Rozdział 36

61 4 4
                                    

Pov: Paweł
Dominik założył bransoletkę ode mnie i poszliśmy do restauracji. Nie jest to nasza ulubiona restauracja ale tą postanowiłem zostawić na kolację przed oświadczynami. Zamówiliśmy i po chyba 30 minutach jedzenie przyszło, zjedliśmy zapłaciliśmy i wyszliśmy. Pochodziliśmy chwilę po parku i wróciliśmy do hotelu, ja wziąłem portfel i wyszedłem kupić wszystko czego potrzebowałem. Kupiłem jego ulubione słodycze jakieś owoce itp. jakiś koc miałem w walizce już schowany kupione jedzenie oraz picie postanowiłem schować do plecaka który również mam w hotelu. Planem na dzisiejszy wieczór jest piknik na plaży podczas zachodu słońca i kąpiel w morzu. Wróciłem do hotelu schowałem co było potrzebne do plecaka i poszedłem do salonu po Dominika. Musimy już wychodzić bo do zachodu zostało jakieś 40 minut do plaży mamy 20 a rozłożenie tego też trochę zajmie.

P: Domi chodź wychodźmy
D: co? jak? gdzie?
P: dowiesz sie na miejscu chodź
D: no dobra

Wziąłem plecak i wyszliśmy z hotelu zamykając pokój.

D: co ty masz w tym plecaku
P: nie ważne
D: no powiedz
P: nie bądź ciekawski bo do niczego cie to nie doprowadzi
D: ale ja chce wiedzieć
P: ciekawość to pierwszy stopień do piekła, dowiesz sie w swoim czasie
D: ale jesteś
P: coś panu nie pasuję? Dostałeś prezent teraz masz niespodziankę, zabrałem cie do LA jako wyjazd urodzinowy załatwiłem fajny apartament nie masz co narzekać
D: no żartuje przecież
P: no mam nadzieję

Gdy doszliśmy na plażę w pewnej chwili zatrzymałem Dominika, to jeszcze nie to miejsce ale chce aby miał niespodziankę.

P: załóż to - podałem mu czarną opaskę na oczy
D: ale że czarna?
P: nie narzekaj, zakładaj
D: dobra no

Chłopak założył opaskę a ja zaprowadziłem go do miejsca w którym miał byś nasz piknik.

P: dobra stój nie ruszaj sie i nie zdejmuj jeszcze opaski
D: co ty kombinujesz?
P: zobaczysz
D: dobra ale szybko
P: spokojnie poczekaj chwilę

Rozłożyłem koc a na nim jedzenie i picie które kupiłem. W plecaku zostały tylko 2 ręczniki. Podszedłem do Dominika złapałem go za rękę i podprowadziłem do koca tak aby widział cały koc a w tle niebo na którym słońce już zachodziło.

P: zdejmij opaskę
D: okej - chłopak zdjął opaskę i sie uśmiechnął - postarałeś się widzę
P: no trochę tak
D: to co piknik podczas zachodu tak?
P: tak, a potem kąpiel w morzu
D: serio?
P: tak
D: cudowny pomysł
P: ciesze się że ci sie podoba, siadaj na kocu
D: siadam już - blondyn usiadł na kocu a ja usiadłem obok niego i złapałem go za rękę - widzę że kupiłeś moje ulubione słodycze
P: tak i jeszcze arizone specjalnie dla ciebie
D: specjalnie dla mnie?
P: tak
D: dziękuje
P: nie ma za co Domi

Siedzieliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się ogólnie czas leciał nam fajnie jak zawsze. W pewnej chwili stwierdziłem że czas na kąpiel w morzu, pozbieraliśmy śmieci i je wyrzuciłem po czym wróciłem do Dominika i usiadłem na przeciwko niego na kocu

P: czas na kąpiel w morzu
D: co ale jak w czym
P: a nie można jak Pan Bóg stworzył?
D: oszalałeś chyba
P: nie czemu?
D: bo ktoś może nas zobaczyć głupku
P: nikt nas nie zobaczy to miejsce jest zasłonięte przez drzewa dlatego ma taki klimat, a że nikt nie wie o tym miejscu to nikt tu nie chodzi, w szczególności o tej godzinie, no dawaj
D: nie ma szans
P: czemu
D: bo ktoś może nas zobaczyć
P: nikt nas nie zobaczy no dawaj bedzie fajnie
D: dobra przekonałeś mnie ale masz jakieś ręczniki?
P: mam w plecaku
D: dobra no
P: to zdejmuj ubrania i wskakujemy
D: ty tak samo
P: wiem wiem - zdjąłem z siebie ubranie, schowałem je do plecaka i stałem czekając na blondyna
D: po pierwsze nie gap sie po drugie schowaj sie do tej wody bo mi oczy wypali
P: sugerujesz coś?
D: tak że powinieneś sie schować do wody i przestać świecić przede mną jajkami bo wypali mi oczy
P: weź wcale nie, wyglądam w miarę dobrze
D: oj wiem drocze się z tobą ale stoisz i sie na mnie gapisz a ja nie chce żebyś to robił
P: mogłeś tak od razu, tylko ciuchy schowaj do plecaka
D: tak wiem

Wszedłem powoli do wody, zatrzymałem się gdy woda sięgała mi do pasa. Stałem tyłem do brzegu i patrzyłem na zachodzące słońce gdy nagle ktoś a raczej Dominik stanął za mną. Położył dłonie na moich biodrach a głowę na ramieniu.

D: ale pięknie - szepnął chłopak patrząc na zachód
P: prawda - powiedziałem również szeptem aby nie zepsuć chwili
D: dobra koniec tego dobrego nie wszedłeś do wody aby patrzeć na zachód

Stanął na przeciwko mnie i chytrze się uśmiechnął po czym popchnął mnie do wody ale na jego nieszczęście zdążyłem pociągnąć go za sobą. Wynurzyliśmy się, spojrzałem na Dominika

D: to ty miałeś wpaść do wody nie ja
P: coś za coś masz nauczkę na przyszłość żeby nie wpychać mnie do wody
D: nie moja wina że do twarzy ci w mokrych włosach
P: nie przesadzaj
D: serio mówię
P: no niech ci bedzie że tak ale i tak ci sie odwdzięczę za to wepchnięcie do wody
D: domyślam sie właściwie

Nasza Paczka - Dominik Rupiński, Paweł ZmitrowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz