𝚇𝙻𝚅𝙸

383 27 16
                                    

𝚎𝚟𝚎𝚛𝚢𝚘𝚗𝚎 𝚙𝚊𝚗𝚒𝚌, 𝚝𝚑𝚒𝚜 𝚖𝚘𝚗𝚜𝚝𝚎𝚛'𝚜 𝚐𝚘𝚗𝚎 𝚖𝚊𝚗𝚒𝚌
𝚙𝚛𝚊𝚢 𝚜𝚘𝚖𝚎𝚝𝚑𝚒𝚗' 𝚌𝚊𝚗 𝚝𝚞𝚛𝚗 𝚝𝚑𝚒𝚜 𝚊𝚛𝚘𝚞𝚗𝚍
𝚖𝚢 𝚌𝚒𝚝𝚒𝚎𝚜 𝚒𝚗 𝚛𝚞𝚒𝚗𝚜, 𝚒'𝚖 𝚏𝚎𝚎𝚕𝚒𝚗𝚐 𝚜𝚘 𝚞𝚜𝚎𝚕𝚎𝚜𝚜
𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚎𝚟𝚎𝚗 𝚐𝚎𝚝 𝚘𝚏𝚏 𝚘𝚏 𝚝𝚑𝚎 𝚐𝚛𝚘𝚞𝚗𝚍.
~ '𝚃𝚑𝚎 𝙷𝚎𝚛𝚘' 𝚋𝚢 𝙽𝚊𝚝𝚑𝚊𝚗 𝚆𝚊𝚐𝚗𝚎𝚛

R U T H

Nie sądziłam, że ostatni skręt na drodze jaki musiałam wykonać sprawi, że na mojej twarzy zagości osłupienie.

Zaparkowałam, mając przed oczami płonącą szkołę.

Więc to był ten huk...

Desperacko usiłowałam przypomnieć sobie jaka była godzina i który mieliśmy dzień tygodnia... Jednakże wszystko wskazywało na to, że moje zmartwienie było przesadzone. Bo co niby miało się dziać w szkole w sobotę o drugiej po południu?

No, właśnie, co miało się dziać? Czemu nieustannie towarzyszyło mi potwornie ciężkie w zniesieniu przeczucie, że coś było nie tak?

— O co tu chodzi... — mruknął brunet.

— Ten skurwiel podpalił tę budę... Musiał umieścić tam jakąś bombę... Albo rozprzestrzenić coś łatwopalnego...

— Tylko po co podpalać pusty budynek-

Zaniemówił, gdy strażak wyniósł ze szkoły dziecko na rękach.

— Kurwa, tam są dzieci! — prawie krzyknęłam, odpinając pasy.

Już chciałam wysiąść z auta i pobiec na miejsce zdarzenia, kiedy przypomniałam sobie, że zgodziłam się nie iść tam sama i poczekać, aż przybędzie reszta drużyny. Zacisnęłam usta, czując napływające zdenerwowanie. Przywaliłam dłońmi w kierownicę nie przejmując się, iż uderzyłam w klakson. Zaraz potem zacisnęłam palce na moich włosach.

Zbierało mi się na płacz. Nie mogłam tak przecież, kurwa, bezczynnie siedzieć!

— Co robisz? — zapytał mnie Barnes, kiedy zaczęłam grzebać po kieszeniach.

— Szukam telefonu. Niech się sprężają, przecież nie ma czasu!

— Weź mój.

Brunet wystawił mi swoje urządzenie. Usilnie próbowałam znaleźć swoją komórkę, ale bezskutecznie. Albo nie wzięłam jej z siedziby, albo zgubiłam ją gdzieś w trakcie walki lub przez zwykły pośpiech i brak uwagi. Nie było to zbyt mądre, gdyż wróg mógł jakimś przypadkiem natrafić na mój telefon. Nie przechowywałam na nim, co prawda, tajnych danych czy innych ważnych rzeczy, ale nigdy nic nie wiadomo.

Radziłabym wziąć ten telefon, bo naprawdę nie masz czasu.

Wiem, cholera, wiem!

Wzięłam w końcu drżącą dłonią komórkę Barnes'a. Byłam naprawdę bliska płaczu. Wewnętrznie rozrywało mnie uczucie, że powinnam być już tam przy szkole i służbach, i działać! Robić coś! Cokolwiek! Echo podpowiadała mi, że naprawdę potrzebowali wsparcia, ale za Chiny nie wiedziałam, co się działo. Czułam pieprzoną dezorientację i strach przed tym, że ktoś może zaraz stracić życie. To wprawiało mnie w panikę, ale nie mogłam dać się pochłonąć emocjom, gdyż wtedy Barnes zdecydowanie nie pozwoliłby mi się tam udać.

— Kiedy do nich dzwoniłeś? — zapytałam.

— Do naszych? Rany, nie wiem... Jakieś pół godziny temu? Może więcej. Jak jeszcze byliśmy na cmentarzu.

Mirror Image: Ruthless | Bucky Barnes fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz