ROZDZIAŁ 7

38 5 0
                                    

TW: psychiczna i fizyczna przemoc w rodzinie
------------------------------------------------------------------

DWUNASTY SIERPNIA DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE  09:34 NORTH KILL PÓŁNOCY NOWY JORK

— Naprawdę nic nie można z tym zrobić? — spytała Lenora, do telefonu.

— Niestety — westchnął Travis — teraz to już nie sprawa policji, a CPS. Tylko wiesz, jak długo oni rozwiązują tego typu sprawy. Latami. Poza tym mamy już na karku jakąś fundację od mniejszości narodowych i etnicznych. Nie wiem jakim cudem się dowiedzieli, ale śmiem twierdzić, że koroner maczał w tym palce. Tylko, po co?

— Chce skompromitować Hanka, zająć jego miejsce i cię zwolnić. Ot co. Raczej wątpię, że on kieruje się jakimś skrytym poczuciem nierówności społecznych. To wredna, chciwa świnia.

— Po pierwsze się nie denerwuj — powiedział mężczyzna, spokojnym tonem, słysząc zmianę w głosie żony, sugerującą, że przestaje trzymać nerwy na wodzy. — Po drugie, twój ojciec jest koronerem, więc nie ma szans, żeby wcisnąć się na stanowisko szeryfa. Poza tym, ludzie z North Kill go nie wybiorą. I po trzecie, bardzo dziwnie się słucha, jak mówisz o nim w ten sposób. To do ciebie nie podobne.

Po drugiej stronie słuchawki rozległo się westchnięcie.

— Ja już naprawdę nie mam do niego siły — przyznała kobieta — Mogłam zrozumieć, że przez to, co uwidziało mu się w tym, jego pokrętnym umyśle nie chce utrzymywać z nami kontaktu. Mogłam nawet zrozumieć, to, że jest dla nas zwyczajnie nie miły. Ale naprawdę, on się zaczyna zachowywać, jak dzieciak z podstawówki. Ktoś robi nie po mojej myśli, to skłamię na niego do pani. Porażka.

— Spróbuj się tym nie zamartwiać. Wiem, że to trudne, ale nie zmienisz jego podejście. Sam musi zauważyć, że popełnił błąd i zrozumiał, co traci.

— Może masz rację.

— A ty może masz czekoladę w lodówce.

Na chwilę na linii zapanowała cisza.

— Nie... — odparła w końcu Lenora, przeciągle, głosem na pograniczu rozbawienia i niedowierzenia.

— Tak — mężczyzna parsknął śmiechem.

— Ale jak... przecież patrzyłam do lodówki...

— Jest w skrzynce z warzywami na wierzchu.

Znow zapanowała cisza, przerywana jedynie odgłosem stawianych kroków, otwierania lodówki i szperania w niej.

— Hy! — rozległo się po chwili — Mam! Rzeczywiście, była na wierzchu. Mój mózg dzisiaj nie funkcjonuje. — Kobieta parsknęła śmiechem, aby moment później dodać:

— Dziękuję.

— Nie ma za co.

— Za najlepszego męża na świecie.

— No nie takiego zaraz najle...

— Za najlepszego męża na świecie — powtórzyła Lenora, bardziej stanowczo — A teraz najlepsza żona na świecie się żegna, bo idzie zjeść czekoladę, zanim przyjdą dzieciaki. Mają być za pół godziny.

Kaylee i Caleb przybyli pod dom wujostwa w tamtym momencie, a nie za pół godziny.
Lenora przyjęła ich wyjątkowo ciepło, bo wyglądałi, jakby tego bardzo potrzebowali.

— Co się stało? — spytała sierżant.

— Byliśmy dzisiaj obok Harum Scarum... — zaczęła Kaylee.

𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz