Rozdział 49

42 1 1
                                    

Pov: Paweł
Obudziły mnie krzyki wściekłego ojca, spojrzał na zegarek i było koło 9:30. Dominik jeszcze spał, dokładnie JESZCZE spał. Właśnie zaczął się budzić, pewnie przez krzyki mojego ojca.

D: co jest?
P: poprostu mój ojciec znowu robi awanturę
D: będzie dobrze
P: Dominik tak jest już od parunastu lat, nie będzie dobrze

W tym momencie usłyszałem huk oraz krzyk ojca.

Tp: to nauczka dla ciebie! Jeszcze raz dowiem sie że na to pozwalasz to skończy się to gorzej!

Wstałem i chciałam tam ich, chciałem ją obronić ale Dominik mnie zatrzymał łapiąc mnie za nadgarstek, spojrzałem na niego.

Po:v Dominik
Paweł spojrzał na mnie, w jego oczach było widać gniew ale jednocześnie strach

D: zaczekaj
P: puść mnie on ją bije musze tam iść
D: żeby coś ci się stało? Nigdzie nie idziesz - usiadłem obok niego na materacu
P: Dominik zrozum ja musze, kto ją obroni jak nie ja
D: nie idź tam, nie chce żeby coś ci się stało zostań tu ze mną, widzę że jesteś zły ale jednocześnie sie boisz
P: jestem na niego wściekły że robi jej krzywdę ale jednocześnie w chuj sie go boje
D: zostań tu

W tym momencie ktoś zaczął dobijać sie do drzwi, ktoś czyli ojciec Pawła

Tp: OTWIERAJ TO
P: nie
Tp: JUŻ BO CI TE DRZWI WYŁAMIE Z ZAWIASÓW
P: tato prosze cię uspokój sie
Tp: OTWIERAJ MÓWIŁEM
P: dobrze...

Pov: Paweł
Wstałem i otworzyłem mu drzwi, wszedł wściekły do pokoju i spojrzał na mnie.

Tp: KTO TO JEST
P: to tylko mój przyjaciel...
Tp: IMIE
P: Dominik
Tp: czemu tu jest?! Nie mogłeś przyjechać sam?!
P: chciał jechać ze mną to go zabrałem
Tp: CZEMU JA NIC O TYM NIE WIEDZIAŁEM?!
P: zapomniałem ci powiedzieć...
Tp: a co ty demencje masz?! Skleroze?!
P: nie tato... przepraszam...

W tym momencie dostałem w policzek

Tp: W DUPIE MAM TWOJE PRZEPRASZAM JESZCZE JEDNA TAKA AKCJA A SKOŃCZYSZ JAK TWOJA MATKA PRZED CHWILĄ ZROZUMIANO?
P: ...
Tp: PYTAŁEM O COŚ
P: tak...

Ojciec wyszedł a ja nie patrząc na Dominika rzuciłem sie na łóżko głową w poduszkę. Bałem sie go, w chuj sie go bałem ale musiałem dać radę. Musiałem, dla Dominika. Czułem że ktoś usiadł obok mnie i położył dłoń na moje placy

D: Paweł
P: przepraszam, że nie umiałem mu się postawić
D: nie masz za co przepraszać, boisz sie go i nie dziwie sie
P: przecież ja nie moge mu tego powiedzieć... on mnie zabije
D: nie mów tak
P: ale tak będzie, sam widzisz jak zareagował na to że przyjechałeś
D: moge cie bronić
P: nie ma szans jeszcze zrobi coś tobie, dam sobie rade sam
D: jesteś pewny?
P: tak
D: jesteś głodny? Może pójdźmy coś zjeść
P: nie chce stąd wychodzić
D: a nie jesteś głodny?
P: jestem ale boje sie go, nie wyjdę stąd
D: Paweł prosze cię chodź
P: wychodzi za godzinę do pracy, wtedy możemy wyjść
D: dobrze skoro tak chcesz

Minęła godziną i mój ojciec wyszedł do pracy. Przez tą godzinę awantury były prawie cały czas. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na Dominika

P: wyszedł, możemy iść coś zjeść
D: dobrze w takim razie chodź

Poszliśmy do kuchni, jak weszliśmy zobaczyłem mame. Stała przy blacie i coś robiła, dopiero po chwili zobaczyłem że ma rozbitą głowę.

P: Boże co on ci zrobił - podszedłem do niej, odwróciłem ją przodem do mnie i złapałem za rece - przepraszam że cię nie obroniłem mamo
Mp: nie przepraszaj nie musisz mnie bronić, widzę że ciebie też uderzył
P: tak ale to nic
Mp: może lepiej mu nie mów i wróćcie dziś do domu
P: nie mamo pogadam z nim i jutro wrócimy a ty razem z nami
Mp: jesteś pewny że powinnam z wami jechać a co jak nas znajdzie
P: nie znajdzie, nie zna mojego adresu
Mp: dobrze niech będzie pojadę
P: ciesze sie, a teraz przepraszam ale chcemy zjeść
Mp: jasne

Zaczęliśmy robić robie śniadanie a mama robiła w sumie sam nie wiem co ale coś w kuchni

Nasza Paczka - Dominik Rupiński, Paweł ZmitrowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz