𝚇𝚇𝚅𝙸𝙸

482 53 69
                                    

𝚗𝚘, 𝚒'𝚖 𝚗𝚘𝚝 𝚑𝚎𝚛𝚎 𝚝𝚘 𝚋𝚎 𝚊 𝚜𝚊𝚟𝚒𝚘𝚞𝚛 𝚢𝚘𝚞 𝚕𝚘𝚗𝚐 𝚏𝚘𝚛
𝚘𝚗𝚕𝚢 𝚝𝚑𝚎 𝚘𝚗𝚎 𝚢𝚘𝚞 𝚍𝚘𝚗'𝚝.
~ '𝙹𝚊𝚠𝚜' 𝚋𝚢 𝚂𝚕𝚎𝚎𝚙 𝚃𝚘𝚔𝚎𝚗

R U T H

Nie czułam praktycznie nic poza nienaturalnym spokojem, balansującym na granicy z furią. Wiem, brzmi absurdalnie, ale nie tylko tak się czułam — taka też była aktualna sytuacja.

Moje oczy napotkały swój cel i tylko to się teraz dla mnie liczyło. Staliśmy na wprost siebie, oko w oko.

Obudził we mnie bestię, więc z wielką przyjemnością sprawie, że tego doświadczy.

Podchodził do mnie z ząbkowanym nożem w dłoni. Był cały we krwi. Coś poruszyło moje wnętrze, ale nie dlatego, że odezwała się moja własna trauma.

Nie.

Jej już nie było.

Chodziło o Barnes'a.

Tylko i wyłącznie.

— Zraniłem go wystarczająco mocno, żeby zaczął się powoli wykrwawiać i umierać — odpowiedział na moje wcześniejsze słowa.

— Dopilnuję, by to on patrzył, jak walczysz o oddech.

— Radziłbym się więc spieszyć, bo nie zostało mu za wiele czasu.

— A ja radziłabym zamienić maskę na tę drugą — powiedziałam nisko i zimno. — Bo wątpię, że będzie ci teraz do śmiechu.

— Dopóki rwiecie sobie włosy z głosy, by mnie dopaść, na mojej twarzy zawsze będzie gościł uśmiech.

— Nie wiedziałam, że Hydra zaczęła bawić się w teatrzyk.

— A to zabawne, bo już od dłuższego czasu to wy jesteście naszymi marionetkami. — Jego głos coraz mniej przypominał ten Barnes'a. Zdawał się dziwnie zniekształcać.

— Najwyższa pora ukrócić wam tę zabawę.

— Oh, nie... — Uniósł dłonie do swojej maski, zdejmując ją z siebie. Rzucił ją na bok. — Zabawa się dopiera zaczyna.

Ciężko było mi uwierzyć własnym oczom, ale zupełnie nie spodziewałam zobaczyć... Zabandażowanej twarzy? Dosłownie całą jego głowę zakrywał beżowy materiał. Nie pozostawił ani otworów na oczy, ani na nos — widniał jedynie jego zarys.

Miejsce pod bandażem, w którym powinny znajdować się usta, wykrzywiło się w uśmiechu.

Nie mam pojęcia o co tu chodziło i co Hydra zrobiła z jego twarzą, ale ciężko było mi już teraz myśleć o nim, jak o człowieku. Wyglądał na jakiś eksperyment.

Jednakże nie było tu miejsca na jakiekolwiek współczucie.

Jedyne słowa, które odbijały się teraz echem w mojej głowie, to bez. litości.

— Skoro tak... — mruknęłam, wystawiając rękę.

Wraz z przekręcaniem nadgarstka, ściany i podłoga zmieniały swoją powierzchnię w lustra. Były rożnej wielkości, jaśniejszych lub ciemniejszych odcieni. Gdzieniegdzie wystawały z nich ostre krawędzie lub odłamki, o które zamierzałam rozciąć jego łeb.

Mirror Image: Ruthless | Bucky Barnes fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz