𝚠𝚑𝚘 𝚖𝚊𝚍𝚎 𝚢𝚘𝚞 𝚕𝚒𝚔𝚎 𝚝𝚑𝚒𝚜?
𝚠𝚑𝚘 𝚎𝚗𝚌𝚛𝚢𝚙𝚝𝚎𝚍 𝚢𝚘𝚞𝚛 𝚍𝚊𝚛𝚔 𝚐𝚘𝚜𝚙𝚎𝚕 𝚒𝚗 𝚋𝚘𝚍𝚢 𝚕𝚊𝚗𝚐𝚞𝚊𝚐𝚎?
~ '𝙰𝚜𝚌𝚎𝚗𝚜𝚒𝚘𝚗𝚒𝚜𝚖' 𝚋𝚢 𝚂𝚕𝚎𝚎𝚙 𝚃𝚘𝚔𝚎𝚗▼
R U T H
Siedziałam z nogami na biurku, wpatrując się tępo w ekran laptopa. Jakąś godzinę temu Yelena opuściła pomieszczenie. Omówiłyśmy chyba wszystko co związane ze sprawą — oczywiście to, co było nam o niej wiadome.
Towarzyszyło mi naprawdę głębokie przygnębienie. Ogarnęła mnie frustracja. Właściwie już po raz kolejny. Bo ileż można stać w miejscu? Cieszyłam się, że przez ostatnie dwa dni nie doszło do żadnych morderstw, ale nie mieliśmy pewności, iż następne za chwilę nie nastąpi. Byłoby naprawdę super, gdybyśmy zrobili chociaż maleńki kroczek w przód. A rzeczywistość wygląda tak, że nawet nie stoimy w miejscu, jak po prostu cofamy się, kurwa jego mać.
Wypuściłam ze zdenerwowaniem powietrze. Zdjęłam nogi z biurka, po czym uderzyłam w blat otwartą dłonią. Poczułam mrowienie na skórze, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi.
— Ile, kurwa, można... — Wplotłam palce we włosy i zacisnęłam je na nich.
Nawet nie zbierało mi się na łzy. To było tylko i wyłącznie czyste wkurwienie. Kotłowało się we mnie. W mojej głowie, w klatce piersiowej. Wszędzie.
Modliłam się w duchu, abym w najbliższym czasie na nikogo nie natrafiła, bo podejrzewam, iż mogłabym powiedzieć coś w nerwach, czego bym później żałowała. To było bardziej, niż pewne.
Na myśl przyszli mi nagle jebany Vinogradov i skurwiony Sidorov, którego z miłą chęcią powiesiłabym za jaja. Zupełnie zniknęli z naszego pola widzenia. Słuch o nich zaginął. Ale na pewno gdzieś tam byli. Jestem święcie przekonana, że nadzorowali sytuację. Tylko kim był, do cholery, ten morderca? I o co tu, do chuja, chodziło?!
Wstałam gwałtownie z fotela. Zaczęłam krążyć po pomieszczeniu, ponieważ chciałam dać jakikolwiek upust emocjom. Nie wiedzieć czemu, przejechałam językiem po zębach przypominając sobie o pamiątce, jaką zostawił mi Sidorov. Mianowicie, wybił mi jednego z nich — na szczęście trzonowego, a nie któregoś z tych przednich. W każdym razie muszę mieć na uwadze ten, jakże miły, incydent, w razie gdybym miała go jeszcze kiedykolwiek spotkać.
W pewnym momencie poczułam, że mój pęcherz zaczął się o siebie upominać. Uznałam, że może dobrze byłoby się przejść i przede wszystkim zmienić otoczenie. To biuro za bardzo działało mi w tej chwili na nerwy.
Wyłączając laptop i pobieżnie porządkując papiery, wymaszerowałam z pomieszczenia szybkim i pewnym krokiem. Zmierzałam w stronę łazienki. Niewiele minęło, nim znalazłam się tuż przed jej drzwiami, ale musiałam przyznać, iż ekspresowy spacer pomógł mi się uspokoić. A przynajmniej w pewnym stopniu.
Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi, zapalając po chwili światło. Zamknęłam się w łazience i wzdychając ciężko, podeszłam najpierw do lustra. Oparłam się o umywalkę i zaczęłam się sobie przyglądać.
Dziwne uczucie, tak patrzeć w lustro. To znaczy, powinno być normalne. Zapewne takie było dla innych ludzi. Czego im zazdrościłam. Bo nie dość, że najzwyczajniej w świecie nie mogłam na siebie patrzeć przez obrzydzenie własną osobą, to w dodatku była jeszcze Echo, która mnie już do reszty wykańczała...
Opuściłam głowę, przymykając oczy. Potrzebowałam chwili, ale nie na zebranie myśli. Bardziej do pozbycia się ich. Nie miałam pojęcia, ile tak stałam, ale w końcu uniosłam głowę. Mój wzrok mimowolnie powędrował w stronę lustra... Tym razem jednak utkwiłam go w postaci, która stała centralnie za mną. Prawie wzdrygnęłam się na widok jej zakrwawionego ubrania i ciemnych włosów opadających na jej twarz.
CZYTASZ
Mirror Image: Ruthless | Bucky Barnes fanfiction
Fanfiction2 CZĘŚĆ SERII „MIRROR IMAGE" ▼ Bo czy jesteśmy w stanie naprawdę zatrzymać samych siebie? Zapobiec cierpieniu niosącym zniszczenie, kiedy demony ogarną nas bezlitośnie? „I jeśli się łudziłeś, jeśli serio miałeś nadzieję, że jakoś z tego wyjdziemy i...