rozdział 15

3.5K 238 4
                                    

   Obudził mnie budzik, który zaczął dzwonić o 7:30. Jestem w swoim łóżku, to dziwne, bo wczoraj po dość długiej rozmowie o wszystkim i o niczym, zdecydowaliśmy włączyć film, ale ja już po jakichś pierwszych dwudziestu minutach zasnęłam w salonie na kanapie. Najwyraźniej Luke musiał mnie tu przynieść, a potem wyjść przez okno, bo jest ono otwarte. O mój Boże, a co jak on nas okradł, mój tata trzyma w domu dużo pieniędzy, nie wiem czemu, ale ma je w swojej szafie. Sama natknęłam się na nie i muszę powiedzieć, że nieźle się zdziwiłam.

   Po wykonaniu porannej toalety zeszłam szybko na dół zobaczyć, jak duży syf zostawiliśmy w salonie, ale ku mojemu zaskoczeniu jest czysto. Nie mam pojęcia kto to posprzątał i nie mam zamiaru wnikać. Jeśli to był tata dostanę opieprz, ale to potem. Zrobiłam sobie kawę i zjadłam banana, po czym wróciłam na górę. Ubrałam się, pomalowałam i spakowałam do szkoły. Z kuchni wzięłam jabłko i bidon i włożyłam to do torby. Ubrałam buty, wyszłam z domu i skierowałam się w stronę szkoły. 

   Kiedy z słuchawek płynęła moja ulubiona muzyka, ja zastanawiałam się jak rozkochać w sobie Luke'a tak, żebym sama nie zaczęła go lubić bardziej niż powinnam. Mimo kilku sprzeczek na początku naszej znajomości, jest całkiem spoko kolesiem. Mamy dużo tematów do rozmowy, serio dobrze się dogadujemy. Muszę coś zrobić, ale nie mam pojęcia co, bo nigdy nie próbowałam umyślnie rozkochać w sobie kogoś. To trochę trudne, przynajmniej dla mnie. A może on sam szybko się zakocha? Ta, zabawna jesteś Crystal. Po prostu nie mogę doprowadzić do jakiejś większej kłótni, chociaż nie zapowiada się by jakaś miała mieć miejsce. Nim się obejrzałam dotarłam do budynku szkoły, dziś naprawdę szybko mi poszło. Udałam się w stronę szafki by odłożyć niepotrzebne książki, w sumie dla mnie każdy podręcznik jest zbędny, ale mniejsza. Poszłam w kierunku sali, bo były jakieś trzy minuty do dzwonka. Byli już prawie wszyscy, prawie, bo oczywiście brakowało pewnego blondyna, co będąc szczerym, nie było rzadkością, a uwaga, ten rok szkolny zaczął się tydzień temu. Dobry jest. Usiadłam obok Hailie i opowiadałam jej co wydarzyło się wczoraj. Zadzwonił dzwonek i nauczyciel wszedł do klasy, ale to mnie zbytnio nie zniechęciło do skończenia mojego monologu. Rozmawiałyśmy po cichu, czasami jeśli była potrzeba notując coś do zeszytu. Mniej więcej w połowie lekcji, coś, a raczej ktoś, wleciał z hukiem do klasy. Pan Smith zmierzył niebieskookiego chłopaka gniewnym wzrokiem, a on tylko cicho przeprosił. Szedł w stronę ławki, w której siedział razem z Calumem, a która znajduje się przed naszą. Luke spojrzał na mnie i wysłał mi zalotny uśmiech, a ja pokręciłam głową z dezaprobatą.

- To twoja wina. - powiedział, kiedy w końcu zajął swoje miejsce. Prychnęłam.

- Nikt ci nie kazał włączać tego filmu. - spojrzałam na niego z rozbawieniem.

- Ale to ty chciałaś go oglądać! - zaśmiałam się

- Hemmings! Zapraszam do odpowiedzi! - krzyknął oburzony pan Smith - Przychodzisz sobie na połowę lekcji i jeszcze masz czelność przeszkadzać mi w prowadzeniu lekcji! - Luke wywrócił oczami i powolnym krokiem skierował się w stronę nauczyciela.

- Ups. - powiedziałyśmy równo z Hailie i się zaśmiałyśmy. Nie z Hemmingsa, z tego, że powiedziałyśmy "ups" w tym samym czasie, tylko mówię.

**********

- Zrywamy się? - Ashton rzucił, ruszając brwiami.

- Zajebisty pomysł! - Oczywiście, typowa reakcja Michaela. W sumie, ja też bym chętnie spieprzyła z reszty lekcji, po lunchu mamy jeszcze trzy.

- Dobra, ja mam już dość tej zjebanej budy. - powiedział Luke, na co wszyscy się zaśmiali, odnosząc się do sytuacji, która miała miejsce na pierwszej godzinie.

   Hailie wstała z miejsca i powiedziała, może trochę za głośno, bo kilka osób z sąsiedniego stolika spojrzało na nią dziwnie,:

- No i fajnie!

   Po tym wszyscy udaliśmy się w stronę parkingu. Ja, Hailie i Ash wsiedliśmy do jego auta, a Hemmings z resztą wsiedli do samochodu blondyna. Patrząc na to teraz, dobrze, że Luke zaspał, bo przynajmniej przyjechał swoim autem. Nasza szóstka na pewno nie zmieściłaby się do pojazdu Ashtona.

   Pojechaliśmy do centrum handlowego. Chłopcy poszli zamówić pizzę, tak dokładniej to cztery, a my poszłyśmy do jednego sklepu, bo chciałam kupić sobie torebkę i portfel. Po dwudziestu minutach ciężkiego namysłu i narzekania mojej przyjaciółki, w końcu wybrałam.

   Zdecydowaliśmy udać się z zakupami do domu chłopaków, bo wzięli pizze na wynos. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zaczęliśmy rozpakowywać jedzenie. Poszłam do kuchni po szklanki i kiedy próbowałam znaleźć jakiekolwiek czyste naczynie, poczułam czyjąś obecność.

- Czegoś brakuje? - powiedział z głupim uśmiechem Hemmings, tak jakby nie wiedział, że robią syf. Tak, w czwórkę, bo Luke bywa tam częściej, niż w swoim prawdziwym domu. Pewnie za niedługo przeniesie tam swoje wszystkie rzeczy.

- Dlaczego wszystkie naczynia są brudne? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie - Czy wy nie umiecie używać zmywarki? Serio, tak trudno wsadzić tam wszystko i włączyć?

- Najwyraźniej trudno, ja i tak tu nie mieszkam. - wzruszył ramionami. - Z resztą po co nam talerze?

- Nie ma nawet czystych szklanek, to dziwne, że nic się tutaj nie zalęgło, przysięgam. - nie dowierzałam w to co powiedział, może nie jestem jakąś czyścioszką, ale rzeczy takie jak ubrania i naczynia wypadałoby od czasu do czasu umyć. Boję się wejść do pokoju któregoś z nich.

- Więc możemy je umyć razem. - głupi uśmiech pojawił się na jego ustach, kiedy zaczął zbliżać się w moją stronę, a ja westchnęłam i obróciłam się do niego tyłem. Poczułam, że stoi bardzo blisko mnie, więc trochę się odsunęłam, ale on schylając się po szklankę przybliżył się do mnie i wysłał mi cwaniacki uśmiech. Czułam lekki dyskomfort, ale po chwili Luke zaczął rzucać jakimiś mało śmiesznymi żartami. W pewnym momencie spojrzał mi w oczy i powiedział:

- Wiesz, lubię spędzać z tobą czas, ogólnie to lubię ciebie. - uśmiechnął się zachęcająco, żebym się tak nie peszyła. Czemu ten chłopak musi się cały czas uśmiechać?

- Naprawdę? - oddałam uśmiech, a on zaczął się przybliżać, okej, tego się nie spodziewałam.

- Naprawdę. - jego usta są bardzo blisko moich warg, ale już po kilku sekundach spotykają się z nimi. Współgrają w spokojnym pocałunku.

- Co wy tu tak dłu... O mój Boże! - słychać krzyk Hailie, a nasza dwójka odrywa się od siebie ja poparzona.

- Bo my tylko myliśmy szklanki, bo...

- Zaraz przyjdziemy, ok? Uspokój się. - przerwał mi Luke i wywrócił oczami widząc reakcję mojej przyjaciółki, która wyglądała jakby przechodziła, co najmniej, przez drugi zawał. Wzięłam czyste szklanki i ze spuszczoną głową szybko wyszłam z kuchni. Usłyszałam jeszcze cichy chichot Hemmingsa. 


**************************************

ten rozdział ma 1036 słów, to chyba rekord. Ale mimo wszystko i tak mi się nie podoba, ale jeżeli wam tak to dajcie gwiazdkę i zostawcie po sobie komentarz z ewentualnymi uwagami jeśli jakieś są!

przepraszam za błędy.

aha i jeszcze jeżeli chodzi o częstotliwość dodawania rozdziałów w roku szkolnym... w wakacje aktualizowałam opowiadanie nieregularnie, następny rozdział pojawi się... szczerze? nie mam pojęcia kiedy, ale na 90% jeszcze w tym tygodniu :)

                                                                                                                                                                                                  hannah


bad girl | lhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz