23. Ja nie chce do Tokio !

53 3 0
                                    

Kira 

Po chwili weszłam do środka . Nie podeszłam znów do ich stolika tylko patrzyłam schowana za filarem . Joe się uśmiechał do kumpli i coś im wyjaśniał . Mogłabym do nich podejść , przysiąść się , ale ....nie wiem czy to dobry pomysł . 
- O hej Kira - usłyszałam głos nad uchem . Odwróciłam się widząc Marcusa
- O hejka - uśmiechnęłam się spokojnie 
- Ah dobry czas na pizze i nie tylko . Czy to nie królewscy ? Chodź dosiądziemy się - powiedział i pociągnął mnie za nadgarstek w stronę ich stolika . Co on kombinuje ?! 
Oni od razu na nas spojrzeli 
- Można się dosiąść ? No pewnie , że można - zamiast grzecznie ich spytać na siłę usiadł i mnie posadowił obok siebie . Widziałam jak tamci sobie rzucają pytające spojrzenia . Siedziałam na skraju , po drugiej stronie Marcusa siedział King . Chyba mu się nie spodobało to co zrobił mój przyjaciel ...no znajomy ? 
- To co tam u was chłopaki ? 
- Dobrze ..., a u ciebie ? Podobno stoisz bardziej po jej stronie niż po cesarskich - zagadnął Jude , na co Marcus pokiwał 
- No pewnie , że tak . Musze ją bronić - objął mnie ramieniem . Widziałam jak Joe się irytuje i kręci szklankę w ręce zagryzając wargę . Nie wyznaliśmy sobie takiej typowej miłości to fakt...,ale ten pocałunek...eh . Może on musi przyznać , że mnie kocha ? - nie pozwole Benowi , ani nikomu innemu jej tknąć .
Zdjęłam jego ramię ze mnie posyłając mu wzrok co ty odwalasz ?
- Widać , że się lubicie - stwierdził David 
- Powiedzmy . To dobry kumpel - odparłam 
- Kumpel ? - Marcus chwycił mnie za podbródek zmuszając tym samym bym patrzyła mu w oczy , eh co on...- tamten pocałunek już nic dla ciebie nie znaczy ? - szepnął i przysunął głowe , ale wtedy został oblany przez...no właśnie Joe'go , pepsi . 
- Ups . Chyba szklanka była pęknięta - odparł King i odstawił ją z powrotem na stolik 
- Tak chcesz sobie pogrywać koleś ?
- Marcus ...- zaczęłam , ale nie miałam jak przerwać ich patrzenia złowrogiego na siebie . 
Nagle mój towarzysz chwycił go za przód bluzy i tak mocno pociągnął , że cała nasza trójka wylądowała na podłodze - zdurniałeś ?!
Jednak nie słuchali . Zaczęli się okładać pięściami . Marcus był nad Joem, ale ten go odkopnął i wstał na chwiejnych nogach . 
- Chłopaki dość - warknęłam 
- Przestańcie ! Robicie zamieszanie ! - dodał Jude podchodząc do mnie , a oni dalej swoje . 
Raz Marcus , a raz Joe zadawał cios w głowe , brzuch  i tak w kółko . Po chwili Joe padł na ziemię nieco dysząc . Marcus...o nie . 
- Nie ! Zostaw !  - podbiegłam i chciałam mu wyrwać nóż jak ustawił ostrzem w dół . Chwyciłam go za nadgarstek ,ale on mnie odepchnął na idącego kelnera . Oboje się przewróciliśmy . Poczułam , że coś mi cieknie po czole . Dotknęłam...krew ? Spojrzałam na rozbite szklanki . I wtedy mój wzrok powędrował ku chłopakom - Nie ! - wrzasnęłam gdy Marcus się zamachnął prawie wbił w głowe Joemu ostrze . Wstałam na trzęsących nogach .  Joe trzymał jego nadgarstki ostatkami sił , ostrze prawie dotykało czoła . 
Na nic były krzyki i wrzaski ludzi i próby ich , aby pomóc .
- Marcus zostaw go ! - podeszłam starając się go odciągnąć , ale on się zamachnął i dostałam tym ostrzem w policzek . Patrzył na mnie z rosnącym gniewem , ale po chwili zrozumiał co zrobił . Opuścił nóż i podszedł do mnie . Miałam przyłożoną dłoń do policzka .
- Kira...ja...ja nie chciałem cię zranić ...- był spanikowany , ale dałam mu z liścia ręką od krwi jaką już miałam na całej twarzy przez spływające strużki - Kira...proszę...- zaczął i wtedy trach . Nieco krzyknęłam ze strachu widząc co się stało . Dostał szklaną butelką w tył głowy , rozbiła się . Spojrzałam kto trzyma pozostałą część ...Joe ? 
 Stał z lekko otwartymi ustami z jakich lała się krew jak i z nosa . Miał sine czoło i polik . Spojrzał na mnie i kiwnął głową . Zrobiłam krok w jego stronę , ale straciłam przytomność .

Joe

Złapałem ją w ostatniej chwili . 
- Dzwońcie po karetkę i policję . I niech ktoś da serwetkę . Ona krwawi . - wydałem polecenie i po tym jak David mi dał serwetkę wytarłem jej policzek i twarz od krwi . Następną swoją twarz . Rozerwałem nieco materiału ze swojej bluzy i jej zrobiłem prowizoryczny opatrunek na głowie gdzie była krwawiąca rana  .
- Już dobrze Kira - szepnąłem i ostrożnie położyłem ją na stoliku .
- Joe ? - spojrzałem na Davida - dobrze zrobiłeś . 
Kiwnąłem jedynie głową patrząc na nią .
Po pewnym czasie przyjechały odpowiednie służby . Policja mnie przesłuchiwała i innych zebranych . Na szczęście nie miałem problemów . 
Pojechałem od razu do szpitala do Kiry . 

Chodziłem po korytarzu od dobrej godziny . Kira jest na operacji . Rany jak ona umrze to ja nie wiem .
W końcu przyszła jakaś kobieta 
- Ty jesteś tym chłopakiem co ją uratował ? 
- Tak....., a pani to ...
- Jej mama . Dziękuję za ratunek Kiry chłopcze - uśmiechnęła się spokojnie , a ja pokiwałem głową . 
- To nic takiego 
- Jesteście z nią blisko ? 
- Em...no...- podrapałem się po karku niepewnie 
- Bo jeśli nie to nawet dobrze . Wracamy do Tokio .
Wszystko nagle mi runęło . Kira wyjeżdża ?! 
- A-ale jak to ?! Przecież...ona ma tu szkołę , przyjaciół...
- Przykro mi , ale to rodzinna sprawa . Możecie ze sobą rozmawiać przez kamerkę , lub dzwonić do siebie czy e-semesować .
Pokręciłem głową niedowierzając . No pięknie . 
Po chwili wyszedł do nas lekarz . 
- Operacja się udała . Dziewczyna obudzi się za 20 minut będzie w sali 43 . Czy mogę z panią porozmawiać ? - zwrócił się do jej mamy 
- Pewnie . Idź do niej . Ja niedługo będę tam - odeszła korytarzem .
Ja poszedłem do tej sali . Akurat pielęgniarki ją kładły na łóżku i podpinały do kroplówki jak i do maski tlenowej . Miała biały bandaż na głowie . Jedynie od czoła w dół normalnie . 
Usiadłem na krzesełku patrząc w jej niewinną osóbkę . Czemu Marcus to zrobił ? Czemu jest o nią zazdrosny  ? Nas nie łączy jakaś miłość . Jeden pocałunek nic nie znaczy , ale gdy usłyszałem ,że ma wyjechać...coś jednak poczułem mocniejszego do niej . Ująłem ją delikatną dłoń gładząc po zewnętrznej stronie .
- Kira...zrób coś dla mnie i ....w Tokio jak będziesz...nie daj się wykorzystać jakimś chłopakom . Jesteś silną dziewczyną . Bądź taka jaka jesteś ...wiem , że mnie słyszysz dziewczyno . Dasz radę...obiecuje codziennie dzwonić - uśmiechnąłem się lekko patrząc na jej nieprzytomną twarz . Aż mi się przypomniała moja siostra . Usłyszałem otwieranie drzwi ,ale nie zwróciłem na to zbytecznej uwagi . Nachyliłem się i lekko pocałowałem najpierw jej czoło , a potem usta - wiem ,że nie czujesz tego samego ...i to może być za prędko , ale kocham cie chyba ...,a raczej napewno . Dziękuję , że się pojawiłaś w moim życiu . 

Mama Kiry

Weszłam akurat jak mówił do niej i te pocałunki...o rajuśku . Nie mam serca jej od tak od niego zabierać . On ją kocha , bronił jej . 
Schowałam się w łazience w tej sali , a on wyszedł . Ja za to usiadłam na krzesełku obok jej łóżka . Nie umiem jej tego powiedzieć , ale musze 
Po czasie obudziła się .
- Cześć skarbie 
- Cześć mamo...auła . Ale mnie głowa boli...czy coś się mi poważnego stało ? Co z Joem ? - pytała i pytała...czyli ten chłopiec ma na imię Joseph ? Ciekawe .
- Musiałaś mieć operacje , a ten chłopiec ...wszystko z nim dobrze . Był u  ciebie nieco temu , ale pewnie niedługo wróci . Słuchaj Kira...to nie najlepszy moment ,ale...wyjeżdżamy do Tokio na stałe już . 
- Co takiego ?! - wrzasnęła siadając - ja nie chce  ! 
- Przykro mi i....połóż się to nie zdrowe tak reagować w twoim stanie ...jednakże...mam pewien pomysł co do tego ...
Usłyszałam jakiś harmider na korytarzu . Co jest ? Wstałam i podeszłam do drzwi otwierając . Usłyszałam jedynie '' Chłopak nam zaraz zejdzie ! ''.
- Kira ? Nie możesz wstawać ! - krzyknęłam oburzona na nią jak tylko pojawiła się obok mnie ,ale ona patrzyła w jedno miejsce . Też tam spojrzałam . Na łóżku szpitalnym wieźli ...tego chłopaka co ją uratował . Był cały we krwi , jakby się w niej taplał . Był nieprzytomny . O rany ...co ..jak ...kto mu to zrobił ?!
- Joe....-szepnęła Kira bliska paniki 
- Spokojnie skarbie przytuliłam ją - będzie z nim dobrze ...
- Ja....ja potrzebuje powietrza....ja chce za nim ...- dała kroki na korytarz , ale ją powstrzymałam i zabrałam z powrotem do sali zamykając drzwi 
- Kira spokojnie 
- Ja muszę do niego ! - wrzasnęła bliska płaczu 
- Kochanie musisz odpoczywać ! - chwyciłam ją za ramiona 
- Ale ja go kocham ! - krzyknęła , a po jej policzkach już płynęły strumyki łez . O rany...,a ja prawie ich rozdzieliłam - błagam...chce ...g-go zob-baczyć...- wyłkała wyrywając mi się i opierając czoło o mnie i płacząc
- Ciii kochanie już dobrze - przytuliłam ją - pójdziemy do niego potem zobaczyć co się dzieje . Weźmiemy wózek i pójdziemy słowo , ale narazie nie możemy przeszkadzać lekarzom w pracy - powiedziałam przytulając ją . Kto mógł go tak załatwić ?! 

Shiny ballOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz