ROZDZIAŁ 12

29 3 1
                                    

TW: graficzne opisy obrażeń i złych stanów fizycznych ciała ludzkiego, dekapitacja przez zwierzę, graficzne opisy nienaturalnej transformacji ludzkiego ciała, omamy wzrokowe i słuchowe.
------------------------------------------------------------------

CZTERNASTY SIERPNIA DWA TYSIĄCE PIĘTNAŚCIE  20:40 NORTH KILL PÓŁNOCNY NOWY JORK, PEŁNIA

Nic nie mogło się równać z ulgą Travisa, kiedy to jego żona zerwała mu kurtkę z głowy i zobaczył, że kobieta była cała i zdrowa.

A przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Nigdzie nie było też bestii.

—  Boże — wykrztusili małżonkowie i padli sobie w objęcia, ale tylko na chwilę.

— Słyszałeś to? — spytała Lenora.

— Musimy się stąd wynosić — powiedział mężczyzna, pomagając jej wstać. Gdzieś w tle runęła na grunt płonąca gałąź.

— Czy słyszałeś ten krzyk? — dopytała kobieta.

— Nic nie słyszałem — przyznał — ale mogłem nie zwrócić uwagi. Gdzie Silas?

— On to... usłyszał. Usłyszał ten krzyk. I uciekł.

— Starczy tego, my też musimy uciekać... — Ledwie wiceszeryf to powiedział, to naraz rozległ się wrzask Wilkesa, jakby go...
Jakby go coś pożerało żywcem.

— Kaylee..! — wyrwało się Lenorze — Kaylee tam została!

— Kaylee pojechała z Warrenem na posterunek...

Policjantka zbladła, nagle, a nawet zakryła uszy na moment i zacisnęła powieki.

— Co ci..? — zaczął zaniepokojony Travis, ale kobieta mu się wtrąciła.

— Musimy tam jechać! Szybko!

Udało im się przedrzeć przez las na szosę, a tam spotkało ich coś, czego nie mogli się spodziewać, nawet znając mroczny potencjał bestii.

Koroner Leonard Wilkes leżał na asfalcie w dwóch częściach. Osobno głowa, osobno reszta.

I wszędzie było pełno krwi.

Lenora zwymiotowała pod własne nogi.

Travis zdążył przytrzymać ją w pionie i dobrze, bo inaczej miała wrażenie, że gruchnęłaby kolanami o szosę.

— Chodź — powiedział jej mąż, kiedy już sierżant doszła mniej lub bardziej do siebie. — Chodź, nie patrz na to, nie patrz, musimy cię zabrać do lekarza.

— Nie do lekarza — zaprotestowała kobieta, keidy została już posadzona w pozostałym na miejscu radiowozie — Na posterunek.

— Lenora...

— Travis, błagam, musimy jechać na posterunek! — W głosie sierżant wybrzmiala desperacja. — Musimy, błagam...

Mężczyzna, niechętnie, ustąpił i po zapięciu żonie i sobie pasów, pojechał na wskazane miejsce w akompaniamencie syren wozów alarmowych, które to wreszcie dojechały na miejsce pożaru.

No, kurwa, rychło w czas.

Okolica posterunku wyglądała nieprzychylnie, jak nigdy. Pusto, lampy trzeszczały wyłączając się i włączając...

A ze środka dochodziły wrzaski.

Lenora wbiegła do środka, jako pierwsza. To, co zauważyła, było... nie znalazła słów.
Zwłoki. Pełno zwłok. Pełno porozrywanych części ciała, ściany umazane krwią, podłoga w tejże utaplana, zupełnie jakby...

𝙲𝙻𝙰𝚆𝚂 |𝚃𝚑𝚎 𝚀𝚞𝚊𝚛𝚛𝚢 𝙵𝙵| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz