Rozdział 26

316 12 8
                                    

Wiem kim jesteście.

Jesteście potworami.

Mój biedny Domenico.

W głowie miałam najgorszy scenariusz jaki kiedykolwiek był możliwy. Co się takiego stało? Dlaczego do jasnego chuja nikt mi nic nie powiedział? Jakim prawem wykluczają mnie ze wszystkiego? Jak Cass odkryła kim jesteśmy? A najważniejsze pytanie co z Domenico? Coś musiało się stać skoro Cass tak powiedziała. Mam ochotę rozpierdolić każdego z osobna. W tej chwili nie kontroluje swojej złości. Nie lubię być w takiej sytuacji, nie lubię nic nie wiedzieć. Zapomniałam nawet o tym, że mam się nie denerwować.

Poczułam ból. Silny ból, aż zgięłam się w pół. Ja pierdole!  Nie! Nie! Nie!

- Cholera jasna! - Wyszeptałam sama do siebie. Ta sytuacja była za silna. Ten sen i ta niewiadoma spowodowały, że zapomniałam aby się nie denerwować. Tylko jak mam to zrobić kiedy wszyscy dookoła mnie oszukują.

- Carmen co się stało? - Pedro pojawił się w mgnieniu oka przy mnie. - Oddychaj!

Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Łzy same zaczęły mi lecieć po policzku bo w głowie miałam tylko jedną wizję. Wizję ze snu. Nie ogarniałam tego co robi Pedro. Dla mnie wszystko w tej chwili przestało mieć znaczenie. Wiedziałam, że ten sen nie był przypadkowy. Coś się stało. Tylko dlaczego nikt nie zadzwonił?

Zaczynamy ponosić konsekwencje tego, że postanowiłam urodzić dziecko. Może gdybym postanowiła je usunąć na samym początkowo nikt z nas by nie ucierpiał? Wtedy cierpiało by moje sumienie, a nie wszyscy dookoła. Dlaczego musiałam być taka samolubna? Dlaczego naraziłam osoby, które tak bardzo kocham.

- Może pani przyjechać do nas? Carmen źle się poczuła.

Wyłączyłam się całkowicie. Starałam się uspokoić ale niewiedza bardziej mnie martwiła niż cokolwiek innego. Słyszę Pedro, ale nie wiem z kim on nawet rozmawia. Szczerze to mnie nawet to nie obchodzi. Boję się o to co się stało i boję się o to co może się stać.

- Kochanie... -Podszedł do mnie Pedro, pogładził mnie po włosach.- Twoja ginekolog już jedzie. Spróbuj się uspokoić.

Położył się obok mnie i objął mnie silnymi ramionami. Pod wpływem ich dotyku pękłam. Zaczęłam płakać tak mocno jak zaraz po wybudzeniu się ze snu. Wszystko jest to moja wina. Mogłam zrobić to co każdy by oczekiwał. Tylko jak miałam zabić niewinne dziecko? A teraz mogę i tak je stracić. Jak ja spojrzę rodzeństwu w oczy? Ojciec miał rację, że jestem beznadziejna.

- Kochanie nie zależnie co usłyszałaś pomyśl o naszej kruszynce. Proszę uspokój się za chwile przyjedzie pomoc. Jestem tu i nie pozwolę abyś tak cierpiała. Serce mi pęka jak widzę twoje łzy, ale musisz myśleć nie tylko o sobie.

Wypowiedziane przez niego słowa zadziałały na mnie jak pod wpływem wypowiedzianego zaklęcia. Uspokoiłam się ale nie odsunełam się od niego nawet na krok. Z chwilą kiedy przestanę czuć ciepło jego ciała znów rozsypie się i nie będę potrafiła się uspokoić. Nie wiem ile tak leżeliśmy aż Silvia przyprowadziła moją ginekolog.

- Co ja mówiłam o stresie? - Pokręciła tylko głową z niedowierzenia.

- Tu akurat jakieś złe wieści i sama pani rozumie. Nie spodziewaliśmy się tego i nie mogliśmy tego przewidzieć.

- Niech będzie, Carmen jak się czujesz?

- Już lepiej. Ból ustał.

- To dobrze, wykonam teraz badanie.

Rossi family secrets (vol.2 Otavia) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz