Rozdział 6

285 11 0
                                    

Po wylocie Domenico, zaczął ogarniać mnie niepokój. Domenico dał znać, że doleciał, następnego dnia miał spotkać się z ojcem i do tej pory panuje jedna wielka cisza. Minęły trzy dni od jego wylotu, a on ani do mnie, ani do Cass się nie odzywa. Cass chodziła przygnębiona, nie wiedziała co ma zrobić ze sobą. Cały czas buja gdzieś w obłokach. Tak bardzo cierpi w tej chwili. Nie wyobrażam sobie dnia, w którym to wszystko faktycznie się skończy. Jedno jak i drugie kocha siebie ponad wszystko. Nie wiem jak będą funkcjonować bez siebie. Martwię się dlaczego tak nagle przestał się odzywać. Wykorzystując sytuację, że Cass mnie nie słyszy wyciągnęłam telefon i dzwonię do Davide.

- Cześć siostrzyczko, coś się stało, że dzwonisz?

- Cześć Davide, chodzi mi o Domenico, odzywał się może do ciebie?

- Nie, a do was też nie? Myślałem, że jest już u was?

- Nie, nie jest. Nie odzywa się ani do mnie ani do Cass.

- Myślisz, że coś się stało?

- Tego nie wiem, ale sądzę, że tak właśnie jest. Do nas może się nie odzywa ale do Cass?

- A jak się ona trzyma?

- Źle, udaje przede mną, że wszystko gra, ale prawda jest zupełnie inna. Nie chcę rozmawiać o Domenico.

- Zadzwoń może do mamy?

W sumie nie jest to głupi pomysł. Skoro Domenico był u ojca, to musiał widzieć się z mamą. Powinna coś wiedzieć.

- Tak właśnie zrobię, Davide. A ty już w domu?

- Jeszcze nie, ojciec nie potrzebuję mnie, więc korzystam również i ja ze swojej wolności.

- No to korzystaj ile możesz. - Uśmiechnęłam się szczerze do telefonu.

- A jak ty się czujesz?

Chujowo ale stabilnie? Było wszystko dobrze póki ten chuj nie przesłał mi nagrania? W tej chwili wiem jak bardzo jestem zużyta? Ale przecież nie powiem co tego wszystkiego.

- Z każdym dniem coraz lepiej. Muszę kończyć, będę dzwonić do mamy, pozdrów sam wiesz kogo.

- Oczywiście, że pozdrowie. Jak będę coś wiedział dam znać i jak ty się czegoś dowiesz, również daj znać.

- Oczywiście. Cześć Davide.

- Cześć.

Musiałam szybko zakończyć z nim rozmowę. Nie mam najmniejszej ochoty na dyskusję o tym jak się czuję. Nie załamie się przez to, pokaże wszystkim, że dam radę i nie poddam się tak łatwo. Mam dla kogo walczyć. Stawką jest życie mojej kruszynki. Będzie bezpieczna i w kochającej rodzinie. Pokręciłam swoją głową aby odepchnąć źle myśli. Wybrałam numer do mamy i zaczęłam dzwonić.

- Cześć córcia.

- Cześć mamo, mam pytanie widziałaś się może z Domenico?

- Tak rozmawiałam z nim chwilę ale spieszył się do ojca. A co coś się stało?

- Nie odzywa się do nas. Zaczynam się martwić.

- Czekaj.... - Usłyszałam szelest, pewnie nie może rozmawiać bo ktoś z ochrony się kręci. Po krótkiej chwili usłyszałam głos mamy. - Z tego co wiem, to wątpię aby Domenico już wrócił do San Francisco.

- Ale jak to? Miał rok wolności?

- Ojciec nie mówił mi tego, jedynie wiem co przez przypadek usłyszałam. Nie wiedział jak Domenico wychodzi, ale skoro nie może już wrócić, to może załamał się i potrzebuje chwili dla siebie. Widziałam w nim zmianę, więc domyślam się co się stało.

Rossi family secrets (vol.2 Otavia) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz