Rozdział 47

262 20 1
                                    

Przez kolejne dwa dni chodziłam do celi i z wielką przyjemnością patrzyłam na to jak chłopaki się nim zajmują. Każdą czynność oglądałam uważnie tak aby zapamiętać wszystko dokładnie. Tortury były różne i zdecydowanie dziwne. Caputo uż sam błagał o śmierć. A jak był gwałcony widziałam zrozumienie w jego oczach. Tylko teraz to jego współczucie na mnie nie działało. Oczywiście na jednym gwałcie nie poprzestałam. Chłopakom naprawdę spodobała się taka forma rozrywki. Ja się dobrze bawiłam i oni również. Każdy był zadowolony.

Z chwilą kiedy otworzyłam oczy uznałam, że czas najwyższy pozbyć się tego śmiecia z naszego życia. Może i zasługiwał na więcej, ale ja już sama nie mam ochoty dłużej patrzeć się na jego gębę. A więc niech dzisiaj pozna moją litość i zakończę w końcu jego cierpienie. Mój mąż jest dumny ze mnie, że jestem w stanie powstrzymać się i sama nie wymierzam mu kary. Swoją drogą bardzo jest mi szkoda, że osobiście nie mogę zadać mu cierpienia, ale rozumiem, że życie mojej księżniczki jest warte wszystkiego. Stoję w progu naszej garderoby i obserwuje idealne ciało mojego męża. Jest stworzony przez samego Boga i uwielbiam go podziwiać. Chyba wyczuł, że się mu przyglądam, bo odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.

- Coś nie tak skarbie? - Uniósł lekko swoje brwi do góry, na co ja stanowczo wypuściłam powietrze z płuc.

- Wszystko jest jak najbardziej na tak.

- Chodź tu do mnie. - Rozłożył ręce abym mogła podejść i się wtulić do niego. Oczywiście zrobiłam to, bo uwielbiam być w jego ramionach. - Już od razu lepiej.

Pocałował mnie w czubek głowy na co wzięłam wielki haust powietrza. Chcę mu powiedzieć o tym co postanowiłam. Mam nadzieję, że nie będzie miał pretensji do mnie, że chcę tak szybko zakończyć jego żywot. Ale sama jestem już tym wszystkim zmęczona i nie mam już siły dłużej ciągnąć tego. Chcę w końcu móc zostawić ten rozdział za sobą i już nigdy więcej nie wracać do tego.

- Dzisiaj chcę zakończyć życie Caputo.

Rodrigo odsunął mnie lekko od siebie i patrzył się na mnie szukając jakiegokolwiek potwierdzenia.

- Stało się coś? - W jego głosie przemawiała wielka troska.

- Nic się nie stało, ale nie chcę już dłużej na niego patrzeć. Chcę skutecznie zostawić to za sobą i chcę przejść w kolejny rozdział.

Rodrigo lekko uniósł swoje brwi do góry.

- W kolejny rozdział?

- Yhym. Nowy rozdział to jesteś ty i Carmen. Chcę pozbyć się tego bólu i chęci zemsty. Po prostu chcę zacząć cieszyć się rodziną, którą tworzymy.

- Dobrze kochanie... - Rodrigo lekko pocałował moje usta. Jak zawsze kolana mi miękną pod wpływem jego bliskości. Kiedy brakło nam tchu Rodrigo delikatnie odsunął się ode mnie. - Ale sama masz do niego nie strzelać. Możesz być obecna przy tym jednak wolę abyś nie trzymała w ręku broni.

Uśmiechnęłam się delikatnie bo choć chcę strzelić do niego to wiem, że nie mogę. Nie chcę aby odbiło się to na Carmen, dlatego chcę aby zrobił to Rodrigo. On będzie moim przedstawicielem i równie mocno co i mnie usatysfakcjonuje jego śmierć.

- Chcę abyś ty to zrobił.

Rodrigo na moją prośbę lekko się uśmiechnął. Jest mu miło, że wyróżniałam go w tak ważnej czynności. Nie chcę aby zrobił to ktoś obcy, chcę aby zrobił to mój mąż.

- Z wielką przyjemnością ale jak wrócę dobrze? - Pogłaskał mnie po policzku, a z jego oczu przemawiała wielka troska. - Jutro przylatuje twój brat muszę wszystko dopiąć na ostatni guzik. - Na te słowa lekko się skrzywił.

Rossi family secrets (vol.2 Otavia) (+18) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz