Cały czas mam dziwne wrażenie, że coś się dzieje. Sama nie wiem, niby od trzech dni próby ataków na mnie zdecydowanie ucichły. Przez ten czas nie mogę znaleźć sobie miejsca. Chodzę z kąta w kąt i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Rafaela większość czasu nie ma w domu. Zajmuje się budową i innymi swoimi sprawami. Jestem sama jak palec przez to coraz ciężej jest mi znosić samotność. Niby żyję ale moje życie jakby się skończyło. Nie lubię samotności, ona mnie wykańcza. Poza tym czuję się dzisiaj wyjątkowo źle. Ostatnie wydarzeniach zdecydowanie mi nie pomogły dojść do siebie. Cały czas jestem słaba i strasznie blada. Co rusz to kręci mi się w głowie i naprawdę muszę uważać aby nie zrobić sobie krzywdy. Kolekcję przygotowywałam przez kilka godzin, bo co chwilę musiałam usiąść i odpocząć. Może jakaś choroba zaczyna mnie rozkładać i to przez to źle się czuję? Albo ponownie za dużo myślę o Pedro, o Domenico, o sobie. Z pewnością mi to wcale nie pomaga, a wręcz pozbawia mnie sił.
- Jak obłędnie pachnie. - Rafael wszedł do kuchni zaciągając się zapachem.
- Mam nadzieję, że również będzie smakować.
- Na pewno. Ale wiesz, że nie musisz gotować?
- Chcę się tylko jakoś odwdzięczyć za to, że mnie przygarnąłeś.
I po za tym i tak nie mam nic innego do roboty.
- Nie ma sprawy.
Rafael uśmiechnął się do mnie.
- Ty siadaj, a ja nam podam kolację.
Tak też zrobił. Pod mój nos podstawił mi talerz i zaczęłam powoli jeść. Rafael zachwycał się każdym kęsem. Cieszyłam się na to, bo przynajmniej tak mu się odwdzięczę.
Po kolacji chciałam wstać i zanieść swój talerz do zalewu, kiedy po drodze zakręciło mi się w głowie, chciałam się czegoś złapać, przez co wypuściłam talerze ze swoich rąk i po chwili nastała ciemność.********
- Otavia, Otavia otwórz oczy.
Otworzyłam swoje oczy i zobaczyłam przerażonego Rafaela, który klęczy nade mną.
- Całe szczęście, że się obudziłaś, jedziemy do szpitala.
Zanim zaczęłam prostestować byłam już w drodze do szpitala. Oczywiście od razu zostałam przyjęta na oddział i zaczęli wykonywać mi wszystkie badania. Uparli się, że zostawią mnie na noc na obserwację. W sumie i tak jest mi obojętne gdzie śpię, to mogę i tutaj zostać. Byłam taka zmęczona, że od razu zasnęłam.
Rano obudził mnie telefon. Zmarszczyłam swoje czoło i wyciągnęłam po niego swoją dłoń, po czym przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak Rafael?
- Wybacz mi Otavia ale na kilka dni muszę wyjechać. Pilna sprawa i nie będę mógł cię dzisiaj odwiedzić.
- No dobra, nie musisz mi się tłumaczyć. Przecież poradzę sobie.
- Swoje klucze masz w razie co ale ze względu na to, że nie chcę abyś była sama, załatwiłem ci zastępstwo.
- Jakie zastępczego?
- Niedługo powinien być w szpitalu. Jak się czujesz?
- Dobrze, to pewnie tylko zwykłe omdlenie, a ty narobiłeś paniki.
- Zawszę warto wszystko sprawdzić. Muszę już kończyć, w razie co to dzwoń do mnie.
- Jasne, trzymaj się i... - Drzwi od sali się otworzyły i zobaczyłam w nich Pedro. - Rafael zabije cię jak wrócisz.
CZYTASZ
Rossi family secrets (vol.2 Otavia) (+18) ZAKOŃCZONE
RomanceWychowano mnie abym nie przejmowała się nikim. Jedynie o kogo miałam dbać, byłam tylko ja sama. Lecz życie potoczyło się inaczej. Biło we mnie drugie serce. Jak mam wziąć za nie odpowiedzialność? W moim świecie, w mojej rodzinie gdzie nie wiadomo ko...