Rozdział 16

299 14 0
                                    

Z chwilą kiedy odjechałam do domu, nie mogłam przestać myśleć o tym co się stało. Ten pocałunek... Ten pocałunek... Boże przecież mi nawet brakuje słów na określenie tego jaki cudowny on był. Będąc w domu nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Starałam się nie myśleć o Pedro. Wmawiałam sobie, że po co mam to robić? Nie chcę związków bo się do tego nie nadaje. Moje życie nie pozwoli mi nawet na to. Jestem tutaj w zupełnie w innym celu i tego muszę się trzymać. Patrząc się na widok za moim oknem, czuję ogromny spokój. To miejsce jest magiczne i naprawdę będzie szkoda, że niegdy więcej już jego nie zobaczę. Ani tego miasta, ani jego. Nie wiem dlaczego znowu pomyślałam o nim. Przecież jest to arogancki dupek, ale prawdą jest to, że coś się między nami dzieje. Nie mówię, że jest to miłość. Nic z tych rzeczy. Ale czuję się przy nim kimś bardzo wyjątkowym. Jego upór przyprawia mnie o mocne zdenerwowanie, ale zdecydowanie imponuje mi to. To jest dobra cecha aby nie poddawać się za szybko. Wie czego chce i nie boi się sięgać po to. Z drugiej zaś strony, jest w nim jakaś tajemnica, którą nie chce się dzielić. Zastanawiam się co to może być, ale z drugiej zaś strony, po co jest mi to wiedzieć? Muszę o nim zapomnieć. Muszę wybić go sobie z głowy, a szczególnie ten nasz pocałunek. Tylko dlaczego musi być taki idealny, utrudnia mi tylko zdanie. A jego wygląd wcale mi w tym wszystkim nie pomaga, a wręcz przeciwnie szkodzi mi tylko, bo za bardzo reaguje na niego. No i jest jeszcze jedna ważna rzecz taka, że nie czuję przy nim strachu. Jednak muszę o nim zapomnieć. Muszę zacząć zachowywać się jak odpowiedzialny człowiek i nie patrzeć się na swoje potrzeby. Nie jestem tutaj na wakacjach, lecz w określonym celu.

Aby ochronić swoje dziecko.

Wystarczająco jest ono narażone. I nie muszę mu dokładać strachu. Ciągła walka o kolejny dzień jest jedną wielką niewiadomą. Nikt nie wie co będzie jutro? Nikt nie wie czy za rogiem nie czai się jakiś człowiek ojca, który doniesie mu o wszystkim. Nikt nie wie czy historia mojego dziecka, skończy się szczęśliwie. Nagle  poczułam lekki ukłucie w brzuchu, od razu zgiełam się w pół, nie wiedząc co się dzieje. Znowu to samo, może to przez nerwy, boli mnie ten brzuch? No ale przecież teraz niczym się nie zdenerwowałam.

W sumie samo myślenie o tym co może pójść nie tak sprawia, że żyję jak jeden wielki kłębek nerwów. Tyle się ostatnio dzieje, że nie umiem jakoś nie myśleć o tym. Wszystkim się przejmuje, a do tego przeżywam to dziesięć razy bardziej, niż normalnie bym to zrobiła.

Ból utrzymywał się przez kilka minut. Z chwilą kiedy poczułam ulgę wyprostował się i wzięłam kilka głębszych wdechów. Położyłam swoje ręce na brzuchu i głaskałem go.

Wiem, że mnie nie słyszysz. Wiem, że jesteś za mały, ale wszystko będzie dobrze.

Tylko czy można mieć pewność, nie mając nadziei?

****************

Kolejne kilka dni minęły mi dość szybko. Były bardzo pracowite i intensywne, ale cieszyłam się, bo nie myślałam o przystojnym Pedro. Jednak kiedy zaczęła pojawiać się wolna chwila, moje myśli wracały do niego. Byłam zła na siebie, ale to było silniejsze ode mnie. Przez te dni, nastał wielki cud, bo załatwiłam całą biurokrację i możemy zacząć działać na budowanie. Właśnie teraz jadę na plac budowy aby spotkać się z Rafaelem i przekazać mu wszystkie dokumenty. Cieszę się tak jakbym dostała cukierka. Chcę zacząć jak najszybciej aby móc się udzielać póki jeszcze będzie to możliwe. Zajechałem na plac budowy i wysiadłam ze swojego tymczasowego samochodu. Tak szczerze tęsknię za swoim samochodem, który mam na Florencji. Przyzwyczaiłam się do tamtego i wcale mi nie przeszkadza, że jeżdżę mustangiem, a tutaj jeżdżę starym gratem. No ale trudno, coś za coś. Nie mam prawa marudzić. Mam szanse spróbować innego życia, to powinnam się cieszyć. Weszłam na pac budowy i z wielkim uśmiechem na twarzy zaczęłam iść w stronę Rafaela, pokazując wysoko swoje osiągnięcie.

Rossi family secrets (vol.2 Otavia) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz