𝚝𝚑𝚎𝚛𝚎'𝚜 𝚜𝚘𝚖𝚎𝚝𝚑𝚒𝚗𝚐 𝚒𝚗 𝚝𝚑𝚎 𝚠𝚊𝚢 𝚢𝚘𝚞 𝚕𝚊𝚢
𝚎𝚗𝚘𝚞𝚐𝚑 𝚝𝚘 𝚖𝚊𝚔𝚎 𝚝𝚑𝚎 𝚍𝚎𝚊𝚝𝚑 𝚜𝚠𝚒𝚝𝚌𝚑 𝚐𝚛𝚊𝚟𝚎𝚜.
~ '𝙹𝚎𝚛𝚒𝚌𝚑𝚘' 𝚋𝚢 𝚂𝚕𝚎𝚎𝚙 𝚃𝚘𝚔𝚎𝚗▼
R U T H
Uchyliłam powieki, uświadamiając sobie, że leżałam na brzuchu. Znajdowałam się w moim pokoju, choć nie przypominałam sobie, abym tutaj wracała.
Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, gdzie był Barnes. Nie czułam go nigdzie na ciele — ani pod sobą, ani na sobie... Nie obejmował mnie nawet ramieniem. Nie raczył tyknąć mnie palcem.
Czując małe rozdrażnienie, gdyż najwyraźniej wstał wcześniej i sobie poszedł, zaczęłam podnosić się na rękach. Nie zdążyłam jednak oprzeć się łokciami o łóżko, kiedy nagle poczułam mocny chwyt w talii. Prawie pisnęłam, nie spodziewając się takiego zwrotu akcji. Brunet przyciągnął mnie do siebie, czule tuląc. Leżałam plecami do niego, toteż była to dla niego idealna okazja, aby wtopić twarz w mój kark i włosy.
Na moich ustach mimowolnie zagościł uśmiech.
— Cześć, Ruth. — Usłyszałam za uchem zachrypnięty głos. — Wesołych świąt.
Przeszły mnie ciarki.
— Hej.
— Aha. Tylko hej?
Wywróciłam oczami na jego słowa.
— Witaj jaśnie panie. Czy przynieść ci śniadanie? — Zerknęłam na niego, odwracając głowę.
— Tak lepiej.
— Chciałbyś. Nigdzie się nie ruszam. I tobie też wesołych świąt.
— Będą wesołe. Już są. I nie myśl sobie, że pozwolę ci się ruszyć. — Zaśmiał się.
— Czyli w obu przypadkach nie dostałbyś śniadania.
— Przecież podano mi śniadanie do łóżka. — Uniósł dłonie i zaczął mnie łaskotać.
— Nie! — wrzasnęłam, śmiejąc się.
Próbowałam uwolnić się z jego szponów, ale na marne. Wierzgałam się, niczym ryba brutalnie wydobyta z wody.
— Taki kąsek z rana... — mówił. — Czy można obudzić się szczęśliwszym?
Rany, tak bardzo chciałam powiedzieć mu, aby przestał, ale nie byłam w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Śmiałam się potężnie, ledwo łapiąc oddech.
W końcu przestał mnie łaskotać. Wydawało mi się, że to trwało wieczność. Odetchnęłam z ulgą, licząc głęboko, iż nie ponowi tej głupoty. Zabiję go za to, przysięgam.
Odwróciłam się i położyłam na plecach, aby mieć lepszy widok na tego kretyna. Rzuciłam mu znużone spojrzenie, podczas gdy on miał na ustach szerokiego banana.
Oh, właśnie. Gdzie był Banan?
Rozejrzałam się po pokoju. Mój futrzak musiał się gdzieś zaszyć. Nie było go tu z nami.
— Czego szukasz? — spytał Barnes.
— Sensu życia. I kota przy okazji.
— Tutaj leżą obie te kwestie. — Wskazał na siebie dumnie.
— Chciałbyś. Doigrasz się za te łaskotki.
— Nie szarżowałbym na twoim miejscu z takimi tekstami.
![](https://img.wattpad.com/cover/318911411-288-k62251.jpg)
CZYTASZ
Mirror Image: Ruthless | Bucky Barnes fanfiction
Fanfiction2 CZĘŚĆ SERII „MIRROR IMAGE" ▼ Bo czy jesteśmy w stanie naprawdę zatrzymać samych siebie? Zapobiec cierpieniu niosącym zniszczenie, kiedy demony ogarną nas bezlitośnie? „I jeśli się łudziłeś, jeśli serio miałeś nadzieję, że jakoś z tego wyjdziemy i...