rozdział 19

3.3K 175 6
                                    

Udało nam się wyjść z domu tego chłopaka, którego imienia nie pamiętam, bez reszty. Luke zapewniał ich chyba jakieś dziesięć minut, że wszystko jest w porządku i że damy sobie we dwoje radę. W końcu Ash powiedział, że zostaną, ale jakby cokolwiek się działo mamy od razu dzwonić, mhm pewnie. Jak się później okazało, samochód, którym Luke przyjechał na imprezę z Calumem i Michaelem należy do niego. Wsiedliśmy i Hemmings włożył płytę Blink-182 do odtwarzacza. Gdyby nie to, w aucie byłaby cisza. Jak widać, ani ja, ani Luke nie wiedzieliśmy jak rozpocząć rozmowę, co w naszym przypadku nie było wielkim wyzwaniem. Ja sama nie chciałam nic mówić, nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Myślę, że dalej jestem wstrząśnięta spotkaniem z Thomasem. Jest mi też trochę żal Luke'a bo jego, teraz już, była dziewczyna zdradziła go właśnie z moim, teraz już, byłym chłopakiem. Dla mnie to mimo wszystko trochę niezręczne. Nie wiem co czuje chłopak, który w tym momencie jest bardzo skupiony na drodze, jego nie da się odgadnąć. Znaczy, w pewnym stopniu na pewno się da, jednak ja nie znam go tak dobrze. Może wiem co lubi jeść, czego lubi słuchać, ale to jest forma wiedzy, którą nabywa się poprzez kontakt z tą osobą, niezależnie od niej. Oczywiście, może powiedzieć co lubi, ale tak czy tak nie da się tego ukryć i chyba nikt nie chce tego ukrywać, bo po co? Inaczej jest, kiedy chcemy wiedzieć coś o przeszłości danego człowieka. O tym, co go ukształtowało, dlaczego jest jaki jest. Tego nie zobaczymy wychodząc do restauracji. Oczywiście, możemy uzyskać te informacje z drugiej ręki, ale nie wiem czy to fair. Z zachowaniami jest jeszcze inaczej, bo kiedy spędzamy dużo czasu z kimś, albo po prostu znamy go długo, wiemy jak zachowa się w jakiejś tam sytuacji. To nie znaczy jednak, że znamy tą osobę, bo żeby mówić, że zna się jakąś osobę na wylot, powinno się wiedzieć nie tylko, jak reaguje w danej sytuacji, ale też co się do tego przyczyniło. Mam nadzieję, że dzisiaj poznam Luke trochę bardziej, nie od tej złej strony, którą pokazał mi już na wstępie. Nikt nie rodzi się zły, tak samo jak nikt nie rodzi się dobry. Na to mają wpływ nasi rodzice, nasze otoczenie, społeczeństwo. Składają się na to także wydarzenia losowe. Luke jest raczej zamknięty w sobie, bo inaczej ludzie by go rozgryźli. Boi się pokazać swoje słabości, ale tego chyba każdy się boi, prawda? Nikt nie chce być tym gorszym, słabszym. Niektórzy dowartościowują się przez ubliżanie innym, wiem coś o tym, bo sama to robię. Ludziom wydaje się, że mam wysokie mniemanie o sobie, że codziennie wzdycham godzinami do lusterka, cóż, niespecjalnie. Hemmings nie tylko traktuje dziewczyny przedmiotowo, ale jest też zimny, agresywny i zamknięty w sobie, co nie znaczy, że ma mało znajomych. Ale to tylko znajomi. Znajomi, którzy są tacy jak on. Od czasu, kiedy pojawił się w naszej szkole jest naszym przyjacielem. Znaczy, jest przyjacielem Ashtona, Caluma i Michaela. Ja i Hailie jesteśmy trochę inne, bo dla chłopców przyjaciel to ktoś z kimś mogą pić piwo i oglądać mecze cały dzień. Ano i wiedzą o nim więcej niż to jak ma na imię. Mimo wszystko oni gadają ze sobą, może nie są to jakieś emocjonalne rozmowy, u nich wszystko wychodzi w praniu, poprzez taką luźną gadkę. Wydaję mi się, że facetowi przed facetem jest się łatwiej otworzyć, to nie musi być historia od narodzin do teraźniejszości, ale mimo wszystko raczej przychodzi im to łatwiej, niż jakby mieli zwierzać się dziewczynie czy chociażby przyjaciółce. Hailie i ja, w sumie pewnie nie tylko my, uważamy za przyjaciela osobę, przed którą się otworzyliśmy, która wie o nas więcej niż jakaś koleżanka ze szkoły, z którą można się pośmiać.

Zagapiłam się w punkt na desce rozdzielczej, nie zauważając nawet, że stanęliśmy pod jakimś blokiem. Jest to osiedle, położone pewnie jakieś dziesięć minut od domu Brada czy Brandona, chłopaka od domówek, cokolwiek.

- Jesteśmy. - Hemmings odezwał się cicho, przez co wzdrygnęłam się.

Wyszliśmy z samochodu, a ja cały czas podążałam za blondynem, ponieważ nie wiedziałam za bardzo dokąd idziemy i gdzie jesteśmy. Cały czas byłam myślami gdzieś indziej. Wiem, że teraz przez kilka dni nie będę w stanie wyrzucić Thomasa z głowy. Nim się zorientowałam, Luke otwierał drzwi do mieszkania. Pewnie w nim mieszkał, nim poznał chłopców. Pewnie za niedługo je sprzeda. Ale chwila, on jest tylko rok starszy, gdzie są jego rodzice? Może wyrzucili go z domu przez to, że kiblował w pierwszej klasie? Nie, to byłoby bez sensu, przecież musieliby być strasznie surowi i wymagający. Zapytam się go o to później.

- To twoje mieszkanie? - postanowiłam przełamać pierwsze lody, w sumie to nie wiem dlaczego oboje baliśmy się odezwać.

- Tak i tak, mieszkam tu sam. - powiedział zdejmując buty i po chwili zniknął za ścianą. Naprawdę uważa mnie za wścibską? Wiem, że chciałam go zapytać, ale to kiedy indziej. Zresztą, trudno, przynajmniej nie musiałam zadawać pytań. Poszłam śladami chłopaka i zdjęłam buty. Udałam się w miejsce, z którego Luke zniknął mi z pola widzenia.

- Nie musiałaś ściągać butów. Chcesz coś do picia? - zapytał spoglądając na mnie z uniesionymi brwiami.

- Proszę wodę, jeżeli masz. Muszę dojść do siebie. Oparłam się o ścianę i zaczęłam badać pomieszczenie wzrokiem. Luke stał przy małym aneksie kuchennym, który znajduje się na lewo od wejścia, blat kuchenny jest do niego równoległy, stoją przy nim dwa krzesła barowe. Po drugiej stronie blatu jest narożnik przed którym stoi mały drewniany stolik. Telewizor wisi na ścianie, zaraz obok dużego okna i drzwi balkonowych. Wydaję mi się, że jest to wygodne, bo możemy oglądać telewizję siedząc na stołku przy blacie jak i na kanapie. Oczywiście pod telewizorem znajduje się mała komoda, na której leży xbox i dwa pady. Prostopadle do ściany, na której wisi telewizor jest półścianka z szerokim przejściem, za którą stoi dość duże łóżko. Dalszej części mieszkania nie byłam w stanie zobaczyć.

- Proszę. - chłopak postawił szklankę wody na blacie. - Siadaj. - wskazał swoją brodą narożnik. Podeszłam bliżej i od razu wypiłam szklankę wody. Pokiwałam przecząco głową i powiedziałam:

- Nie, Luke. Chodź, trzeba przemyć twoje rany. - odwróciłam się w stronę blondyna, chcąc zachęcić go do zrobienia czegokolwiek.

- No dobra. - skierował się w stronę, zapewne, łazienki. Chyba, a raczej na pewno wyłapał z mojego głosu nieprzyjmujący sprzeciwu ton. W kilka sekund znaleźliśmy się w jasnym, małym pomieszczeniu. Luke usiadł na sedesie i pokierował mnie, że apteczka znajduje się na umywalce. Może nie miał jakichś przerażająco wyglądających i głębokich rozcięć, ale chyba chce się chwile poprzyglądać moim cyckom, na które z sedesu ma dobry widok. Namoczyłam gazę w wodzie utlenionej, która nie była jeszcze używana.

- Ok Luke, wiem jakie masz zamiary, ale uwierz, to potrwa krótko. - powiedziałam wywracając oczami i podchodząc do niego. Zaczęłam lekko przykładać gazę do jego warg. Chłopak syknął cicho.

- Opowiadaj. - powiedział trochę niewyraźnie przez moją dłoń na jego ustach.

- O czym? O Thomasie? - Luke skinął tylko głową.

- No dobra.

************************

dam dam dam



mimo wszystko chyba powinnam pisac dalej tutaj, ale musze odrabiac zadanie z matematyki, jutro szkoła, a ja jestem jeszcze teraz po półtora godzinnych korkach z ww przedmiotu, wiec przepraszam, ale jestem odmóżdżona.

sorki za tak dużo psychologii w tym rozdziale, ale tak mnie jakoś naszło.

ps sorki ze muzyka srednio pasuje, ale dodaje nutke która obecnie bardzo mi sie podoba


bad girl | lhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz