Larissa spędziła u niego jakieś kilkanaście minut, starając się choć trochę uspokoić. Za każdym razem, gdy tylko przestawała płakać i ocierała twarz, zaraz wszystko zaczynało się od nowa. Wspomnienia i obawy, które cały czas były obecne w jej głowie, nie pozwalały na ukojenie bólu. To wszystko raz za razem wracało do niej, powodując panikę.
On nie powstrzymywał jej. Jeśli potrzebowała się wypłakać, nie miał z tym problemu. Nie próbował też jej pocieszać, bo nie chciał, aby znów się zirytowała i zaczęła na niego krzyczeć. Milczał, dając jej przestrzeń na okazywanie bólu. Przez jakiś czas tylko trzymał ją za rękę, żeby dać jej chociaż namiastkę wsparcia. Nie poruszał z nią tematu wypadku, żeby nie pogarszać sprawy. Sama z siebie powiedziała mu, że Martha już wiedziała o wszystkim i miała zamiar przyjechać najszybciej, jak tylko będzie mogła. Rozumiał, że dziewczyna potrzebowała teraz jej obecności. Szkoda tylko, że starsza kobieta musiała rezygnować ze świąt ze swoją rodziną. Wszystko przez ten głupi wypadek.
– Pójdę się dowiedzieć, co z nim – oznajmiła nagle Rissa, podnosząc się z miejsca. Wzięła swoją torebkę, a telefon wsadziła do kieszeni spodni. Przez dłuższą chwilę walczyła ze sobą, powstrzymywała łzy, żeby tylko zacząć wyglądać mniej żałośnie i móc wyjść stąd. Chciała znaleźć lekarza, dopytać co z jej bratem, ale nie zamierzała pokazywać się komukolwiek w takim stanie.
Nie zatrzymywał jej. Z wielką chęcią poszedłby nawet razem z nią, gdyby tylko była taka możliwość. Chciałby móc bez problemu podnieść się z łóżka, odpiąć od tych wszystkich kabli i pobiec prosto do swojego chłopaka. Nie był jednak w stanie tego zrobić i czuł się z tego powodu źle już nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Był cały obolały, chociaż bardziej było to uczucie odrętwienia niż prawdziwego bólu. Widocznie leki wciąż na niego działały. Każda próba poruszenia się, podniesienia się chociaż trochę, kończyła się klęską. Lewy nadgarstek wsadzony w ortezę nie ułatwiał mu życia. Musiał radzić sobie z pomocą tylko jednej ręki, ale miał zbyt mało siły, żeby to mu wystarczyło. Na swoich rękach widział sporą ilość siniaków i niewielkich ran, które czasem szczypały. Ból głowy był gwoździem do trumny.
Gdy już został zupełnie sam ze swoimi myślami, nie był w stanie dłużej powstrzymywać się od okazywania prawdziwych emocji. Przymknął powieki i pozwolił łzom, aby swobodnie spływały po jego policzkach, tworząc mokre szlaki. Larissa wyszła, więc mógł cierpieć w samotności, oczekując aż przyjdzie tu jakiś lekarz albo jakakolwiek pielęgniarka, aby pozwolić mu zobaczyć Willa.
Czuł się taki bezsilny, a jeszcze bardziej dobijało go poczucie własnej bezużyteczności i nieumiejętności ochrony osoby, którą kochał. Powinien bardziej uważać, może domyślić się czegokolwiek, jakoś temu zapobiec i wszystko byłoby dobrze...
Powieki zaczęły mu ciążyć, jakby wcale nie przespał ostatnich kilkunastu godzin. Nie chciał teraz zasypiać i postanowił walczyć z tym tak długo, jak tylko będzie mógł. Nie mógł sobie pozwolić na odpłynięcie nawet na chwilę, najpierw musiał zobaczyć swojego chłopaka.
Nie uchylił powiek nawet, gdy usłyszał, że ktoś otworzył drzwi i wszedł do jego sali. Larissa wspomniała przecież o tym, że ktoś od Blacka pilnował ich, więc nikt niepożądany na pewno nie mógł mieć tutaj wstępu nawet na chwilę. Z resztą, nie bardzo obchodził go w tym momencie jego własny los. Sądził również, że to pewnie tylko Rissa wróciła, aby powiedzieć mu o tym, czego się dowiedziała. Równie dobrze mógł to być po prostu ktoś z personelu medycznego.
– Cóż za ironia – usłyszał znany mu głos z nutą kpiny. – Jeszcze jakiś czas temu chciałem się ciebie pozbyć, a teraz mi szkoda, jak na ciebie patrzę.
– Wal się, Black – wychrypiał.
– Pewnie niedługo zlecą się tu psy, żeby z tobą rozmawiać.

CZYTASZ
⭒˚.⋆ Cień ⋆˚.⭒| BL |
AkcjaPozorna stabilność zaczyna się powoli rozpadać. Will musi poradzić sobie nie tylko z nieprzyjemnymi zdarzeniami, które mają miejsce z jego udziałem, ale także nawiedzają go wciąż demony przeszłości. Wszystko staje się coraz bardziej nieznośne, a jak...