile dzieciaki były lubiane, o tyle ich ciotka już niezbyt. Z tego względu zaraz padło na nią mnóstwo negatywnych spojrzeń.
Caleb wyglądał już wtedy, jakby zaraz miał coś tej grupie powiedzieć. Kaylee miała podobnie zacięta minę, ale zareagowała, jak dojrzała kobieta. Wzięła ciocię pod rękę, brata za ramię i tak przeszli bliżej, do wróżbitki. Eliza wskazała im wtedy miejsce z samego przodu, więc je zajęli.
Tłum zamilkł jednak dopiero wtedy, kiedy Cyganka na nich spojrzała.
Ponieważ w tamtym momencie słońce już zaszło, Mistrz Ucieczek z Harum Scarum podał wróżbitce pochodnie, od której ona odpaliła te w swoim najbliższym otoczeniu. Potem oddała mu wciąż płonący kawał drewna, wyjęła coś z torebki- jakąś fiolkę z ciemnym płynem- po czym wylała jej zawartość na ręce, a potem wtarła obficie w twarz i szyję.
Tym czasem mężczyzna z pochodnią odbiegł. Tak, odbiegł. Jakby się czegoś bał. I nagle wśród "pracowników" tego przybytku zrobiło się pusto.
I była już tylko Eliza.
I tylko ona.
— Tego, co dane wam będzie tu ujrzeć... — zaczęła staruszka, trzymając pochodnie w lewej ręce — nie widziały dotąd niczyje oczy. To, co dane wam będzie ujrzeć, sprawi, że zaczniecie się zastanawiać, czy aby na pewno umysł nie płata wam figli!
To mówiąc, wróżbitka chodziła od prawego końca obiektu zakrytego tkaniną, do lewego i tak w kółko. Co jakiś czas zwracała się prosto do tłumu, patrząc na nich i mówiąc dobitniej, bardziej stanowczo. Prawie wszyscy zebrani wydawali się coraz bardziej i bardziej podekscytowani. Nawet Kaylee i Caleb. Trzymali się mocno ramion cioci i wpatrywali wyczekująco, w to co działo się przed nimi.
Tylko Lenorę zdawał się ogarniać niepokój.
— Wydaje wam się, że macie kontrolę nad swoimi życiem? No tak. Trzymając wodze rydwanu, każdy czuje się bezpieczniej. Przejęcie kontroli i zdanie się na determinację w podejmowaniu decyzji. To odważne...lecz czasem może być też głupie. Wielu skryłoby się na rydwanie... — Tu nastąpiła dramatyczna pauza, rodem z teatru, a gdy po niej Eliza kontynuowała, przyspieszając nienaturalnie wypowiadanie kolejnych słów — lecz mogą nie być tam tak bezpieczni, jak się im zdawało! — To mówiąc, gwałtownym szarpnięciem, ściągnęła tkaninę na podłoże.
CZYTASZ
𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵|
Fanfiction"Co Cię nie zabije, to wzmocni." było chyba jednym z największych kłamstw, jakie można wcisnąć człowiekowi. I Lenora Hackett wiedziała o tym, aż za dobrze. Wiedziała o tym dziesięć lat temu, kiedy ojciec wyrzucił ją z domu. Wiedziała o tym, sześć la...