rozdział 5

6.6K 351 11
                                    

Obudziło mnie natrętnie brzęczące urządzenie zwane budzikiem. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i stwierdziłam, że nie jestem spóźniona, w sumie do szkoły mi się nie spieszy. Położyłam głowę na poduszkę i zamknęłam oczy, jednak nie na długo bo po chwili mój budzik znów zadzwonił. Westchnęłam ciężko, wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki. Po wykonaniu czynności porannej toalety zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko, by zrobić koktajl truskawkowy. Po zmiksowaniu składników, wlałam napój do szklanki, po czym wypiłam wszystko jednym haustem. Przeszłam do salonu, żeby włączyć telewizor na mojej ulubionej stacji muzycznej. Kiedy ustawiłam odpowiednią głośność, by słyszeć świeże kawałki znanych wykonawców na górze w moim pokoju, skierowałam się do niego. Z szafy wyjęłam krótkie, podarte, czarne spodenki i biały crop top. Ubrałam się w wybrany zestaw i przeczesałam włosy szczotką, decydując się na pozostawienie ich rozpuszczonych. Zrobiłam delikatny makijaż i zaczęłam pakować się do szkoły. Zauważyłam, że dzisiaj jestem gotowa dość szybko, więc zeszłam schodami w dół, wyłączyłam telewizor i włożyłam na nogi czarne vansy. Napisałam sms'a do Ashtona:


"Nie przyjeżdżajcie dzisiaj po mnie, chcę się przejść, bo szybko się wyrobiłam. Kup mi kawę xx"


Zdążyłam wyjść z domu i zamknąć drzwi na klucz, kiedy poczułam, że mój telefon zawibrował.


"Haha, a może Luke po ciebie przyjechał? Okej, kupię x"


No proszę, jaki żartowniś, ja nawet nie wpadłabym na to, że ten idiota może po mnie przyjechać, ale Ash to Ash.


"Oczywiście, że przyjechał, nawet przywiózł mi bukiet róż. Jesteś głupi."


Schowałam telefon do kieszeni, uprzednio włączając muzykę w słuchawkach, które włożyłam do uszu. Niezbyt obchodziło mnie co odpisze mój kuzyn i czy w ogóle odpisze, najważniejsze, że kupi mi kawę. Szłam w umiarkowanym tempie, nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się pod szkołą. Weszłam do budynku i zaczęłam iść w stronę mojej szafki. Wyjęłam potrzebne książki i schowałam je do torby. Zatrzasnęłam drzwiczki, odwróciłam się na pięcie i prawie wpadłam na niebieskookiego idiotę. Odskoczyłam i przyłożyłam dłoń w miejsce, gdzie znajduje się serce.


- Znowu? Luke, czy tobie straszenie ludzi sprawia przyjemność? Przestań tak robić. - powiedziałam z wyrzutem.


- Nie przesadzaj, to tylko przypadek. Gdzie reszta? - powiedział z uśmiechem, ugh, jak ja tego nienawidzę, poprawka, jak ja jego nienawidzę.


- A co cię to obchodzi? Nie masz swoich znajomych? - odgryzłam się.


- Obchodzi, bo to są też moi znajomi. - czy on czasem nie przesadza? Mogą sobie być znajomymi, ale bez przesady - znają się jeden dzień.


- Wczoraj się poznaliśmy, a ty myślisz, że możesz tak po prostu wbić się do naszej paczki? Nie mów hop, zanim nie przeskoczysz kolego. - wydaję mi się, że ten kretyn się za bardzo rozpędza.


- Ashton powiedział, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebym do was dołączył. - oczywiście, ciekawe czy skoczyłby z mostu, bo Ashton powiedział. - Poza tym, nie pytałem, czy mogę być w waszej paczce, tylko gdzie reszta. - dopowiedział z lekką złością. Dupek.


- Nie interesuję mnie o co pytałeś, żegnam. - powiedziałam oschle odwracając się na pięcie i odchodząc od tego idioty. Wczoraj jeszcze mogłam przeżyć jego obecność, bo nie mówił zbyt dużo, ale widzę, że teraz zaczyna pyskować, bo oczywiście Ashton powiedział, że może. Teraz nie wiem, który jest głupszy, mój kuzyn, czy Luke. W sumie, to chyba dorównują sobie poziomem.


Weszłam do sali i zajęłam miejsce w ostatniej ławce, czekając na moich przyjaciół, którzy pojawili się po chwili, robiąc oczywiście dużo hałasu, zauważyłam, że był z nimi Luke, ale szedł na końcu rozmawiając z Michaelem. Na czele szedł szczerzący się głupio Ash, z kubkiem ze Starbucksa w ręcę. Wstałam, zmierzyłam go wzrokiem i prawie wyrwałam z ręki papierowe opakowanie, w którym znajdowała się moja kawa. Wyminęłam szatyna i przytuliłam Hailie, potem Caluma i na końcu Mike'a, nawet nie spoglądając przy tym na Hemmingsa. Odkleiłam się od chłopaka i prawie przewróciłam, gdy zobaczyłam, że na miejscu obok mnie, gdzie powinna siedzieć Ilie siedzi kretyn Luke. Od razu mój wzrok skierował się w stronę blondynki, ale ona tylko wzruszyła ramionami, przewracając oczami. Usiadłam w dalszym ciągu nie racząc blondyna spojrzeniem. Wypiłam kawę i usłyszałam głos:


- O co ci chodzi? - czy on sobie ze mnie żartuje? Błagam, powiedzcie, że to żart.


- Co? - udałam, że nie usłyszałam pytania.


- O co ci chodzi? Czemu robisz problemy tam gdzie ich nie ma? - prychnęłam.


- Tam gdzie jesteś ty, tam jest problem.


******************************************

dzieje się, miała być nienawiść, więc jest. nie wiem jak wychodzi mi pisanie, ale nie jestem zadowolona z tych rozdziałów. zdaję sobie sprawę że są za krótkie i nie są dodawane za często, ale po prostu nie mam czasu, juz ten miałam dodać wcześniej, ale wyskoczyło mi parę spraw, do tego miałam urodziny i takie tam pierdoły. okej no to to by było na tyle i do następnego! x

hannah

bad girl | lhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz