ROZDZIAŁ 23

14 3 0
                                    

TW: efekty po przymusowym użyciu środków usypiających

------------------------------------------------------------------

JESIEŃ DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE, 18:58, NORTH KILL, PÓŁNOCNY NOWY JORK.

Kiedy Lenora wróciła do domu, Travis czekał na nią w salonie. Zajął sobie miejsce na kanapie, a obok- na stoliku do kawy leżały dwa opakowania z chińszczyzną na wynos- każde z oddzielnym zestawem pałeczek. Szeryf trzymał w ręku jakąś kopertę i to dość grubą.

— Cześć — rzuciła do niego sierżant, a jego ponura twarz natychmiast się rozpromieniła.

— Cześć — odparł — Jesteś głodna? Dopiero co przyszło, jest jeszcze ciepłe. Poza tym...

— Poza tym jestem głodna — przerwała mu kobieta, biorąc jeden zestaw dla siebie i siadając z nim na drugim końcu kanapy. — Dziękuję, że pomyślałeś. — Dodała, między kęsami.

Odpowiedziała jej cisza.

— Travis? — spytała policjantka.

— Nadal jesteś na mnie bardzo zła, prawda?

— Bardziej jest mi przykro, a nie jestem zła. Zła jestem na tę głupią babę, którą spotkałyśmy dziś z Rochelle…

— Pojechałaś się spotkać z żoną Hanka?

— Pojechałam do biblioteki — Sierżant zdjęła torbę z ramienia. — po książki…

— A już myślałem, że zatankować.

Żart może i suchy, ale kobieta parsknęła śmiechem.

— Tam spotkałam Rochelle. Pomogła mi, jak bibliotekarka zaczęła wydziwiać, bo brałam książki o Romach. Zaczęła walić jakimiś rasistowskimi tekstami, a potem coś o moim ojcu.

Travis nieźle się na to zdziwił, ale przede wszystkim oburzył.

— Co za babsko... — mruknął — Co mówiła
dokładnie?

— Że on by wiedział, jak mnie ustawić. Powiedziała to po tym, jak stwierdziła, że jest zdziwiona moją postawą, jako jego córki. A jak jej wyłożyłam kim on tak naprawdę był, to właśnie wtedy rzuciła to o ustawianiu.

Szeryf powiedział wtedy dość ciekawą wiązankę, aż się jego żona na niego spojrzała.

— Przepraszam — burknął trochę jak naburmuszone dziecko. Trochę bardzo. — ale się wkurwiłem.

Lenora znów parsknęła śmiechem.

— A dlaczego ty nie jesz? — zapytała po chwili i mężczyzna jakby się ocknął.

— Tak, tak, zaraz — powiedział, niezbyt sensownie, po czym chrząknął i wręczył rozmówczyni kopertę.

— Co to jest? — Funkcjonariuszka uniosła brew.

— Dzwoniłem do wdowy po twojej matce — wyjaśnił, a kobieta posmutniała nieco.

— Nie widzieliśmy jej... od pogrzebu — westchnęła. — A to już taka starsza pani... powinniśmy…

— Powiedziała, że nas rozumie i zaprosiła na obiad na Święto Dziękczynienia. Obiecałem, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby być, ale wtedy jest pełnią. Nie miałem serca, żeby jej odmówić tak o.  Muszę... jakoś to ograć, wiesz?

Sierżant nie chciała wałkować po raz wtóry tematu, że przez swoją matkę Travis czuł się zawsze zobligowany spełniać standardy każdego, a po swoich pozwalał deptać, jakby były nic nie wartymi śmieciami. Osobiście, sama by odmówiła w takim wypadku i nie trzeba by było wymyślać sensownej wymówki.

𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz