Rozdział 8

299 13 0
                                    

Kiedy podniosłam się z podłogi, ponownie zamknęłam się w łazience. Pierwsze to co zrobiłam, to zaczęłam patrzeć czy nie tracę dziecka. Nigdzie nie widziałam krwi, więc może będzie wszystko dobrze. Żebra mnie bolą, ale ten ból jest nijaki z tym bólem, którym czuję w środku. Ponownie hormony biorą nade mną górę i rozklejam się na wieść o tym wszystkim. W tej chwili byłam tak bardzo zła na Domenico. Tak bardzo zawiodłam się na nim. Był moją nadziją po czym postąpił tak jak było to do przewidzenia. Ja rozumiem nie od razu pokonamy ojca ale gdzie są te jego słowa, że wszyscy razem jesteśmy siłą, którą boi się ojciec? I co tak łatwo się poddał? Tak łatwo poświęcił miłość do Cass? Gdzie są te jego obietnice, że będzie starać się być innym szefem? Jednak już słowo nie jest takie najważniejsze. Doskonale widać, że upodabnia się do ojca. Dla ojca słowo w tej chwili jest gówno warte, tak samo jest i dla niego. Wiedział o tym, że to wszystko było intrygą ojca, ale i tak nic nie powiedział.

- Jakie to wszystko pojebane jest! - Powiedziałam sama do siebie, po czym położyłam swoje ręce na swoim brzuchu. - Twój dziadek nigdy więcej już ciebie nie dotknie!

I znowu powtórka z rozrywki. Rozpacz, a za chwilę wola walki. Ponownie ogarnęłam się i z podniesioną głową, wyszłam z łazienki. Tym razem żadnych niespodzianek nie było po drodze. Nie dając po sobie poznać, jak bardzo mnie boli, zajęłam swoje miejsce. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale zerknęłam na Domenico, który w tej chwili lustrował mnie całą. Przez ułamek sekundy zobaczyłam u niego wściekłość. Od razu dotknęłam się szyi, o której zapomniałam. Kara ojca pewnie zaczyna powoli być widoczna. Przejechałam swoim wzrokiem po wszystkich i Marco z Davide nie siedzieli tak spokojnie, jak siedział Domenico.

Kiedy kolacja dobiegła do końca, spojrzałam się na ojca. W tej chwili nienawidzę go jeszcze bardziej. Ale nie mogę pokazać, że jestem zła na niego. Nie mogę też tak po prostu wstać od stołu i wyjść sobie bez pozwolenia. Nie w tym domu i nie mając takiego ojca.

- Ojcze... - Ledwo to słowo chce mi przejść przez gardło. - Dziękuję za przepyszny posiłek, ale ja już będę jechała do hotelu.

- Dlaczego kochanie? - Zapytała się mnie mama, choć i ona znała odpowiedź na to pytanie.

- Rozbolała mnie głowa, a zresztą chcę wykorzystać jeszcze czas wolności. - Aż mnie mdli na samą myśl o tym.

- Pojadę z tobą. - Odezwał się Caputo. Jeśli chce zginąć, to śmiało może jechać. Spojrzał się na niego z ucieszona gębą. Jak ja bym chciała zmazać mu ten uśmiech z tej gęby.

- Powiedziałam, że chcę korzystać z wolności. Z tobą będę musiała użerać się po ślubie. - Przeniosłam swój wzrok na ojca. - Mogę już iść?

- Oczywiście córeczko.

Na somo to jak mnie nazwał ponowna fala żółci zaczęła podchodzić mi do gardła. Całe szczęście, że zatrzymała się i nie wyszła na zewnątrz. Pożegnałam się z mamą i nie żegnać się z braćmi wyszłam z domu. Pojechałabym z tymi żebrami do lekarza, ale wtedy ojciec może dowiedzieć się o ciąży, a do tego nie mogę dopuścić. Pewnie są tylko obite i nic poważniejszego się nie stało. Do jutra poboli i mi przejdzie.

W domu dostałam zaszyfrowaną wiadomość od Davide. Konspiracji ciąg dalszy. W wiadomości była wskazówka co mam zrobić aby połączyć się z nimi na wideorozmowie. Była podana godzina, o której mam to zrobić. Jakoś za specjalnie nie chce mi się tego robić, ale może to coś ważnego jest. Równo o ustalonej godzinie połączyłam się z braćmi. Na ekranie zobaczyłam Davide i Marco. Całe szczęście, że nie ma Domenico. Tak bardzo zawiodłam się na nim, że nie chcę go już znać.

- Davide dlaczego nie możemy się spotkać i normalnie pogadać? Tylko dzwonimy przez to coś?

- Bo musimy stworzyć pozory, że się nie spotykamy, sama chyba odczułaś tego skutki? Myślisz, że nie zauważyłem? Każdy zauważył, ale nikt nie mógł nic zrobić. - Schyliłam swoją głowę w dół. Było mi wstyd nawet przed nimi.

Rossi family secrets (vol.2 Otavia) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz