ROZDZIAŁ 8

28 3 0
                                    

TW: graficzne opisy ran zadanych przez zwierzę, pożar lasu, wybuch butli gazowej, myśli samobójcze, opis przemocy psychicznej w rodzinie
------------------------------------------------------------------

CZTERNASTY SIERPNIA DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE  19:09 NORTH KILL PÓŁNOCNY NOWY JORK, PEŁNIA

— Czego zapomniałeś? — zapytała Lenora, odbierając telefon od męża.

Travis pojechał razem z zastępcą szeryfa na konferencję do miejscowości obok. Nie tylko w North Kill zauważono bowiem niezbyt sympatyczne wydarzenia , związane z Silasem i jego matką. Choć chyba bardziej należało powiedzieć właścicielka, nawet jeśli Eliza Vorez naprawdę go wychowała.

Albo wychowywała.

Nikt kto trzymał dziecko w klatce nie powinien nazywać się opiekunem, a co dopiero rodzicem i Lenorze krew w żyłach wrzała, jak tylko sobie pomyślała o tej starszej kobiecie.

Ale mimo to starała się zachować spokój. Dla swojego malucha, dla siebie i dla męża.

Travis zdecydowanie zbyt bardzo wszystkim się martwił.

— Nie czego, a o czym — wiceszeryf parsknął śmiechem — zapomniałem zostawić Hankowi dokumenty w budynku. Wiesz, te w...

— W niebieskiej teczce? Mam je mu podrzucić?

— Tak, właśnie te. Ale on oczywiście, nie zamierza cię ściągać na posterunek. I w gruncie rzeczy mu za to podziękowałem. Nie chcę żebyś siedziała w tym miejscu. Jeszcze będą kogoś prowadzić...

— Mam gaz. I mam paralizator. I pałkę, a nawet dwie.

Travis się zaśmiał.

— A licząc twoje obie to cztery, ale jedną z nich się raczej nie obronię.

Po drugiej stronie słuchawki rozległ się tylko głośny chichot.

— Mówiłem ci już, jak bardzo cię kocham? — zapytał wiceszeryf po chwili.

— Naprawdę? Za takie żarty? No za wysokich standardów to pan nie ma, panie władzo. Ja ciebie też kocham. A teraz powiedz mi jeszcze co z tym Hankiem.

— Jak do mnie dzwonił to powiedział, że przyjedzie do ciebie jakieś piętnaście po . Ale skoro ze mną rozmawiasz, to rozumiem, że go jeszcze nie ma.

— Nie, ale jest drugą rozmowa — powiedziała kobieta, słysząc dzwonek domowego telefonu — na stacjonarny..  — Lenora przyjrzała się wyświetlaczowi urządzenia. — To Hank. Czekaj, odbiorę, nie rozłączaj się.

— Jak sobie pani Hackett życzy — odparł Travis, a jego żona odebrała telefon od szeryfa.

— Cześć, co tam? Chodzi o te dokumenty?

— Skąd wiesz? — zapytał mężczyzna, a kobieta uśmiechnęła się przekornie, choć nie mógł tego zobaczyć

— Jestem policjantką, Hank. Na zwolnieniu, ale policjantką. Wiem takie rzeczy.

— A, no tak!

— Nie no, tak na poważnie to Travis mi powiedział. To co z tymi dokumentami?

— No miałem po nie przyjechać, ale wyobraź sobie, że złapałem gumę. Inne wozy są w rozjazdach. Wyślę po ciebie taksówkę, na mój koszt. Mogę podać wasz domowy, żeby przewoźnik zadzwonił, jak dojedzie?

— To bez sensu— stwierdziła Lenora — o tej porze na to zadupie taksówka będzie jechała ponad godzinę. O ile jakaś znajdziesz i nie będziesz musiał dzwonić po przewoźnika wielkogabarytowego. A to będzie drogie. Podjadę do ciebie sama.

𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz