Rozdział 10

319 14 1
                                    

Nawet nie wiem jak opisać co w danym momencie czułam. Nawet nie  wiem czy jestem zawiedziona nimi wszystkimi czy też nie jestem. Byłam głupia, że chciałam zaufać braciom. My nigdy nie będziemy jednością. My nigdy nie będziemy dbać o siebie i ufać sobie bezgranicznie. A najgorsze wszystkim jest to, że nie wiem co dalej mam robić? Nie wiem gdzie mam lecieć, aby ojciec nikogo nie wysłał za mną. Nawet ochroniarzom nie mogę za bardzo ufać bo wszyscy donoszą ojcu. W końcu są to jego pracownicy. A nie wiem, który jest od Domenico, a który od ojca. A sama nie mogę nigdzie lecieć. To jednak będzie za bardzo ryzykowne. Nie mogę tyle czasu żyć w niepewności czy aby na pewno ojciec nic nie wie o moim dziecku. Nie mogę pozwolić sobie na to, że będę miała gwarancję tego, że moje dziecko będzie bezpieczne, a on to wykorzystać aby mnie bardziej skrzywdzić. To wszystko uświadamia mnie, że sama nie poradzę sobie. I albo pozbędę się sama swojego dziecka albo skaże je na większe cierpienie. Stoję przed wielkim lusterek i płacze do swojego odbicia. Podniosłam lekko bluzkę do góry i poczułam ogromny ból na sercu. Drżącymi rękoma dotknęłam swojego brzucha. Nie potrafiłam uspokoić swoich emocji. W głowie miałam jedno wielkie tornado.

- Przepraszam cię kruszynko, mamusia chyba nie będzie w stanie cię ochronić. Choć bardzo bym chciała wszystko jest przeciwko mnie. Nie wiem czy dam radę sama walczyć.

Żal, który w tej chwili czułam rozrywał moją duszę na kawałki. Nie wiem ile tak stałam, nie wiem ile czasu minęło póki się uspokoiłam.

Przez ten cały czas mój telefon cały czas dzwonił ale nawet nie muszę patrzeć kto dzwoni. Doskonale wiem i nie mam najmniejszej ochoty na pogawędki ze swoimi braćmi. Przecież mieliśmy i tak nie kontaktować się ze sobą za bardzo, więc trzymam się tego. Myślę o jak najszybszym powrocie do domu. Chociaż co to mi da, jak będę w domu? Przecież tam nie mogę być bezpieczna. Tam nie mogę na spokojnie donosić ciąży. Muszę gdzieś się ukryć. Muszę być tchórzem aby ochronić niewinne dziecko. Tylko co mam zrobić, aby ta kruszynka była bezpieczna? Mój telefon dzwonił chyba z trzy godziny po czym postanowiłam w końcu odebrać. Irytował mnie już do takiego stopnia, że chciałam go wyrzucić przez okno. Mogłam przecież wyłączyć go, ale coś mn  powstrzymywało. Mój najmłodszy brat, Marco miał to szczęście, że od niego odebrałam. Z nich wszystkich z nim to najlepiej będzie mi się rozmawiało. W kończy on niczemu nie jest winny.

- Czego? - Powiedziałam bez zastanowienia. Nie powiedziałam, że będę miła. To, że będzie mi najlepiej się z nim rozmawiać, nie oznacza, że będę tryskać pozytywną energią.

- Domenico chce to nam wszystkim wyjaśnić. Połącz się tak jak ostatnio. Tylko sprawdź wszystkie zabezpieczenia.

- A może ja nie chcę waszych wyjaśnień? A szczególnie jego wyjaśnień?

- Otavia nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko. My też nie wiemy o chuj chodzi, a jakoś nie obrażamy się na cały świat. Połącz się do jasnej cholery bo tylko tak jesteśmy w stanie rozmawiać. Daj mu szansę na wyprostowanie całego tego syfu.

I mam pozwolić na kolejne kłamstwo, które tak dotrze do mnie, że będę miała po raz kolejny wyrzuty sumienia? Jednak chcę wiedzieć. Chcę spojrzeć mu w oczy, nawet przez kamerę i chcę usłyszeć dlaczego ma zamiar wysłać mnie na śmierć.

- Nich ci będzie!

Wydusiłam to z siebie i się rozłączyłam. Niech mówią co mają do powiedzenia i niech dadzą mi spokój. Połączyłam rozmowę tak jak ostatnio, sprawdziwszy najpierw wszystkie zabezpieczenia.

- Otavia nareszcie, ile można dzwonić? - Powiedział Davide.

- Skoro nie odbieram, nie chcę z wami rozmawiać.

Rossi family secrets (vol.2 Otavia) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz