rozdział 8

4.6K 311 4
                                    

   Po przekroczeniu progu szkoły zostałam gwałtownie pociągnięta za ramię. Kiedy zobaczyłam, kto postanowił zrobić tak odważny krok, nie byłam jakoś specjalnie zaskoczona.

- Czego? - zapytałam ze znudzeniem.

- Dzisiaj piątek! - odpowiedział rozweselony Ashton.

- Dzięki, dobrze, że przypominasz, bo akurat ukradli mi kalendarz. - chłopak wywrócił oczami i powiedział:

- Przestań być taka zmierzła, Crystal. Dzisiaj w domu Luke'a jest impreza, przyjedziemy po ciebie o ósmej.

- W domu Luke'a? To on ma dom? Ostatnio przesiaduje u was tak często, że zwątpiłam, przepraszam. - powiedziałam z udawanym smutkiem i zaskoczeniem.

- Nieważne. Po prostu bądź gotowa. - czyżby był zmęczony moim gadaniem? Cóż, nie obchodzi mnie to. Ludzie zazwyczaj dają sobie spokój z wykłócaniem się ze mną.

- A jestem chociaż zaproszona? Ostatnio zabolało go to co powiedziałam, myślałam, że da sobie spokój. - parsknęłam śmiechem, jednak mówiłam poważnie.

- To ty powinnaś dać sobie spokój. - szatyn znów wywrócił oczami i zaczął kierować się w stronę klasy, więc poszłam w jego ślady.

- Gdzie chłopcy? - nie widziałam ich dzisiaj, to dziwne, zazwyczaj chodzą wszędzie razem, naprawdę.

- W klasie, chyba. Powiedzieli, że tam będą. - powiedział otwierając drzwi. Naszym oczom ukazała się scena niczym w zoo. Michael był na baranach u Caluma, a ten zaś krzyczał jakieś dziwne, niespójne zdania. Luke siedział na krześle, płacząc ze śmiechu. Oczywiście, coś takiego może rozśmieszyć tylko takiego półmózga jakim jest Hemmings. Współczuję innym uczniom, którzy są zdrowi psychicznie i muszą na to patrzeć.

- Ej ptasie móżdżki, robicie z siebie debili. - powiedziałam kręcąc głową z niedowierzaniem, bo zazwyczaj zgrywają twardych.

- Mówiłaś coś Cooper? - zapytał przesłodzonym głosem Michael, naśladując prawdopodobnie jedną z tych tlenionych blondynek, które patrzyły na nich z zażenowaniem na twarzach.

- Wal się. - parsknęłam śmiechem. To, że Mike, Cal i Ash mieli problemy psychiczne wiem od dawna. Luke nie wydaje się być taki, on jest raczej wybuchowy i głupkowato-zboczony. Nie wiem do końca jak to określić. Jest po prostu dziwny. Zauważyłam kątem oka, że się mi przygląda. Odwróciłam szybko głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się z wyższością, bo cóż, ostatnio pokazałam na co mnie stać, a to i tak był tylko mały popis moich umiejętności. Blondyn odwrócił wzrok, patrząc na Michaela, który opowiadał zapewne o tym, że przeleciał wczoraj jakąś laskę. Norma.

   Kiedy zadzwonił dzwonek, oznajmiający, że ostatnia lekcja dobiegła końca, wstałam i zaczęłam się pakować. Hailie nie było cały dzień w szkole, ale napisała mi, że idzie na imprezę. Bez niej na pewno bym tam nie poszła.

   O siódmej zrobiłam makijaż, zajęło mi to niecałe pół godziny. Szybko zdecydowałam, że założę czarną sukienkę do połowy uda. Znalazłam jakieś białe szpilki w szafie, więc postanowiłam je włożyć, przynajmniej będą pasowały do kopertówki, która jest w tym samym kolorze. Włosy zostawiłam w nieładzie, jako iż naturalnie były lekko falowane. Mniej więcej o ósmej usłyszałam dzwonek do drzwi. Oznajmiłam tacie, że wychodzę i, że ma się mnie prędko nie spodziewać. Otworzyłam drzwi i zauważyłam szczerzącego się głupkowato Mike'a. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go delikatnie.

- Ładnie wyglądasz! - poruszył brwiami, a ja parsknęłam śmiechem i wyminęłam go idąc do samochodu.

- Postarałaś się. - powiedziała cicho Hailie, posyłając mi półuśmiech.

- Ty też. - odpowiedziałam, widząc, że blondynka postanowiła włożyć jedną ze swoich ładniejszych sukienek.

   Po dziesięciu minutach dojechaliśmy do białego domu średnich rozmiarów. Ashton zaparkował na miejscu koło garażu. Już z auta było słychać dudnienie muzyki. Współczuję sąsiadom. Podeszłam do drzwi i pchnęłam je. We wnętrzu było ciemno, lecz mimo wszystko przy wysepce zobaczyłam Hemmingsa rozmawiającego z jakąś blondynką, zalotnie się uśmiechając. Parsknęłam śmiechem, bo impreza dopiero co się zaczęła, a widać, że Luke ma już plany co do tamtej dziewczyny. Zaczęłam iść w ich stronę, ponieważ zauważyłam, że jest tam alkohol. Blondyn spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem mówiąc:

- A już myślałem, że nie przyjdziesz. - na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.

To będzie długa noc.

************************

Króciutko, ale jest. Więc tak, jako iż wyjeżdżam nie należy spodziewać się rozdziału przez najbliższe dwa tygodnie. Dodaję to trochę na szybko, bo za 40 minut mam zbiórkę, bo jadę na kolonie. Więc to by było na tyle.

bad girl | lhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz