𝚇𝙻𝙸𝙸𝙸

461 43 125
                                    

𝚏𝚘𝚛 𝚝𝚑𝚎 𝚝𝚒𝚖𝚎 𝚋𝚎𝚒𝚗𝚐
𝚒 𝚠𝚒𝚕𝚕 𝚊𝚍𝚖𝚒𝚝 𝚖𝚢 𝚍𝚎𝚏𝚎𝚊𝚝 𝚊𝚐𝚊𝚒𝚗.
~ '𝙷𝚒𝚐𝚑 𝚆𝚊𝚝𝚎𝚛' 𝚋𝚢 𝚂𝚕𝚎𝚎𝚙 𝚃𝚘𝚔𝚎𝚗

Nazajutrz patrzyłam już nieco chłodniej na tę sytuację. Choć mimo wszystko nadal bolał mnie fakt, iż Fury zataił przed nami... A przede wszystkim, przede mną, informacje o moim ojcu...

Eh... Kogo ja oszukiwałam?

Siedziałam przy stole w kuchni, wpatrując się w kawę, na którą przecież dopiero co miałam ochotę. Podpierałam podbródek, nie mając ani nastroju, ani chęci do pracy. No, bo wypadałoby jednak kopać w tych wszystkich dokumentach. Może było tam coś, co Fury przeoczył. Lub znajdowało się tam coś na temat mojego ojca, ale może w aktach innej osoby. Ale jakiej? I co by to miało być? Gdybyśmy mieli choć cień informacji, którą moglibyśmy podążyć. A my nie mieliśmy nic, zupełnie nic.

— Hej, słońce. — Do kuchni weszła Wanda.

— Cześć.

— Widzę, że wszyscy dziś nie w sosie.

— A jak tu być w sosie, skoro Fury usunął tamte pieprzone pliki, a teraz zapadł się pod ziemię?

— Racja. Nie brzmi optymistycznie.

— Brzmi potwornie. I jest potworne. Nie wiem- Nie mam pojęcia, co robić, do cholery. W dodatku chodzi o mojego ojca... Ten fakt jest jak oliwa dolewana do ognia. Nie żartuję, Wanda. Naprawdę.

— Wierzę ci. O to się nie martw. Ale niestety nie wiem, jak pomóc. Próbowaliśmy robić wszystko, co się dało. Ale to na nic.

— Czyli niewiele inaczej, niż u nas. — Schowałam twarz w dłoniach.

Zapadło milczenie. Mimo, iż czułam się przy Wandzie naprawdę komfortowo — cisza była nieznośna i przytłaczająca.

— To będzie się tak ciągnęło w nieskończoność? — zirytowałam się, bezradnie opuszczając ręce na stół. — Będziemy wiecznie latać za tamtym psychopatą i obserwować, jak co jakiś czas zabija ludzi? Udało nam się zyskać kilka informacji, między innymi to, że Fury maczał w tym palce. Teraz musimy dołożyć wszelkich starań, by go znaleźć. Choćbyśmy mieli kopać w ziemi, musimy go znaleźć.

— Ruth, masz całkowitą rację i z pewnością wszyscy w siedzibie ci to przyznają. Ale emocjami tego nie wygramy. Zdaję sobie sprawę, że jest ci ciężko i dezorientacja związana z twoim tatą zdecydowanie nie pomaga, jednakże nie tędy droga. — Chwyciła mnie delikatnie za nadgarstek. — Poszukamy Nick'a, ale najpierw musisz trochę ochłonąć. Daj sobie czas na emocje, a później głęboko oddychaj. I wrócimy do sprawy.

Nie odpowiedziałam jej. Byłam nabuzowana i po prostu zacisnęłam usta. Jej słowa natomiast w jakiś sposób do mnie dotarły i zaczęłam się stopniowo uspokajać.

Wzięłam głęboki wdech, po czym wysunęłam dłoń z chwytu Wandy i objęłam palcami filiżankę kawy.

— Chcesz się czegoś napić? — zapytałam.

— Nie, dziękuję. Poza tym, w razie czegoś, mam nogi i ręce. Nie kłopocz się. — Obdarzyła mnie łagodnym uśmiechem.

— Okej.

Znów zapadło milczenie. Jednak tym razem nie było już ono tak nieznośne.

Emocje naprawdę nie są dobrym doradcą.

— Co się w ogóle działo? U was? — zmieniłam temat. — W tym czasie... No, rozłąki.

— Cóż, wszystko to, co opowiedzieliśmy wczoraj w sali konferencyjnej. Plus jeszcze... Powrót do wolności. Wiesz, po odsiadce. Uczenie się żyć na nowo. I lekcja pokory. To zdecydowanie.

Mirror Image: Ruthless | Bucky Barnes fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz