ROZDZIAŁ 15

24 3 0
                                    

TW: gałka oczna utracona po ataku zwierzęcie, krew, rany po ataku zwierzęcia, rany po przymusowej i pionierskiej amputacji, opisy brutalnego ataku zwierzęcia, omamy wzrokowe i słuchowe, opisy psychicznej przemocy w rodzinie.
------------------------------------------------------------------

JESIEŃ DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE, PÓŁNOCNY NOWY JORK

Z samego rana następnego dnia, nie informując nikogo- w obowie o potencjalne konsekwencje- Lenora i Travis udali się na miejsce, w którym mogli znajdować się ludzie, mający indormacje na temat ostatnich wydarzeń. Spędzili prawie całą noc na poszukiwaniu zgrupowania Romów, do którego należała trupa Harum Scarum. Musieli przejechać blisko pięćdziesiąt mil- część drogą dziewięćset dziewiętnaście, przebiegającą przez tereny należące do różnych Hackettów, a część drogą główną. I to i tak nie była cała trasa. Bo jeszcze zostało im przedarcie się przez las, które mogło- ale nie musiało- okazać się owocne.

Małżonkowie zatrzymali się na jakimś leśnym parkingu, pośrodku niczego, gdzie nawet ławki nie było. Stąd musieli iść na piechotę. Żadne z nich nie powiedziało tego na głos, ale byli zaskoczeni, że trupa pojechała aż tak daleko.

Zaskoczeni i przekonani, że jakby tak się nie stało, to dziś by tutaj nie stali.

A blisko pół setki osób nie byłoby zakopanych trzy metry pod ziemią.

— Zaczekaj — powiedział Travis, kiedy wysiedli z auta.

Lenora stanęła w miejscu, a wtedy jej mąż sięgnął do torby, którą zabrał ze sobą. Chwilę później, ku początkowemu zdumieniu pani sierżant, mężczyzna założył jej łańcuszek oraz bransoletkę.

— Nie wiemy — zaczął, upewniając się, że oba przedmioty nie mogą tak o, sobie spaść przy jakimś gwałtownym ruchu — czy jego nie ma w tych lasach...

Mówił o Silasie. A biżuteria była srebrna.

— Myślisz, że mógł się aż tak oddalić? — spytała, choć wiedziała jaka jest na to odpowiedź i mąż dokładnie takiej jej udzielił.

— Nie mam pojęcia — westchnął, na ułamek chwili obejmując twarz żony jedną ręką. — Obyśmy się czegoś dowiedzieli.

— Czekaj. Ty nie masz ochrony. — Zauważyła Lenora, a jej ciało przeszyło nagłe uczucie trwogi.

— Mam — Mężczyzna wyjął z torby fiolkę z krwią. — Miesiąc temu tata zebrał ich kilka, po przemianach. Niewiele tego, ale zawsze coś.

— Przecież, nie możesz iść do tych ludzi z krwią na twarzy, wystraszą się. I nawet nie wiemy czy ich znajdzie...

Ucięła, widząc, jak Ona przemyka między drzewami.

Powiedziała jej imię, a u policjantki wywołało to takie okropne uczucie. Naraz odżyły wszystkie te negatywne wspomnienia z dnia pożaru, a ból głowy był tak obezwładniający...

Tak... Lenora miała wrażenie, jakby jej ktoś wlał kwas do wnętrza czaszki. Z jękiem kucnęła, zasłaniając głowę rękoma.

Travis natychmiast do niej dopadł. Był zadziwiająco spokojny, jedyne nerwy zdradzało minimalne drżenie w jego głosie.

— Co się dzieje? — zapytał — Coś cię boli?

— Głowa — odparła, a panika, która zaczęła ją ogarniać sprawiła, że wydawała z siebie świsty nie oddech.

Już chciała jakoś wydusić z siebie, że Ją widziała, ale wtedy powietrze przeciął strzał.

I to strzał ze strzelby.

𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz