Otworzyłam lekko swoje oczy i nie wiem gdzie ja jestem. Dlaczego ja spałam? Zaczęłam się rozglądać dookoła i wygląda mi to jakbym była w szpitalu. Spojrzałam w bok byłam podłączona do kroplówki? Boże budowa, chaos, dźwig, Pedro, uderzenie. Wspomnienia zaczęły mnie atakować. Co z dzieckiem? Nie mogłam je stracić.
Nie! Nie! Nie zgadzam się na to!
Maszyny, do których byłam podłączona zaczęły piszczeć, a mi brakowało powietrza. Do sali wbiegł lekarz, coś zaczął napierdalać po hiszpańsku ale tak dobrze to tego języka nie znam. Mogę zacząć mu napierdalać po włosku i ciekawe czy będzie rozumieć o co chodzi. Podłączył mi maskę z tlenem i w dalszym ciągu coś mówi do mnie, wygląda tak jakby oczekiwał odpowiedzi. No to się jej nie doczeka.
- Nie rozumiem. - Odchyliłam maskę i ledwo powiedziałam po angielsku.
Podał mi ponownie maskę z tlenem, w której po krótkiej chwili zaczęłam normalnie oddychać. Maszyny przestały piszczeć, a ja zaczynałam się uspokajać. Jednak w głowie mam tyle pytań, a nie mam żadnej odpowiedzi. Nie wiem co z dzieckiem. Nie wiem dlaczego powstał ten wypadek. Nie wiem co tam robił Pedro i on zachowywał się tak jakby wiedział, że coś mi się tam może stać.
- Musi się pani uspokoić. - Powiedział lekarz łagodnym głosem.
Łatwo mu powiedzieć. Uspokoję się ale muszę znać odpowiedź na jedno najważniejsze pytanie. Po kilku minutach już całkowicie na tyle ile mogłam, to się uspokoiłam. Od razu ściągnęłam maskę ze swojej twarzy, na co lekarz od razu groźnie na mnie spojrzał. Nie wytrzymam już w tej niewiedzy.
- Co z dzieckiem?
Lekarz jedynie przewrócił oczami i głośno westchnął.
- Nie straciła pani ciąży podczas tego wypadku, ale ciąża jest zagrożona. Musi pani uważać na siebie i przede wszystkim nie stresować się niczym. Od teraz zero pracy i stresu. Najmniejszy stres może wywołać u pani poronienie.
Łatwo mu powiedzieć aby się nie stresować, bo nie urodził się w mojej rodzinie. Ktoś chce mnie zabić i nie wiem kim on jest. Jak mam żyć niby spokojnie? Przecież zamach na mnie ten ktoś może zrobić i w moim domu, kiedy będę spać. I wtedy żadna ochrona mi nawet nie pomoże. Poczułam jak w kącikach moich oczu zaczynają wzbierać się łzy. Jednak zaczęłam szybciej mrugać. Nie mogę tutaj się rozkleić.
- Będę doktorze bardziej uważać na siebie, obiecuję.
- Zabraniam pani wchodzenia na budowę. Tam jest zdecydowanie niebezpiecznie jak na pani stan. W tym wypadku nic takiego poważnego się nie stało. Jedynie ma pani kilka zadrapań i siniaków spowodowane tym, że stoczyła sie pani z górki. Jednak sądząc po ryzyku mogło się to skończyć o wiele gorzej. Musi pani zrozumieć, że w tej chwili nawet najmniejszy wysiłek może spowodować utratę dziecka. Widziałem pani wyniki z przedostatnich badań i z tych, na których się pani źle poczuła. Za szybko spowodowane są te zmiany. Musimy je unormować jeżeli chce pani donosić ciążę do końca.
- Chcę, zrobię wszystko.
W tej chwili będę nawet do końca ciąży leżeć plackiem, ale muszę je urodzić. Nie mogę go stracić.
- To dobrze, że zacznie pani w końcu współpracować. Ja będę monitorować panią pod względem zdrowotnym, straciła pani przytomność i muszę sprawdzić czy nic pani już nie zagraża. Wezwałem pani ginekolog, która będzie monitorować stan dziecka.
- Dobrze. Długo zostanę w szpitalu?
- Tego dowiemy się jutro, będziemy panią cały czas monitorować i obserwować. Jutro podejmiemy decyzję co dalej. A teraz na korytarzu czekają na panią dwóch mężczyzn, czy któregoś mam wpuścić do pani?
CZYTASZ
Rossi family secrets (vol.2 Otavia) (+18) ZAKOŃCZONE
RomanceWychowano mnie abym nie przejmowała się nikim. Jedynie o kogo miałam dbać, byłam tylko ja sama. Lecz życie potoczyło się inaczej. Biło we mnie drugie serce. Jak mam wziąć za nie odpowiedzialność? W moim świecie, w mojej rodzinie gdzie nie wiadomo ko...