Rozdział 50

39 2 1
                                    

*czas kolacji*

Pov: Paweł
Właśnie usiedliśmy do stołu jedliśmy a w pewnym momencie odezwał sié mój ojciec

Tp: jak minął wam dzień?
P: dobrze ojcze
Tp: dobrze? to znaczy? Może powiedział byś co robiłeś?
P: przepraszam... tak masz racje powinienem powiedzieć, ja... pomagałem trochę mamie iii oglądałem seriale na Netflixie
Tp: pomagałeś? Niby w czym? Jak mi powiesz że gotowałeś to
P: nie jasne że nie, wiesz no jak sie jakąś szafka poluzowała czy coś to pomogłem
Tp: dobrze
P: a tato...
Tp: a co chodzi
P: muszę ci powiedzieć coś ważnego
Tp: w końcu sobie kogoś znalazłeś?
P: no tak jakby, chodzi o to że ja mam chłopaka, jestem gejem
Tp: CZYM JESTEŚ?
P: raczej kim tato ale no prosze cie nie denerwuj sie
Tp: żartujesz?! Mój syn jest gejem?!
P: nie żartuje
Tp: DO MNIE - powiedział wściekły
P: tato nie prosze
Tp: JUŻ

Bez słowa podszedłem do niego, stanąłem przed nim a on spojrzał na mnie ostrym wzrokiem. Dostałem w policzek raz, drugi, trzeci, czwarty potem w brzuch kolanem, w drugi policzek. Ledwo stojąc na nogach spojrzałem na ojca.

Tp: do fotela i klękasz
P: pro.. - przerwałem i odkaszlnąłem - prosze nie
Tp: JUŻ
P: okej

Podszedłem do fotela, podwinąłem koszulkę i klęknąłem. Dostałem 50 batów skórzanym pasem w plecy.

Tp: A TERAZ WSTAJESZ I DO POKOJU A JUTRO WYNOCHA NIE BĘDĘ TRZYMAŁ PEDAŁA POD MOIM DACHEM
P: mhm

Wstałem, ledwo chodziłem ale musiałem dać rade. Podszedłem do Dominika, złapałem go za rękę i pociągiem za sobą do pokoju. Jak byliśmy w pokoju zamknąłem drzwi na klucz i usiadłem na łóżku. Schowałem twarz w dłonie i zacząłem płakać. Dominik usiadł obok mnie i położył dłoń na moje kolano.

D: jestem z tobą
P: dobrze, że ehe ehe (kaszle) że tobie nic nie jest
D: ale martwie sie o ciebie, bardzo cię pobił
P: wszystko jest dobrze
D: dużo kaszlesz
P: wcale nie ehe ehe - w tym momencie na ręce którą były zakryte przed chwilą moje usta zobaczyłem krew, znieruchomiałem
D: co jest?
P: krew...
D: co?
P: kaszle krwią
D: o kurwa - powiedział załamany - Paweł musimy jechać do szpitala
P: jutro
D: Paweł
P: nie Dominik, jutro
D: ale obiecaj że jutro
P: obiecuje

Po chwili się położyliśmy, ledwo leżałem wiec usiadłem i spojrzałem na Dominika

D: nie kładziesz sie?
P: nie dam rady tak leżeć bo bolą mnie plecy
D: chodź połóż sie na mnie
P: co?
D: no chodź połóż sie
P: okej

Położyłem sie i rzeczywiście było lepiej, Dominik położył dłonie na moich udach zamiast na plecach żeby mnie nie bolało tak bardzo. Po chwili oboje zasnęliśmy

*Rano*

Obudziłem sie, leżałem na Dominiku i w sumie jak na razie nie miałem zamiaru schodzić. Wtuliłem się w niego mocniej a on przejechał dłońmi po moich udach i ułożył je tak że leżałem na nim i nogi miałem okrakiem.

D: mój książę się wyspał?
P: jak na mnie powiedziałeś?
D: książe, podoba ci sie?
P: tak ale nie jestem księciem
D: jesteś, jesteś moim księciem
P: serio?
D: tak - uśmiechałem sie - to jak wyspałeś sie?
P: jasne że tak, z tobą zawsze sie wysypiam
D: to dobrze
P: Dominik dziękuje że jesteś
D: nie ma za co Pawełku
P: Pawełku?
D: tak, wiem mówiłeś żebym tak na ciebie nie mówił ale chciałem jakoś ci poranek umilić
P: nie jestem zły, ciesze się że tak do mnie mówisz szczególnie teraz, pokazujesz tym że mnie kochasz
D: to prawda
P: i pokazujesz jaki troskliwy, opiekuńczy i dobry jesteś
D: już skończmy ten temat, chodź wstajemy spakujemy się i jedziemy do domu
P: a moja mama ehe ehe - na ręce znowu była krew
D: nadal kaszlesz krwią?
P: tak
D: musimy pojechać do szpitala
P: tak wiem pojedziemy, ale co z moją mamą miała jechać z nami
D: powiemy żeby przyjechała za pare dni okej?
P: okej

Wstaliśmy, ogarnęliśmy sie, spakowaliśmy rzeczy, pożegnaliśmy sie z moją mamą i wyszliśmy na stacje.

Nasza Paczka - Dominik Rupiński, Paweł ZmitrowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz